W głosowaniu, uznanym za test nastawienia Holendrów wobec UE, wygrały dwie proeuropejskie partie centrum, a przegrały skrajne, eurosceptyczne i populistyczne.

Wynik sugerowały już sondaże przedwyborcze, dające prowadzenie Liberalnej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) premiera Marka Ruttego oraz Partii Pracy (PvdA).

Jednak wygrały one niespodziewanie wysoko - liberałowie uzyskali najlepszy wynik w swojej historii (41 miejsc w 150-osobowym parlamencie), a Partia Pracy - najlepszy od ponad dekady (39 miejsc).

Wyborcy odrzucili eurosceptyków z Partii Socjalistycznej oraz antyimigracyjną Partię Wolności (PVV) Geerta Wildersa, która tym razem próbowała przyciągnąć wyborców postulatem wyjścia z UE. Jednak w wyborach straciła 11 z 24 mandatów. Według Reutersa, wyborcy ukarali Wildersa za doprowadzenie do upadku rządu Ruttego w kwietniu br. na tle sporu o środki oszczędnościowe, co wymusiło przedterminowe wybory.

Reklama

Odrzucając partie antyeuropejskie, Holendrzy potwierdzili swój stereotyp pragmatycznego społeczeństwa - komentuje BBC News. Zaś "Financial Times" podkreśla, że Holandia wyróżniła się na tle innych krajów UE, gdzie partie marginalne zyskiwały w wyborach z powodu kryzysu w strefie euro i kroków oszczędnościowych.

Jednak rezultaty mogą zawyżać rzeczywiste poparcie dla proeuropejskich partii - ostrzega "FT". VVD i PvdA zyskały na "głosowaniu strategicznym": wyborcy i z lewa i z prawa w ostatniej chwili zadecydowali, że nie zagłosują na mniejsze partie, a oddadzą głosy na większe, po obu stronach politycznego spektrum. Zarazem, że dynamiczna kampania lidera Partii Pracy Diederika Samsoma odciągnęła wyborców od socjalistów.

Wynik wyborów to "ostrożna akceptacja" Holendrów dla Europy - potwierdza Associated Press.

Przypomina ona, że Holendrzy są sfrustrowani koniecznością zaciskania pasa i jednocześnie wspierania finansowego krajów południa Europy, które uznają za notorycznie niezdyscyplinowane w sprawach budżetu.

Próbując określić nastroje wyborcze, obserwatorzy zauważali, że Holandii w przeszłości zdarzały się chwile antyunijnych nastrojów, które tym razem mogły się pogłębić. Socjolog Paul Scheffer ostrzegł w rozmowie z "Le Monde", że "trzeba zdawać sobie sprawę" z głosów w społeczeństwie, które wyrażają obawę przed Europą i globalizacją.

Zarazem, jak pisze BBC News, dla większości Holendrów w sporze o Europę nie chodzi o wyjście z Unii, ale o to, co zrobić, by UE była efektywna dla Holandii.

Na razie wiadomości są optymistyczne: wyborcy w kluczowym kraju Unii wybrali partie popierające kroki na rzecz uratowania strefy euro. Zdobyły one wystarczająco dużo głosów, by próbować stworzyć stabilną koalicję.

Rutte zapewnił już, że postara się powołać koalicję jak najszybciej, ale formalne rozmowy zaczną się dopiero w przyszłym tygodniu. Samsom zapowiedział, że w rozmowach będzie mocno się targował.

Poglądy Partii Pracy na kryzys w strefie euro zbliżają ją do Francji i jej socjalistycznego prezydenta Francoisa Hollande'a - recepta na kryzys to wzrost wydatków na tworzenie miejsc pracy. Liberałowie opowiadają się za linią kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Kładą nacisk na oszczędności i ograniczenie deficytu budżetowego.

Te różnice zostaną wygładzone w prawdopodobnej koalicji. Obie partie "są skazane na współpracę, Holendrzy chcą stabilnego rządu" - powiedział AP politolog Andre Krouwel.

W debacie przedwyborczej mniejszą rolę niż wcześniej odgrywała kwestia imigracji. Jak powiedział Scheffer "Le Monde", Holendrzy coraz bardziej zdają sobie sprawę z nieodwracalnego charakteru imigracji i z tego, że część problemu leży w sferze edukacji i rynku pracy.

Centralne miejsce w debacie zajęła Europa. Korzyści z członkostwa UE podkreślali przedsiębiorcy: główne stowarzyszenie pracodawców na swej siedzibie wywiesiło hasło: "Głosuj na Europę i swoje miejsce pracy".

Gospodarka Holandii, napędzana przez eksport, skorzystała na wspólnym europejskim rynku - przypomina AP.

Przewiduje ona, że po wyborach Holandia pozostanie "twardym rozmówcą" w strefie euro, opierającym się finansowaniu zadłużonych krajów strefy. Nie będzie jednak kwestionować wspólnych francusko-niemieckich wysiłków na rzecz przezwyciężenie kryzysu.