Wejście do strefy euro nie eliminuje ryzyka kursowego. Szczególnie w takiej branży, jaką jest turystyka. Wciąż bowiem jest mnóstwo krajów, które zachowały lokalną walutę.

O tym, że euro nie zawsze daje bezpieczeństwo, przekonała się Hiszpania. Z powodu szalejącego w zeszłym roku kryzysu oraz umocnienia się euro względem dolara, funta i rubla rosyjskiego region ten stracił wielu klientów. Do listopada 2009 roku odwiedziło go 49,5 mln turystów, czyli o 8,9 proc. mniej niż przed rokiem.

>>> Czytaj też: ONZ zapowiada ożywienie w branży turystycznej w 2010 r.

Hiszpania okazała się zbyt droga, przede wszystkim dla Brytyjczyków, którzy za euro musieli płacić 80 pensów. Jak wynika z danych Instituto de Estudios Turisticos, do listopada 2009 r. przyjechało do niej o 15,6 proc. mniej turystów z Wysp w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Ale nie tylko Brytyjczycy ograniczyli swoje wyjazdy. Spadła też o 11 proc. liczba odwiedzających ze Szwajcarii oraz o 6,6 proc. liczba turystów ze Skandynawii.

Reklama

Waluta to jedna strona medalu. Inną jest koniunktura gospodarcza w krajach, z których przybywa najwięcej turystów.
– A ta w 2009 r. nie była najlepsza. W zdecydowanej większości krajów europejskich mieliśmy do czynienia ze spadkiem PKB, co przełożyło się na obniżki wynagrodzeń, a to na redukcje wydatków na podróże – wyjaśnia Przemysław Kwiecień, analityk z X-Trade Brokers.

Dlatego Hiszpania borykała się również ze spadkiem liczby turystów z Niemiec, skąd do listopada 2009 r. przyjechało 8,5 mln osób. To o 11,3 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku. Z Irlandii przyjechało natomiast 1,4 mln osób, czyli o 12 proc. mniej niż przed rokiem. – Efekt kursowy jest ważny, bo przekłada się na ceny w danym kraju dla obcokrajowców, którzy operują w innej walucie. Jednak to atrakcyjność kraju, infrastruktura turystyczna oraz jak drogie jest życie na miejscu mają największe znaczenie przy planowaniu wycieczek – zauważa Przemysław Kwiecień.

>>> Czytaj też: Czy Hiszpania zbankrutuje?

Słusznie więc Hiszpania obawia się, że wysoki koszt życia w tym kraju może wpłynąć na pozycję narodowej turystyki. Alarm podniosła nawet Blanca Garcia Henche, koordynator Diplomatura de Turismo przy Universidad Sn Pablo Ceu w Madrycie, zauważając, że od kilku lat, z powodu wzrostu cen, Hiszpania nie jest już konkurencyjnym kierunkiem śródziemnomorskim. Można nawet powiedzieć, że pokonały ją takie kraje jak Tunezja, Turcja czy Malta, które odwiedza coraz więcej turystów.
A turystyka dla Hiszpanii to jeden z filarów gospodarki. Wpływy z niej stanowią 10 proc. PKB. To dzięki turystyce Hiszpania była przez ostatnie pół wieku jednym z najszybciej rozwijających się państw Europy. To dzięki niej sfinansowano budowę dróg oraz rozwój przemysłu lokalnego.

Jeśli liczba turystów, a co za tym idzie i dochody z turystyki będą spadać, to dalszy rozwój Hiszpanii może zostać poważnie zagrożony. Prognozy na ten rok nie są optymistyczne. Nadal należy spodziewać się silnej pozycji euro względem dolara czy funta. – Można jedynie oczekiwać, że trend utraty wartości dolara względem euro, z którym mamy do czynienia przez ostatnie miesiące, został zahamowany. Wiele jednak zależy od decyzji amerykańskiego banku centralnego – uważa Przemysław Kwiecień.

>>> Czytaj też: Mniej turystów w Hiszpanii

W 2009 r. wpływy z turystyki sięgnęły 45,5 mld euro. To oznacza, że były o 7 proc. mniejsze niż w 2008 r. Na początku 2000 roku utrzymywały się na poziomie ponad 47 mld euro. Rząd Hiszpanii próbuje więc pomóc osłabionej branży turystycznej. W ramach europejskiego programu „Europe Senior Tourism”, przez 7 miesięcy, od października 2009 roku do kwietnia 2010 roku, do odwiedzania południowego wybrzeża Hiszpanii Costa del Sol i Costa de la Luz, Majorki, Menorki i Ibizy będą zachęcani ludzie starsi, w tym także z Polski. Według departamentu ds. turystyki Andaluzji, do każdego turysty dopłaca się w ramach programu 150 euro.

Unijna inicjatywa ma na celu m.in. budowanie poprzez turystykę europejskiej świadomości obywatelskiej. Ponadto dzięki niej powstają w Hiszpanii nowe miejsca pracy i kompensowany jest spadek dochodów z turystyki po sezonie. Dla hoteli na południu kraju oznacza to, że w czasie programu sprzedadzą 500 tys. noclegów, o 5,5 proc. więcej niż zwykle o tej porze roku.