W końcu czerwca zarejestrowanych było w naszym kraju prawie 75 tys. spółek z udziałem kapitału zagranicznego. To o ponad 27 proc. (16 tys.) więcej niż w tym samym okresie 2007 r. – wynika z danych GUS.

Rok 2007 to początek obowiązywania programu Rozwój Polski Wschodniej, który miał m.in. przyciągnąć do niej inwestorów. Ten wzrost był jednak zróżnicowany w poszczególnych regionach. Najmniej firm z kapitałem zagranicznym przybyło właśnie w województwach wschodnich, gdzie i tak było ich mało. Na przykład w woj. świętokrzyskim ich liczba wzrosła w ciągu sześciu lat zaledwie o 49 – do 579, w woj. warmińsko-mazurskim o 107 – do 995, a w podlaskim o 192 – do 628. Dla porównania, w woj. mazowieckim liczba firm z kapitałem zagranicznym podskoczyła o 7,9 tys. – do 29,2 tys., a w woj. dolnośląskim o 1,1 tys., do 6,9 tys. Regiony wschodnie powiększają dystans pomiędzy nimi a lepiej rozwiniętą częścią zachodniej Polski. Biedni pozostają biedni, bogaci się bogacą.

Nie pomogły unijne i krajowe pieniądze, które miały zwiększyć atrakcyjność inwestycyjną wschodnich województw. Nie pomogły również reklamy w renomowanych zachodnich pismach biznesowych takich jak „The Economist”. Na zasypywanie różnic między Polską A i B tylko w ramach specjalnego programu Rozwój Polski Wschodniej przeznaczono w latach 2007–2013 prawie 10 mld zł. – Regiony wschodnie są nadal w końcówce rankingów pod względem atrakcyjności inwestycyjnej. Tego nie da się zmienić w krótkim czasie – ocenia Adam Tomanek z Uniwersytetu w Białymstoku. Dodaje, że np. Podlasie jest zapóźnione pod względem infrastruktury drogowej, która jest niezbędna, by zachęcić inwestorów. – Mamy wprawdzie stosunkowo tanią siłę roboczą, ale to nie przesądza o inwestycjach, bo ważny jest też popyt. A jest on słaby ze względu na niskie dochody ludności, która w większości utrzymuje się z rolnictwa – twierdzi dr Tomanek.

Reklama

Jest jednak pewien wyjątek. – Zarówno na Podlasiu, jak i w woj. warmińsko-mazurskim rozwijają się szybko zagraniczne sieci handlowe. Ale przede wszystkim dlatego, że mają wielu klientów z Białorusi, Ukrainy i obwodu kaliningradzkiego. Natomiast mało jest inwestycji związanych z usługami i przemysłem. – Kapitał zagraniczny lokuje się częściej w tych regionach, gdzie widzi możliwość uzyskania lepszych i szybszych zysków. Czyli tam, gdzie są między innymi wyższe dochody ludności – uważa Marcin Peterlik z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. W województwach wschodnich trudniej też o wykwalifikowanych pracowników.

>>> Czytaj też: Rzeszów największym miastem studenckim w Unii Europejskiej

Duża część wykształconych osób wyjechała do pracy albo za granicę, albo do innych regionów kraju. – Powstaje tam błędne koło: nie ma inwestycji tworzących nowe miejsca pracy, więc ludzie wyjeżdżają, a jak nie ma dobrze wykształconych pracowników, to nie ma inwestycji – wyjaśnia Peterlik. Jest za to bezrobocie. Potwierdzają to ostanie dane. Stopa bezrobocia w lipcu wyniosła w woj. warmińsko-mazurskim 20,2 proc., w woj. świętokrzyskim i podkarpackim – 15,5 proc., woj. podlaskim – 14,5 proc., a lubelskim – 13,8 proc. przy 13,1 proc. średnio w kraju.

Nadal PKB, który jest jednym ze wskaźników zamożności, będzie we wschodnich województwach dużo niższy od średniej krajowej. W przeliczeniu na mieszkańca był on w 2010 r. niższy od średniej w woj. podkarpackim o 32,7 proc., w woj. lubelskim o 32,4 proc., w woj. podlaskim o 27,3 proc., warmińsko-mazurskim o 26,6 proc., w świętokrzyskim o 24,2 proc.

Zapraszamy także do sprawdzenia mapy polskiego bezrobocia, która wskazuje, że najtrudniej o pracę właśnie w województwach wschodnich. Natomiast z mapy zarobków i wydatków wynika, że różnice w płacach między ubogimi i bogatymi regionami nie są tak duże, jak dysproporcje w wydatkach na zakupy ich mieszkańców.