Polska zapowiedziała, że w przypadku naruszenia jej przestrzeni powietrznej, rosyjskie samoloty zostaną zestrzelone. To podejście, zdaniem "Süddeutsche Zeitung", jest próbą wyznaczenia jasnych granic, których Rosja nie powinna przekraczać. Jednak w całym NATO takiej jednoznaczności wciąż brakuje, co – jak ostrzega niemiecki dziennik – rodzi poważne zagrożenia.
Polska grozi zestrzeleniem rosyjskich samolotów. Co zrobi NATO?
Gazeta przypomina, że w doktrynie polityki bezpieczeństwa istnieje pojęcie "strategicznej niejednoznaczności". W praktyce oznacza ono celowe pozostawianie przeciwnika w stanie niepewności. "Chodzi w niej o to, by poprzez niejasne wypowiedzi na temat własnych czerwonych linii pozostawiać wrogie państwo w niejasności. Tak, by nikomu do głowy nie przyszło testowanie granic przez ataki czy prowokacje" – czytamy.
Jak zauważa "SZ", taka taktyka miała przez lata działać odstraszająco. Problem w tym, że dziś ta metoda przestaje zdawać egzamin. "NATO i Rosja doszły do punktu, w którym to jednoznaczność jest lepsza niż wieloznaczność. Lepsza, bo bezpieczniejsza" – podkreśla niemiecki dziennik.
W ostatnich miesiącach coraz częściej dochodzi do incydentów, które potwierdzają, że Moskwa bada reakcje NATO. "SZ" zwraca uwagę, że Kreml "całkiem otwarcie testuje możliwości militarne i wolę polityczną Sojuszu". Jak dodano, "inaczej nie da się wytłumaczyć ostatnich naruszeń przestrzeni powietrznej NATO przez drony i myśliwce".
Ryzyko wojny między NATO a Rosją. "Potencjalnie katastrofalne skutki"
"Każde kluczenie wokół tematu przez NATO zachęca Moskwę do kolejnych prowokacji" – pisze "SZ". A to, jak ostrzega dziennik, może prowadzić do dramatycznych konsekwencji. "Każda prowokacja niesie ryzyko nieporozumień lub incydentów, które mogą mieć potencjalnie katastrofalne skutki".
Dlatego tak ważna jest przejrzystość i spójność w komunikacji wobec Moskwy. "Im jaśniej Rosji zostanie zakomunikowane, co się stanie, jeśli nadal będzie wysyłać swoje statki powietrzne nad wschodnią granicę Sojuszu, tym bardziej przewidywalna stanie się sytuacja dla Moskwy. W ten sposób zmniejsza się ryzyko niezamierzonej eskalacji, zakładając że rosyjski przywódca Władimir Putin na tę chwilę nie chce wojny z NATO" – podkreśla "Süddeutsche Zeitung".
Na koniec niemiecki dziennik formułuje gorzką refleksję. "Obawy przed koniecznością egzekwowania własnych 'czerwonych linii' są w Sojuszu tak duże, to Władimir Putin może to odczytywać bardziej jako zaproszenie niż ostrzeżenie" - czytamy.