Ale to nie ewentualny plagiat wzbudził najwięcej emocji, tylko podejrzenie, że „Georgialiki” za aktorkę kabaretową napisał ghostwriter. – Książkę „Georgialiki” Katarzyna Pakosińka napisała sama – zapewnia nas Małgorzata Matuszewska z agencji PR obsługującej wydawnictwo Pascal.
Wcześniej spekulowano jednak, że za zapożyczeniami z blogu stoi ghostwriter, który po prostu wyświadczył znanej kabareciarce niedźwiedzią przysługę. Wybuchła debata o tym, jak dzielić odpowiedzialność w takiej sytuacji.
Wojciech Machała z Uniwersytetu Warszawskiego przyznaje, że jeśli doszłoby do takiego przypadku, to odpowiedzialność za naruszenie prawa niewątpliwie leży po stronie ghostwritera. Otwarte pozostaje pytanie, czy do odpowiedzialności można pociągnąć osobę, która de facto nie jest autorem książki, tylko firmuje ją swoim nazwiskiem.
Sytuację komplikuje to, że z punktu widzenia polskiego prawa autorskiego ghostwriter jest po prostu twórcą, a jako taki nie może się zrzec praw do autorstwa. Może jedynie się zobowiązać, że nie będzie z nich korzystał, lub upoważnić do korzystania osobę trzecią. – Można się nawet zastanawiać, czy firmowanie tekstu autora nazwiskiem celebryty nie jest naruszeniem praw osobistych. Myślę, że gdyby ghostwriter zmienił zdanie, mógłby z łatwością dowieść swoich praw autorskich. Jednocześnie jednak naraziłby się na karę za złamanie umowy – ocenia Machała.
Reklama
Zdaniem eksperta potencjalnego celebrytę można byłoby pociągnąć do odpowiedzialności w okolicznościach, kiedy on sam ma pomysł na książkę, znajduje kogoś, kto ją napisze, nabywa prawa do tekstu, a później na własną rękę szuka wydawnictwa. W sytuacji, w której to wydawnictwo podpisuje umowy z celebrytą i ghostwriterem, autorzy skopiowanego tekstu mogliby się domagać odszkodowania od wydawnictwa i ghostwritera, a od celebryty ewentualnie zadośćuczynienia za przypisanie sobie autorstwa ich utworu, czyli mówiąc profesjonalnie – naruszenia autorskich praw osobistych.
Ghostwriterzy za swoją pracę otrzymują od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Zazwyczaj kwota nie przekracza 20 tys. zł. Wysokość wynagrodzenia jest uzależniona m.in. od sławy osoby, z którą ma się pracować, a także od tego, czy ghostwriter będzie chciał otrzymywać procent dochodu ze sprzedaży. Więcej na rękę dostają oczywiście ci, którzy zrezygnują z procentu. Stawkę czasem podwyższa także rezygnacja z własnego nazwiska na okładce.
– Wyżyć się z tego nie da – mówi Katarzyna, warszawska dziennikarka i ghostwriterka, wskazując, że przed pisarzami z cienia stają zadania o różnym stopniu trudności. – Moje ostatnie zadanie było proste: ktoś opowiedział mi swoją historię, a ja ją uporządkowałam. Oczywiście pomysł trzeba mieć swój, ale materiał jest w zasadzie gotowy. Ale już moja koleżanka ze swojego bohatera musiała wszystko wyciągać obcęgami – zwierza się ghostwriterka.
Różny jest także rodzaj twórczości, jakiego wymaga się od ghostwriterów. Katarzyna wspomina, że jej pierwszym zleceniem było opisanie historii nieżyjącego już polityka. Drugim – wywiad rzeka, bo trend był taki, że czytelnik chciał czegoś bardziej autentycznego. A w jej ostatnim zleceniu bohater miał już opowiadać historię własnymi słowami.
Korzyści ze współpracy odnosi także bohater – nie tylko wizerunkowe. W przypadku wywiadów rzek branżowa plotka głosi, że duże nazwisko ze świata polityki zainkasowało kiedyś 20 tys. zł. Prezes wydawnictwa Iskry Wiesław Uchański mówi, że w przypadku wywiadów ze znanymi osobami honorarium może być dzielone 60 do 40. – Ale może też być 50/50 albo 30 do 70, jeśli znana osoba poświęci dużo czasu, a spisujący pełni funkcję tylko nieco większą niż maszynistka – mówi prezes. To by wskazywało, że autorzy takich wywiadów otrzymują do 10 tys. zł.
Przemysław Ćwikliński, autor kilkunastu książek znanych osób, w tym biografii Andrzeja Leppera, opowiada o kulisach zawodu ghostwritera.
Czytaj na Dziennik.pl