Rumiana i uśmiechnięta twarz Anthony’ego Warda stała się koszmarem wszystkich smakoszy czekolady. Należący do 50-letniego jowialnego Brytyjczyka fundusz hedgingowy Armajaro, specjalizujący się w obrocie artykułami spożywczymi, wykupił cały europejski zapas ziarna kakaowego. Ward słusznie liczył na to, że wywołanie przerwy w dostawach spowoduje, że ceny na giełdach pójdą w górę, a on, nie ruszając się z domu w Londynie, zarobi dziesiątki milionów, które będzie mógł wydać na ulubione przyjemności: dobre wina i wyścigi samochodowe. Ward nieraz dowiódł nieomylności w biznesie, a teraz przekonuje, że handel żywnością wkrótce stanie się równie opłacalny jak inwestowanie w złoto.
W połowie lipca giełdy towarowe zelektryzowała wiadomość, że ktoś skupił jednego dnia ponad 241 tys. ton ziarna kakaowego (była to największa od 14 lat transakcja na tym rynku). Jeśli liczba nie przemawia do wyobraźni, można przedstawić ją w inny sposób: to ilość, z której można wyprodukować 5,5 mln tabliczek czekolady. Szybko okazało się, że za transakcjami stoi fundusz Armajaro.

>>> Czytaj też: Czekolada będzie droższa. Wszystko przez fundusz hedgingowy Armajaro

Ward doskonale wybrał okazję do osuszenia rynku. Z powodu obfitych deszczy w Zachodniej Afryce, światowym zagłębiu kakao, zbiory nie są duże, a wilgoć sprzyja rozprzestrzenieniu się grzybów niszczących drzewa kakaowców na Wybrzeżu Kości Słoniowej, które jest największym na świecie eksporterem. Nieurodzaj dał o sobie znać zwłaszcza w połowie roku, kiedy jedna tona ziarna kosztowała ok. 2,7 tys. funtów. Co prawda, ostatnio kakao nieco staniało, ale i tak jego cena utrzymuje na poziomie najwyższym od ponad trzech dekad (w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosła o 150 proc). Wystarczyło kupione ziarno przetrzymać w magazynach i zacząć sprzedawać np. tuż przed gwiazdką, kiedy popyt na słodycze jest największy, by zgarnąć miliony.
Reklama
Właśnie tak Brytyjczyk postąpił w 2002 roku: skupił 204 tys. ton ziarna kakaowego z przeświadczeniem, że cena surowca, bez którego nie można wyprodukować czekolady, pójdzie w górę. Tak też się stało: w ciągu zaledwie dwóch miesięcy wartość tony skoczyła z 1400 do 1600 funtów. Armajaro zarobiło na czysto (po odliczeniu m.in. wysokich kosztów magazynowania) prawie 40 mln funtów.
– Gdybym miał tyle pieniędzy co on, zrobiłbym tak samo. Ogromny zarobek jest w 100 procentach pewny – mówił po lipcowej transakcji Warda jeden z londyńskich handlowców. W słowach tych brzmiała nieskrywana zazdrość: na kupno 240 tys. ton kakao szef Armajaro wydał lekką ręką 658 mln funtów.

Sukces za cenę łamania prawa

Można być pewnym, że Ward wkroczył w najlepszym momencie do zrobienia interesu. – Nikt, naprawdę nikt, tego rynku nie zna tak dobrze jak on – opowiada o nim były współpracownik Tim Spencer. Inni dodają, że Ward żyje wyłącznie dzięki kakao, posuwają się nawet do stwierdzeń, iż gorące kakao płynie w jego żyłach zamiast krwi. Choć sporo w tych stwierdzeniach przesady, coś jest na rzeczy. Ward zaczynał od zera, a milionerem (magazyn „Forbes” szacuje jego majątek na 36 mln funtów, roczna pensja to 3,4 mln plus procent od wypracowanego zysku) stał się wyłącznie dzięki niesamowitemu wyczuciu zapotrzebowania świata na czekoladę.
Handlowe szlify zdobywał w malezyjskiej firmie Sime Darby Bhd. (to obecnie największy na świecie producent oleju palmowego) na przełomie lat 70. i 80. Zgłosił się do niej, bo nie chciał dłużej rozwozić gazet na motorze w rodzinnej Anglii, w której ukończył publiczną szkołę z internatem w Marlborough. W tym azjatyckim konglomeracie opowiadał za obrót kakao, herbaty, ryżu i gumy. Nieprzeciętną intuicję objawił w połowie lat 90., gdy najpierw pracował jako handlowiec w E.F Hutton & Co, a potem w Phibro. Dzięki jego odważnym decyzjom firmy zarabiały na handlu ziarnami kakao dziesiątki tysięcy funtów. Szybko odechciało mu się pracować na sukces innych. W 1998 roku wraz z Richardem Gowerem założył Armajaro, które dziś jest jednym z największych graczy na rynku kakao. Obecnie fundusz kontroluje ok. 7 proc. światowej produkcji ziarna – wystarczająco dużo, by mieć wpływ na kształtowanie jego ceny. Ward dobrze przygotował się do tej wojny. – By lepiej przewidywać koniunkturę, zainwestowaliśmy we własne stacje meteorologiczne. Postawiliśmy je tam, gdzie nikt przed nami się nie poważył. Dzięki temu dysponujemy informacjami, o których konkurencja może tylko śnić – chwalił się Ward w jednym z wywiadów.

