Najpierw węgierski rząd zmienił porządek konstytucyjny. Teraz rumuński gabinet zmierza do niekonstytucyjnego obalenia tamtejszego prezydenta.
Victor Ponta, rumuński premier, nie jest prawicowym radykałem na modłę węgierskiego Viktora Orbana. Istnieją jednak niepokojące podobieństwa w metodach, które stosuje jego centrolewicowa koalicja w celu umocnienia swojej władzy, od kiedy zastąpiła centroprawicowy rząd, który upadł w kwietniu.
Koalicja Ponty zagroziła wymianą sędziów trybunału konstytucyjnego, których decyzje jej się nie podobają. Wykorzystała nadzwyczajne dekrety, by ograniczyć nadzór trybunału nad decyzjami parlamentu i zastąpiła rzecznika praw obywatelskich, ważną figurę w porządku demokratycznym, swoim zausznikiem. Próbowała również zmienić przepisy o referendum, tak by łatwiej było usunąć prezydenta Traiana Basescu. Ten wprawdzie jest postrzegany przez Rumunów jako reprezentant skorumpowanej elity. Jeżeli jednak nowemu rządowi nie podoba się to, co robi Basescu, powinien poczekać do wyborów zaplanowanych na 2014 r. Skoro Rumuni mają dość Basescu, będzie to okazja, by go odprawić.
Zachowanie rumuńskiego rządu stanowi zagrożenie zarówno dla Rumunii, jak i innych krajów. Grozi wstrzymaniem wartej 5 mld euro linii kredytowej od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a także unicestwieniem stabilizacji fiskalnej osiągniętej dzięki wielkim wyrzeczeniom Rumunów i programowi ratunkowemu MFW w wysokości 20 mld euro. To także zły przykład dla europejskich sąsiadów. A ponieważ wiele państw zachodnioeuropejskich uważa, że Rumunia i Bułgaria zostały przyjęte do Unii przedwcześnie, może to skomplikować europejskie nadzieje innych bałkańskich kandydatów.
Reklama
UE zareagowała na wydarzenia w Rumunii szybciej niż w przypadku Węgier, sygnalizując, że może nałożyć ograniczone sankcje na kraje, które zbaczają z demokratycznej ścieżki. Ponta zadeklarował, że będzie przestrzegał konstytucji i rządów prawa i skoryguje wszelkie błędy wskazane przez Brukselę. UE powinna trzymać go za słowo i jasno dać do zrozumienia Budapesztowi, Bukaresztowi i wszystkim innym stolicom, które chciałyby sięgnąć do podobnych metod, że w tym klubie obowiązują jednak pewne zasady i że jest on zdeterminowany, by ich przestrzegać.