Norweski rząd, który tworzy koalicja trzech partii zastanawia się, czy w tym roku rozpocząć proces udostępniania do eksploatacji złóż w regionach Morza Norweskiego w okolicach wysp Lofoty oraz Vesteraalen, gdzie według szacunków znajduje się 1,3 miliarda baryłek gazu oraz ropy.

Obrońcy środowiska wskazują na to, że okolice Luizjany, w których doszło do katastrofy platformy wiertniczej Deepwater Horizon są bardzo wrażliwe na wszelkie próby eksploatacji złóż. Podobnie jest z Morzem Norweskim, gdzie żyje wiele chronionych gatunków zwierząt, m.in. wieloryby, 28 gatunków ptaków oraz jest to największym skupiskiem dorsza na świecie.

Natomiast firmy wydobywcze, takie jak państwowy Statoil, lobują za otwarciem złóż w okolicach wysp Lofoty oraz Vesteraalen. Także związki zawodowe chcą jak najszybszego udostępnienia złóż. Z powodu katastrofy w USA opinia publiczna rozpoczęła dyskusję, czy nie jest to zbyt duże ryzyko.

Norwegia jest drugim na świecie eksporterem gazu oraz szóstym na świecie eksporterem ropy naftowej, jednak ten rok będzie prawdopodobnie dziesiątym z rzędu, w którym wartość produkcji ropy spadnie.

Reklama

Platforma wiertnicza Deepwater Horizon, która należała do spółki BP eksplodowała i zatonęła 20 kwietnia; zginęło wtedy 11 ludzi. Powiększająca się plama ropy zagraża nie tylko środowisku Zatoki Meksykańskiej, ale również gospodarce południowych stanów USA, gdzie istotną rolę odgrywa przemysł rybny. Próby zatamowania wycieku kończą się jak na razie niepowodzeniem.