Zdaniem Orpo ostatnie wydarzenia są wystarczającym dowodem na to, że państwa europejskie muszą zachować najwyższą czujność. – Zbyt wiele się wydarzyło i wniosek jest jeden. Musimy być czujni, musimy wzmocnić własną obronę, musimy zacieśnić współpracę z naszymi sąsiadami i sojusznikami, a także w ramach Unii Europejskiej – podkreślił premier Finlandii.

Rosja zmienia Morze Bałtyckie w gorący punkt

Fiński minister obrony Antti Hakkanen zwrócił uwagę, że rosyjska aktywność w regionie trwa nieprzerwanie od lat. – Rosjanie prowadzą długotrwałą, nieprzerwaną, aktywną działalność powietrzną i morską w regionie Morza Bałtyckiego. Nie ma tu dramatycznej zmiany, choć drony nadały sytuacji bezpieczeństwa nowego wymiaru – ocenił Hakkanen, cytowany przez "Helsingin Sanomat".

Według niego jest absolutnie oczywiste, że Rosja prowadzi swego rodzaju hybrydową kampanię wpływu przeciwko Zachodowi. – Robi to od 20 lat, a po zakończeniu wojny na Ukrainie, prawdopodobnie jeszcze wzmocni tę aktywność – stwierdził.

Kraje NATO będą strzelać do Rosjan?

W piątek rano trzy rosyjskie myśliwce MIG-31 naruszyły przestrzeń powietrzną Estonii. Samoloty przebywały nad terytorium tego kraju około 12 minut. Tego samego dnia dwa inne rosyjskie myśliwce przeleciały nad platformą wiertniczą Petrobalticu na Bałtyku. Z kolei w nocy z 9 na 10 września doszło do serii naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony.

Dyskusja o tym, jak powinna wyglądać odpowiedź NATO na kolejne prowokacje Rosji, toczy się także w Stanach Zjednoczonych. Prezydent USA Donald Trump, zapytany przez dziennikarkę o to, czy państwa sojuszu powinny zestrzeliwać rosyjskie samoloty w razie naruszenia przestrzeni powietrznej, odpowiedział jednoznacznie, że tak. Dopytywany, czy USA wsparłyby w tym sojuszników, odpowiedział, że "to zależy od okoliczności". – Ale tak, jesteśmy bardzo mocni w sprawie NATO – dodał.