Holandia nie rezygnuje z polityki oszczędnościowej. Nowy rząd, który wspólnie utworzą liberalna VVD i Partia Pracy, zapowiedziały w umowie koalicyjnej, że w ciągu najbliższych czterech lat zmniejszą wydatki państwa o 16 miliardów euro.
Porozumienie zawarli w poniedziałek przywódcy obu ugrupowań – dotychczasowy premier Mark Rutte z VVD i Diederick Samsom. Rozmowy o koalicji trwały 47 dni, czyli jak na Holandię dość krótko. Na dodatek będą ją tworzyły tylko dwie partie, więc jest szansa, że program cięcia deficytu budżetowego tym razem uda się zrealizować. To właśnie rozbieżności w sprawie polityki oszczędnościowej doprowadziły do upadku poprzedniego gabinetu Rutte.
Nowy rząd, który powinien powstać w ciągu tygodnia, podniesie wiek emerytalny do 67. roku życia w 2021 r., zmniejszy wysokość zasiłków dla bezrobotnych, zniesie dopłaty do opieki zdrowotnej, ograniczy ulgi podatkowe dla posiadaczy nieruchomości i będzie wliczał pakiety medyczne do całości dochodu. Planowane są także reforma rynku pracy i ograniczenie wydatków na administrację. To wszystko ma spowodować, że deficyt budżetowy, który w przyszłym roku wyniesie 2,6 proc. PKB, spadnie w 2017 r. do 1,5 proc. Ale ubocznym efektem tego będzie zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego o ok. 0,2 pkt proc. rocznie.
– Zdajemy sobie sprawę, że te działania dotkną każdego mieszkańca Holandii. Każdy je odczuje. Ale uważamy, że jest to konieczne, by nasz kraj wyszedł z tego kryzysu silniejszy – powiedział Rutte, który jako lider największej partii w parlamencie pozostanie szefem rządu.
Reklama
Obaj politycy nie wykluczyli dalszej pomocy dla zadłużonych krajów strefy euro, ale będzie ona uzależniona od podjęcia przez nie konkretnych reform. – Jesteśmy gotowi pomagać we wzmocnieniu Unii Europejskiej, ale nie za wszelką cenę – zadeklarowali.
Dotychczasowy minister finansów Jan Kees de Jager był jednym z najbardziej zdeklarowanych zwolenników rygorystycznej dyscypliny budżetowej i zwolennikiem forsowanej przez Niemcy polityki oszczędności. Zdaniem analityków jego prawdopodobny następca Jeroen Dijsselbloem z Partii Pracy może trochę złagodzić retorykę, ale istota polityki pozostanie taka sama. – Trudno uzasadniać cięcia w wydatkach na służbę zdrowia czy opiekę socjalną, jeśli się jednocześnie wysyła pieniądze do innych krajów Europy – mówi dziennikowi „The Wall Street Journal” Marcel Boogers, politolog z uniwersytetu w Tilburgu. – Dijsselbloem ma bardziej koncyliacyjny charakter i będzie podczas negocjacji składał więcej propozycji, ale nadal będzie prowadził mniej więcej taką samą politykę – dodaje Adriaan Schout, wicedyrektor instytutu analitycznego Clingendael Institute z Hagi. Uważa on jednak, że ze względu na obecność w koalicji Partii Pracy Holandia poluzuje trochę bliską do tej pory współpracę z Niemcami na rzecz Francji.