Jeśli chcą utrzymać tempo wzrostu, czekają je reformy. Państwa Next 11 (m.in. Wietnam) czekają, by zająć ich miejsce.
Niepokojące wieści dochodzą z każdego kraju grupy BRICS. Rządy i instytucje finansowe tną prognozy wzrostu na ten rok. Bank Światowy obniżył je dla Chin z 8,4 do 7,7 proc., Indii do 5,7 proc., Brazylii do 2,9 proc. Rosja ma się rozwijać w tempie 2,4 proc., prawie dwa razy wolniej niż jeszcze parę lat temu. Główną przyczyną problemów jest powolne wychodzenie z kryzysu, zwłaszcza w Europie. Ale kraje BRICS, choć zależne od światowej koniunktury, nie mogą polegać tylko na niej. W nadchodzących latach będą musiały dokonać poważnych wewnętrznych reform, jeśli chcą nadal mieć wysokie tempo wzrostu.
Chińska gospodarka wciąż rozwija się w godnym pozazdroszczenia tempie, spowolnienie jest jednak ewidentne. Utrzymanie statusu fabryki świata może być trudne, kraj jest bowiem bliski osiągnięcia punktu, w którym wyczerpują się zasoby taniej, niewykwalifikowanej siły roboczej. Rosną za to koszty, w niektórych branżach na tyle, że firmy przenoszą działalność produkcyjną do Wietnamu, a nawet z powrotem do USA. W dodatku Chińczycy się starzeją. Według U.S. Census Bureau populacja osiągnie swój szczyt w 2026 r., po czym średnia wieku gwałtownie pójdzie w górę.
Reklama
Pod tym względem w lepszej sytuacji znajdują się Indie, które niedługo będą miały największą i najmłodszą siłę roboczą na świecie. Mogą one jednak zmarnować ten atut, bo ci młodzi ludzie nie będą wykształceni. Jedna piąta społeczeństwa to analfabeci (dla porównania w Chinach zaledwie 7 proc.). Choć w Indiach znajdują się jedne z najlepszych uczelni technicznych na świecie, jest ich stanowczo za mało. Brakuje inżynierów, za dużo natomiast jest rolników. Są też inne, równie palące problemy. Indyjska biurokracja należy do najgorszych na świecie, korupcja jest wszechobecna, a infrastruktura fatalna.
Z kolei wzrost w Brazylii, Rosji i RPA jest silnie związany z cenami surowców. W przypadku pierwszych dwóch przede wszystkim energetycznych, a w efekcie kryzysu popyt na nie – i ceny – spadły. W RPA przemysł wydobywczy, oprócz spadających cen surowców, zmaga się też ze strajkami. Firmy planują zwolnienia, co w kraju z 25-proc. bezrobociem wywołuje silne tarcia.
Badacza krajów rozwijających się Ruchira Sharmę nie dziwi, że BRICS-y w końcu spowolniły. Tłumaczy to argumentem historycznym: dwucyfrowy wzrost jest nie do utrzymania przez ponad 10 lat. Wszystkie kraje, które rozwijały się w tempie ponad 5 proc. rocznie przez dekadę – takie jak Wenezuela w latach 50., Pakistan w 60. czy Irak w 70. – napotykały poważne problemy, zanim zdołały wejść w drugą dekadę wzrostu. Spośród krajów rozwijających się tylko co trzeciemu udało się rosnąć w tempie 5 proc. przez 10 lat. Mniej niż jednej czwartej udało się to przez dwie dekady. Tylko co dziesiąty cieszył się wzrostem przez trzy. Zaś cztery dekady nieprzerwanego wzrostu stały się udziałem zaledwie pięciu krajów: Malezji, Singapuru, Tajlandii, Korei Południowej i Hongkongu.
Zresztą w ubiegłej dekadzie rosły nie tylko kraje BRICS, lecz także cały świat. Tuż przed wybuchem kryzysu, w 2007 r. na świecie były tylko trzy kraje, których gospodarki się kurczyły. Światowy wzrost w poprzedniej dekadzie był napędzany tanim pieniądzem i kraje BRICS na tym skorzystały. Teraz kurek z pieniędzmi został zakręcony i czas łatwego wzrostu się skończył. Jeśli kraje BRICS chcą dalej rozwijać się w imponującym tempie, będą musiały na to zapracować. O potrzebie reform niech świadczy to, że żadnego z nich nie ma w czołówce rankingu Doing Business. Najwyżej znajduje się RPA, na 39. miejscu, ale potem jest już tylko gorzej. Chiny uplasowały się na 91. pozycji, następna jest Rosja, na 112. Daleka, 130. lokata przypada Brazylii. Indie znajdują się dwa oczka niżej.
Jeśli kraje BRICS są już passe, na ich zastąpienie gotowa jest grupa Next 11, czyli jedenastu mniejszych, ale dynamicznie rozwijających się gospodarek, m.in. Wietnamu, Nigerii i Indonezji. Na razie czeka je łatwy rozwój, prędzej czy później jednak tam też będą potrzebne reformy. Jak głębokie, niech świadczy to, że Bank Światowy w tegorocznej edycji rankingu Doing Business pochwalił Indonezję za usunięcie następującego utrudnienia dla biznesu: jeśli firma chce mieć przyłączony prąd, nie musi już w zakładzie energetycznym pokazywać rachunku za prąd sąsiada.
W rankingu Doing Business Chiny są na 91. miejscu a Rosja na 112.