Około 5-10 lat po rozpoczęciu kariery zawodowej (czyli około 30. roku życia) wynagrodzenia stabilizują się, nie ulegając większym zmianom aż do wieku okołoemerytalnego, wynika z raportu NBP „Badanie ankietowe rynku pracy". - Potem czynniki te się stabilizują i w oczach pracodawcy nie widać znaczącego skoku kwalifikacji. Dodatkowo po takim stażu pracy, często dochodzimy już do swoistej granicy rozwoju płacowego danej firmy – mówi Bartosz Kaczmarczyk, prezes Loyd S.A. do którego należy Polski Holding Rekrutacyjny.

Są dwa powody: po pierwsze pracownicy przed 22. rokiem życia to osoby bez wyższego wykształcenia, a odsetek ten rośnie do 50 proc. w populacji osób pracujących po 22. roku życia.; po drugie młodzi pracownicy zdobywają przed 30-tką umiejętności z perspektywy pracodawców niezbędne, których nie nabywają w trakcie edukacji formalnej.

Pracownicy po 30. roku życia mogą oczywiście powalczyć o wyższe wynagrodzenie, ale wymaga to podniesienia kwalifikacji, zmiany miejsca zamieszkania lub profesji.

Stopa bezrobocia osób młodych, czyli poniżej 30. roku życia, jest ponad trzy razy wyższa niż w pozostałych grupach, natomiast stopa bezrobocia osób w tzw. wieku niemobilnym (powyżej 45. roku życia) jest znacznie poniżej przeciętnej, co mogłoby sugerować, że oczekiwania płacowe osób młodych są przeszacowane, a osób starszych zgodne z rynkiem pracy. W rzeczywistości jednak skala niedopasowania oczekiwań do stawek rynkowych wydaje się niezależna od wieku – w szczególności osoby młode skłonne byłyby pracować za kwotę netto niższą niż obecnie pracujący o takich samych charakterystykach, piszą autorzy raportu. Preferencje wobec charakteru podejmowanej pracy również się zasadniczo nie różnią w grupach wiekowych.

Reklama

>>> Polecamy: Wkrótce świat będzie należał do seniorów. I gospodarka się dostosuje

Można zatem wyciągnąć wniosek, że zatrudnianie na czas określony osób starszych kosztem młodszych odzwierciedla raczej preferencje pracodawców niż pracowników. - Badanie pokazuje też jednoznacznie, że pracodawcy notorycznie popełniają błędy przy definiowaniu procesów rekrutacji, zbyt eksponując znaczenie doświadczenia, a mniej znaczenie kompetencji. To stanowi źródło problemu – uważa Bartosz Kaczmarczyk.

Kolejny powód niższej aktywności zawodowej osób młodych to studia (immatrykulacja na uczelnie wyższe niezmiennie rośnie) oraz inwestowanie czasu i wysiłku w podnoszenie kwalifikacje i nabywanie uprawnień. Zazwyczaj jest to rozsądna decyzja, bo w tej grupie inwestowanie w podnoszenie kapitału ludzkiego jest relatywnie bardziej opłacalne niż w innych grupach i realnie przekłada się na wyższe płace w przyszłości.

>>> Czytaj również: Janusz Lewandowski: Polska choruje na masowy pęd do dyplomów szkół wyższych