Omówię wpierw to, na co wszyscy czekali. Okazało się, że kolejna aukcja LTRO (nieograniczona kwota kredytów dla banków komercyjnych na 1 procent rocznie na 3 lata) przeprowadzona przez ECB zakończyła się przyznaniem 529,5 mld euro kredytów, czyli o 40 mld więcej niż w grudniu. Było to mniej od oczekiwań rynku, ale więcej od uśrednionej prognozy banków amerykańskich (470 mld). Pierwsze reakcje rynków były nerwowe i niejednoznaczne, ale to, co nie odbiega znacznie od oczekiwań szybko przechodzi do historii.

Popatrzmy teraz na to, co mówił szef Fed przed komisją Izby Reprezentantów. Twierdził, że sytuacja na rynku pracy, mimo poprawy w ostatnim roku, jest niezadowalająca. Powiedział też, że trwała poprawa sytuacji na rynku pracy wymaga silniejszego wzrostu gospodarczego, a Fed nie przewiduje w tym roku znaczącego spadku bezrobocia. Z tego wynikało, że nie oczekuje też silniejszego wzrostu gospodarczego. Nie spodziewa się też dużego wzrostu inflacji. Powtórzył, że stopy procentowe pozostaną niskie do 2014 roku.

Gdzie w tych wypowiedziach jest coś, czego rynek nie wiedział? Nie ma takiego elementu, a jednak po rozpoczęciu wypowiedzi szefa Fed sytuacja na rynkach gwałtownie się zmieniła. Komentatorzy twierdzą, że zmieniła się dlatego, że Bernanke nawet nie zająknął się na temat możliwości uruchomienia QE3. Tak jakby ktokolwiek spodziewał się, że można oczekiwać QE3 w sytuacji, kiedy olbrzymia większość danych makro w Stanach się szybko poprawia… Nie ma chyba takich fantastów. Dlaczego sytuacja na rynkach się zmieniła? Dlatego, że na wielu rynkach czekano na pretekst do realizacji zysków, a szef Fed lekkim pesymizmem go dostarczył.

Rynek usiłował wykorzystać zeznanie szefa Fed do przeprowadzenia korekty. Na początku sesji indeksy nieco wzrosły, ale po rozpoczęciu wystąpienia załamały się i zabarwiły na czerwono. Potem trzymały się blisko poziomu neutralnego, ale ciągle czerwieniejąc. W końcówce nieco się osunęły. Była to tylko i wyłącznie niegroźna korekta - realizacja części zysków na kilku rynkach po przeprowadzeniu LTRO.

Reklama

GPW rozpoczęła środową sesję od blisko jednoprocentowego wzrostu, ale natychmiast WIG20 zaczął się osuwać naśladując zachowanie innych indeksów europejskich. Trwało wyczekiwanie. Po aukcji nasz rynek usiłował podążać za zmieniającymi się nastrojami na innych giełdach, ale szybko zrezygnował i zamarł w marazmie. Na wzrost indeksu najbardziej wpływała KGHM. Przed pobudką w USA nastroje na giełdach zaczęły się poprawiać, więc wydawało się, że tylko kwestią czasu będzie to, kiedy i u nas byki uderzą. Nic takiego nie nastąpiło, a po godzinie 16.00, kiedy na rynku amerykańskim rozpoczęła się korekta, nasze byki stanęły na straconej pozycji. Neutralne zakończenie sesji było jednak ich sukcesem.