W nadchodzących latach Hiszpanii grozi bankructwo – ostrzega renomowana agencja ratingowa Moody’s. Wcześniej, jakby na potwierdzenie tych tez, Madryt ogłosił, że w tym roku deficyt budżetowy kraju sięgnie niepokojącego poziomu 7 proc., a w przyszłym – 9,5 proc. Problemy gospodarcze Hiszpanii nie pozostaną bez wpływu na resztę Unii Europejskiej. Obejmujący w piątek przewodnictwo prac w UE premier Jose Luis Zapatero już zapowiedział, że wykorzysta półrocze hiszpańskiej prezydencji, by poluzować restrykcje budżetowe obowiązujące w strefie euro.

>>> Polecamy: Hiszpania podnosi podatki, by opanować deficyt

Zapowiedziane przez rząd Zapatero 7 proc. deficytu budżetowego to pięć razy więcej niż rok temu. W ten sposób Madryt przekracza wyznaczony dla krajów Eurolandu próg 3 proc. deficytu i ryzykuje surową karę finansową wymierzoną przez Komisję Europejską. Premier ma zamiar temu zapobiec np. poprzez powołanie unijnego rządu gospodarczego, który stanowiłby przeciwwagę dla Europejskiego Banku Centralnego i promował przede wszystkim wzrost gospodarczy, a nie równowagę finansową i niską inflację.

>>> Czytaj także: Grecja coraz bliżej bankructwa

Reklama
Bezpośrednie przyczyny hiszpańskiej zapaści finansowej to wynik załamania wzrostu gospodarczego i gwałtownego spadku wpływów podatkowych. Jednak powodów kryzysu trzeba szukać znacznie głębiej: przez kilka ostatnich lat, w czasie rządów Partii Socjalistycznej, hiszpańską gospodarkę napędzał budowlany boom. Ceny osiągnęły niebotyczne stawki: za metr kwadratowy mieszkania w bloku na obrzeżach Barcelony trzeba było zapłacić 4 – 5 tys. euro. Jednak podobnie jak w USA, gdy spekulacyjna bańka pękła, a koniunktura na nieruchomości się skończyła, lądowanie gospodarki okazało się niezwykle twarde.
W efekcie recesja zaczęła się w Hiszpanii już w 2008 r., wcześniej niż w innych krajach UE, i potrwa znacznie dłużej: prognozy na 2010 r. zakładają, że w czasie gdy niemiecka gospodarka wzrośnie o 1,7 proc., a francuska o 1,5 proc., to hiszpańska wciąż będzie się kurczyć. Spadek wyniesie prawdopodobnie 0,4 proc.



Na dodatek poza Łotwą nie ma w Unii Europejskiej kraju z większym bezrobociem. Bez pracy pozostaje niemal co piąty Hiszpan. – Dziś jaskrawo widać słabość polityki gospodarczej Hiszpanii. Kraj nie wykorzystał ogromnych funduszy unijnych na wyspecjalizowanie się w kilku dziedzinach przemysłu i usług oraz poprawę wydajności pracy hiszpańskich robotników. Gdy skończyła się koniunktura w budownictwie, cała gospodarka siadła – tłumaczy nam Hugo Brady, ekspert londyńskiego Center for European Reform.

Dotychczasowe wysiłki gabinetu Jose Luisa Zapatero spełzły na niczym. Strategia napędzania wzrostu przez niezwykle drogie zachęty – jak roboty publiczne czy ulgi przy zakupie nowych samochodów – okazała się zabójcza dla budżetu. Jak przewiduje Eurostat, dług publiczny Madrytu w ciągu czterech lat, od 2007 do 2011 r., skoczy z 42,1 proc. PKB do 74,3 proc. Według agencji Moody’s Hiszpania jest w znacznie większym niebezpieczeństwie niż Grecja, Łotwa i Litwa. Do obniżenia notowań Hiszpanów szykuje się też inna znana agencja ratingowa – Fitch.

Na razie jednak Zapatero lekceważąco odnosi się do planów obu instytucji. – Powiedzmy sobie uczciwie: żadna agencja ratingowa nie przewidziała nadciągającego kryzysu finansowego. Dlaczego teraz mielibyśmy ich słuchać? – pyta retorycznie.

>>> CZYTAJ TEŻ: Teneryfa - stolica deflacji

19 proc. - tyle sięga w Hiszpanii bezrobocie, największe po Łotwie w całej UE

7 proc. PKB - to pułap, którego sięgnął ostatnio deficyt budżetowy

0,4 proc. - o tyle skurczy się w 2010 r. hiszpańska gospodarka

ikona lupy />
Siedziba banku centralnego Hiszpanii w Madrycie. Fot. Bloomberg / Bloomberg