Jednym z bohaterów reportażu jest Paul Evmorfidis. Jego firma, Coco-Mat jest przykładem stawiania oporu kryzysowi. Widać to zarówno w jej wysiłkach (spośród 30 sklepów w Grecji, aż 5 otworzyła w ciągu ostatniego roku, czyli w czasie nasilenia się kryzysu), jak i w hołdowaniu zasadzie dążenia do sukcesu. Paul Evmorfidis założył Coco-Mat wraz ze swoim bratem. Firma produkuje materace, łóżka i meble z naturalnych surowców. Zaopatruje hotele w całej Europie, ma 70 sklepów w 11 krajach i reklamuje się hasłem „śpij na naturze”. Outlet ekskluzywnych produktów Coco-Mat znajduje się m.in. na Dolnym Manhattanie - w budynku ABC Furniture klienci na powitanie częstowani są świeżym sokiem pomarańczowym i espresso. W ciągu dwóch lat bracia planują otworzyć kolejne 10 sklepów w USA.

>>> Czytaj też: Południe Europy tonie, Niemcy szykują podwyżki pensji

Jak to się stało, że w Grecji doszło do sytuacji, jaką mamy teraz? – pyta "NYT" Greka, który reprezentuje tych niewielu, młodych i przedsiębiorczych obywateli, dających sobie radę w trudnych czasach.

A czasy naprawdę nie są łatwe. Jedna czwarta greckich przedsiębiorstw zakończyła swoją działalność od 2009 roku, ponad połowa tych działających nie ma jak sfinansować comiesięcznych pensji dla pracowników. Prawie co druga osoba poniżej 25 roku życia jest bez pracy. Kryzys finansowy zmusza Greków do szukania pracy za granicą. Banki donoszą, że klienci wycofali z kont ponad jedną trzecią swoich oszczędności i trzymają je w domach pod łóżkami. „Bo kto by trzymał pieniądze w greckim banku?”.

Reklama

300 dni słonecznych

“To kraj, w którym jest 300 dni słonecznej pogody w ciągu roku”, zaczyna tłumaczyć przedsiębiorca. Twierdzi, że wkupując się do strefy euro, Grecja próbowała bezmyślnie naśladować inne kraje i w ten sposób sprzeniewierzyła swoje naturalne atuty i styl życia. „Praca w biurach jest dobra w krajach, gdzie jest dużo deszczu”, mówi. „Grecy nie potrzebują siedzieć w biurach. Ateny rozrosły się prawie dwukrotnie w ciągu kilku dekad – stanowią teraz połowę populacji kraju! To oznacza dwie godziny stania w korku! Po tym, jak weszliśmy do strefy euro, mentalność całkowicie się zmieniła. Nagle wszyscy zaczęli się zachowywać tak, jakby znów żyli w małym miasteczku, w którym się urodzili i skąd muszą uciekać. Więc Grecy opuścili swoje wyspy i swoje wioski, przeprowadzili się do miasta i stali się maniakami. Zaczęli oczekiwać pożyczek i datków”.

Zdaniem Evmorfidisa, grecka mentalność jest rozdmuchaną wersją amerykańskiego konsumpcjonizmu, opartego na dążeniu do zadłużania się z dawnych czasów. „Grek wziąłby pożyczkę, żeby kupić sobie luksusowe auto i móc powiedzieć: zobacz, mam pieniądze. To wariactwo! Spotkam kogoś, kogo dawniej znałem i nagle on mi zaczyna opowiadać o rynku akcji. Ja mówię: Daj spokój, człowieku! Co ty wiesz o giełdzie? Porozmawiajmy o jabłkach i oliwkach.”

Imitowanie niemieckiego stylu życia

Jak czytamy w komentarzu Business Insidera do reportażu "NYT", z wypowiedzi bohatera można uchwycić sedno greckiego problemu. Jednym z założeń unii walutowej było przecież, to, że kraje peryferyjne mają stać się konkurencyjne, naśladując inne, te bogatsze. „W teorii, to imitowanie miało przybrać formę zwiększonej konkurencyjności w przemyśle. W praktyce, naśladownictwo przybrało formę obsesji posiadania kredytu, samochodu i obracania na giełdzie”. Powierzchownie miało to wszystko wyglądać jak wzrost gospodarczy, w rzeczywistości nim nie było.

Potwierdza się także stereotyp, że w kraju, w którym jest 300 dni słonecznych rocznie, dążenie do „niemieckiego stylu życia” jest nierealne – podsumował Business Insider.

>>> Polecamy: Widmo bankructwa Grecji: Europa przygotowana na „dzień X”

Życie z oszczędności

Autor reportażu opublikowanego w "NYT" podróżował przez całą Grecję. Jak mówi, Grecja daje nam obraz tego, co niesie ze sobą załamanie gospodarcze w tak dużym kraju.

W jednym z domów w Tesalonikach mieszka małżeństwo z synem. Kobieta jest jednym z czołowych bankierów w Grecji. Nie chciała podać nazwiska ze względu na swojego pracodawcę. Pytana o to, co przyniesie przyszłość, powiedziała: „W zeszłym tygodniu, kiedy siedziałam w jednej z kawiarni w Larissa, podszedł do mnie pewien dobrze ubrany mężczyzna w wieku 60 lat. Grzecznie zapytał mnie, czy mógłby wziąć sobie ciastko, które dostałam do kawy. Dobrze słyszeć o firmach, które odnoszą sukces. Ale grecka rzeczywistość to ten mężczyzna, który zapytał mnie o ciastko. Na razie jeszcze nie widać skutków kryzysu, bo ludzie żyją z oszczędności. Wkrótce jednak oszczędności się skończą. Myślę, że przed końcem 2012 roku, zobaczymy inną Grecję, i prawdziwą biedę”.