Opublikowane we wtorek raporty makro były słabe, a te z rynku nieruchomości bardzo słabe. Prognozowano, że ilość rozpoczętych w kwietniu budów domów i pozwoleń na budowę nieznacznie spadnie. Tymczasem ilość budów spadła o 10,5 proc., a ilość pozwoleń o 7,2 proc. Okazało się też, że w kwietniu produkcja przemysłowa w stosunku do marca nie zmieniła się. Oczekiwano wzrostu o 0,4 proc. Spodziewano się też wzrostu wykorzystania mocy produkcyjnych, a tymczasem nieznacznie, ale spadły (z 77 na 76,9 proc.).

Na rynku akcji przed wtorkową sesją raporty kwartalne opublikowały Home Depot, Wal-Mart i (wcześniej) Hewlett-Packard. Nie było w ich wynikach niczego, co mogłoby ucieszyć obóz byków. Sprzedaż detaliczna Wal-Mart była dosyć słaba, a Hewlett-Packard obniżył prognozy na cały rok. Już po poniedziałkowej sesji szef HP ostrzegł, że spółka miała kolejny „trudny kwartał”, więc gracze byli na złe informacje przygotowani, ale akcje Wal-Mart i Hewlett-Packard traciły. Zyskiwał Home Depot, który podniósł prognozy.

Indeksy na początku sesji wahały się, ale dość szybko weszły w trend spadkowy. S&P 500 był już bliski minimum z połowy kwietnia, ale od tego momentu zaczęto kupować przecenione akcje. Gracze nadal uważają, że najlepszą metodą jest kupowanie na spadkach. Bykom pomagało to, że Intel podtrzymał swoje optymistyczne prognozy na temat koniunktury na rynku PC. Indeksy spokojnie wróciły do poziomu z poniedziałku. Jak widać, nie jest łatwo na stałe pokonać dolne ograniczenie klina. Ta sesja nie odpowiada jednak na żadne pytanie. Czekamy na poważniejszy ruch.

Na GPW podaż we wtorek teoretycznie miała trudne zadanie, bo mogła zostać przestraszona niezwykle silnym zachowaniem rynku w poniedziałek. Jednak kolejne spadki indeksów na innych giełdach (również w Turcji, chociaż tam skończyło się dużo lepiej niż u nas) doprowadziły i na GPW do rozpoczęcia sesji od spadku WIG20. Po 2 godzinach na innych giełdach nastroje (lekko bezsensownie) zaczęły się poprawiać, co i u nas przełożyło się na poprawę. WIG20 wrócił w okolice poziomu poniedziałkowego zamknięcia i zaczął się stabilizować.

Reklama

Przed pobudką w USA nastroje zaczęły się jednak pogarszać. Indeksy osuwały się. Amerykańskie dane makro i zachowanie rynków europejskich pogorszyły sytuację. WIG20 załamał się. Rynek w niczym nie przypominał tego, jaki obserwowaliśmy w poniedziałek. WIG20 spadł o 1,41 proc. Taka metamorfoza potwierdza tezę o poniedziałkowych zakupach kapitału, który napełniał kieszenie w Polsce i Turcji. To, że we wtorek tego w Polsce nie robił, o niczym nie świadczy. Jeśli kapitał kupuje, to na dłużej, a nie po to, żeby zyskać z sesji na sesję. Może się znowu pojawić w dowolnej chwili.