>>> Polecamy: Ceny kakao najwyższe od 1977 roku, bo Anthony Ward spekuluje na giełdzie

Dobroduszny z wyglądu 50-latek potrafi być wyjątkowo stanowczy w interesach, a nawet... łamać prawo. Na początku roku rząd Ghany na kilka miesięcy zakazał działalności Armajaro, bo zatrudnieni przez fundusz ludzie przemycali ziarno kakaowe do sąsiedniego Wybrzeża Kości Słoniowej, w którym ceny dla hurtownika były o wiele korzystniejsze. Wśród pracowników zyskał przydomek „Chocolate Finger”, w skrócie „Chocfinger”, co ma nawiązywać do przeciwnika Jamesa Bonda z filmu „Goldfinger”, znanego z przebiegłości i bezwzględności w prowadzeniu interesów. Z powodu tych cech dorobił się specjalnej grupy na Facebooku, na której jest przedstawiony jako chciwa, opasła świnia w korycie. To, co dla jednych jest wadą, dla innych zaletą. Od 2008 roku do czerwca tego roku kierował Europejskim Stowarzyszeniem Kakao, dzięki czemu udało mu się rozbudować sieć znajomości i wpływów. Jego fundusz operuje już nie tylko w krajach Afryki Zachodniej, które są zagłębiem produkcji kakao, ale także w Wietnamie, Malezji, Indonezji i Ekwadorze.

Żywność cenniejsza od złota

Powoli przestaje go interesować wyłącznie ziarno kakaowe. Ward zaczyna koncentrować się na żywności, którą obrót w jego opinii stanie się w najbliższych latach prawdziwą żyłą złota. Te przypuszczenia potwierdzają zresztą eksperci. – W ciągu czterech dekad liczba ludzi zwiększy się z 6,8 mld do, według najbardziej pesymistycznych szacunków ONZ, nawet 10,5 mld. Trzeba będzie ich wyżywić, co już teraz nie jest takie łatwe, bo w najludniejszych krajach świata, jak Chiny i Indie, szybko zmniejsza się powierzchnia upraw – powiedział „DGP” Mui Pong Goh z brytyjskiego Chatham House.
To przede wszystkim efekt urbanizacji i industrializacji – gwałtownie rozwijające się miasta oraz przemysł potrzebują coraz więcej przestrzeni, którą pozyskują kosztem rolnictwa. Do tego dochodzą błędy w planowaniu: przy rozwoju metropolii nie bierze się pod uwagę warunków naturalnych, co np. powoduje zakłócenia w obiegu wód gruntowych. Tylko w ostatniej dekadzie Chińczycy stracili w ten sposób przeszło 8 mln ha gruntów rolnych, a pustynia podchodzi już pod Pekin. Podobne zjawisko zachodzi w Indiach, a sytuację pogarsza jeszcze rolniczy analfabetyzm: Indusi nie potrafią od dekady zwiększyć produkcji żywności, choć populacja na subkontynencie wzrosła w tym czasie aż o 90 mln.
Takie uwarunkowania powodują, że kupno żywności stanie się dla tych państw koniecznością, a handel nią wyjątkowo opłacalny. Wyczuwając ten trend, Anthony Ward zaczyna coraz więcej inwestować w obrót cukrem, a także w rozwój dróg, portów oraz magazynów, przez które żywność trafi do kontrahentów. – Ceny jedzenia pójdą w górę, bo wzrośnie zapotrzebowanie na nie. Jeśli już teraz sporo w zainwestujesz w ten biznes, zyski będą wielce satysfakcjonujące – mówi bez ogródek Ward.
Spekulacyjne działania szefa Armajaro spotykają się z krytyką, jednak rywalom nie pozostaje nic innego jak zacisnąć zęby w bezsilnej złości. Ich protesty – jak pełen oburzenia list szefa Niemieckiego Stowarzyszenia Firm Handlujących Kakao Andreasa Christiansena wysłany po lipcowej transakcji – są po prostu przez niego ignorowane. Zamiast przejmować się krytyką, Ward woli oddawać się dwóm pasjom: wyścigom samochodowym i francuskim winom. Przejechał zabytkowym allardem z 1947 roku z Londynu do Cape Town w RPA. Na styczeń przyszłego roku planuje podobny rajd tą samą trasą fordem escortem z 1971 roku. W 2002 roku ścigał się w Polsce, ale miał wypadek. Jego pilot trafił do szpitala. Ward nie szczędził pieniędzy, by przenieść go do Londynu, gdzie „jest lepsza opieka medyczna”. Nie żałuje też na najlepsze trunki z Bordeaux. Jego ulubioną winnicą jest Chateau Smith-Haut-Lafitte – butelka czerwonego wina jej produkcji kosztuje ponad 400 euro.
A smakoszom czekolady nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję, że w przyszłym roku zbiory kakao będą o wiele lepsze. A na razie pocieszać się tym, że podwyżka cen ich smakołyku może jednak nie będzie aż tak wielka – w popularnych batonach kakao to ledwie 10 proc. zawartości.