Rozpoczęte przez szefa Rady Europejskiej Van Rompuya konsultacje ws. osobnego budżetu centralnego dla eurolandu grożą pomniejszeniem negocjowanego właśnie budżetu całej Unii.

Chodzi o coś na kształt funduszu socjalnego na walkę z bezrobociem w eurolandzie.

W ramach zacieśniania eurolandu Herman Van Rompuy rozpoczyna konsultacje z krajami UE m.in. na temat propozycji centralnego budżetu eurolandu i specjalnego parlamentu strefy euro. Te konsultacje mają służyć przygotowaniu szczytu UE 19 października. W piątek szef gabinetu Van Rompuya spotyka się w tej sprawie w Brukseli z polską delegacją pod kierownictwem ministra ds. europejskich Piotra Serafina. Rozmowy oprócz unii walutowej i gospodarczej mają też dotyczyć ostatnich propozycji ws. unii bankowej.

"Pełnoprawna unia fiskalna oznaczałaby większe kompetencje na poziomie europejskim, jak np. stworzenie resortu finansów (ang. treasury office) i budżetu centralnego, którego rola i funkcje będą musiały zostać zdefiniowane" - brzmi dokument zbierający podstawowe założenia do konsultacji z państwami członkowskimi, który przygotował Van Rompuy w ubiegłym tygodniu. To pierwszy dokument unijny, w którym idea osobnego budżetu tylko dla siedemnastki pojawiła się w tak jednoznaczny sposób.

Taki centralny budżet eurolandu - wynika z dokumentu - mógłby nawet rozpocząć "ograniczoną emisję" wspólnych papierów dłużnych, by zapobiec szerzeniu się kryzysu zadłużenia strefy euro.

Reklama

Rzecznik Komisji Europejskiej Olivier Bailly pytany przez PAP przyznał kilka dni temu, że KE jest współautorką dokumentu ws. zacieśniania eurolandu. "To nie są jeszcze formalne propozycje, tylko kwestie do debaty" - zastrzegł Bailly. Ale dodał, że przewodniczący KE Jose Barroso w przemówieniu o stanie UE w Parlamencie Europejskim mówił o konieczności posiadania przez euroland "własnych źródeł budżetowych".

Co oznacza osobny centralny budżet eurolandu albo "własne źródła budżetowe", nie wyjaśnił. Nie wyjaśnia też tego dokument Van Rompuya. Ale dwa źródła unijne, z którymi rozmawiała PAP, wskazują, że mogą to być "fundusze socjalne", by wynagradzać państwa eurolandu, jak Włochy, które przeprowadzają teraz radykalne reformy oszczędnościowe. Z takiego funduszu miałyby być finansowane np. działania skierowane na walkę z bezrobociem, czyli tak jak w przypadku unijnych funduszy spójności i społecznych, tyle że tym razem - tylko dla strefy euro. Pomysłodawcą takiego funduszu socjalnego eurolandu są Niemcy - mówią źródła. Berlin nie zgadza się na jakąkolwiek formę uwspólnotowienia długu i fundusz socjalny eurolandu miałby być taką "zastępczą" nagrodą za reformy dla państw południa strefy euro.

Formalnie nie są jednak znane żadne szczegóły "budżetu centralnego eurolandu": ani kiedy taki budżet miały zacząć istnieć, ani tym bardziej, jakiej miałby być wielkości. Dotychczas same kraje strefy euro nie wypowiadały się publicznie na temat tej propozycji; nie wiadomo, czy w ogóle cała "17" na nią się zgodzi.

Mimo tych wielu "ale" i bardzo wczesnego etapu dyskusji polscy europosłowie, z którymi rozmawiała PAP, wyczuwają duże niebezpieczeństwo dla państw spoza euro i dla integralności Unii Europejskiej.

"Jak już dziś mówi się o budżecie strefy euro, to zaraz pojawią się osobne fundusze dla strefy euro, i jeśli my będziemy poza tym wszystkim, to nie ma cudów. To będzie miało wpływ na rynek wewnętrzny" - powiedziała w piątek PAP europosłanka Danuta Huebner.

"To bardzo niepokojące. Choć to są dopiero propozycje do konsultacji, które trzeba oprotestować. To pokazuje, w jakim kierunku zmierza ta debata: pierwsza prędkość Unii się krystalizuje" - mówił z kolei europoseł PO Jacek Saryusz-Wolski, nawiązując do podziału Europy na "dwie prędkości": szybciej i mocniej integrującą się strefę euro oraz całą resztę. Saryusz-Wolski zwraca uwagę, że jeśli uwzględnić zaangażowanie państw strefy euro w fundusze ratunkowe EFSF i EMS, to taki budżet eurolandu będzie znacznie większy niż obecny budżet UE, wynoszący obecnie około 1 proc. PKB, co oznacza "znacznie większą solidarność" w eurolandzie niż w "27".

Niebezpieczne jest także to, że debata o zacieśnianiu eurolandu pokrywa się czasowo z trwającymi obecnie negocjacjami ws. wieloletniego budżetu całej UE na lata 2014-20. Co prawda Komisja Europejska mówi, że to dwie osobne sprawy, których nie należy łączyć, ale innego zdania mogą być kraje UE, zwłaszcza płatnicy z eurolandu, którzy mieliby łożyć na oba budżety.

"Każdy budżet dla +17+ to w konsekwencji zabieranie pieniędzy budżetowi UE" - powiedział dyplomata nowego kraju UE.

Budżetowi UE dla wszystkich 27 państw poświęcony będzie nadzwyczajny szczyt w listopadzie - zarówno KE, jak i cypryjska prezydencja liczą, że przywódcy osiągną na nim polityczne porozumienie, tak by do końca roku osiągnąć ostateczne porozumienie także z Parlamentem Europejskim. Wskazują, że także Berlinowi, największemu płatnikowi UE, zależy, by zakończyć ten trudny temat jak najszybciej przed kampanią przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Na nieformalnym posiedzeniu ministrów ds. europejskich w sprawie budżetu w Nikozji pod koniec sierpnia negocjacje nie posunęły się wiele do przodu. Kraje wciąż kłócą się o to, na co wydawać unijne środki, a przede wszystkim kraje płatnicy netto podtrzymały żądanie cięć rzędu 100-150 mld euro, a Wielka Brytania - nawet 200 mld euro w stosunku do propozycji KE, która opiewa na 988 mld euro.

Debata o zacieśnianiu eurolandu ma - zgodnie z decyzją przywódców na szczycie w czerwcu - zakończyć się przyjęciem w grudniu raportu z propozycjami i mapą drogową. A na październikowym szczycie UE Van Rompuy przedstawi tzw. raport połówkowy. Dlatego już w przyszłym tygodniu rozpoczynają się konsultacje z krajami oraz Parlamentem Europejskim.