Wiąże się to przede wszystkim z zapowiadaną podwyżką opodatkowania firm sektora miedziowego. Zwycięstwo Bachelet wywołało w polskich mediach lawinę komentarzy m.in. na temat nieuchronnego spadku opłacalności inwestycji KGHM w Chile.
Ale podwyższenie podatków nie jest bynajmniej problemem dla zagranicznych firm inwestujących w tym kraju. Wprowadzenie nowych stawek podatkowych dla firm miedziowych było zapowiadane od dawna. Wielu szefów firm twierdzi, że podatki te nie stanowią kluczowego problemu. Już w 2012 r. dotychczasowy prezydent Sebastian Pinera podwyższył te podatki z poziomu 20 proc. do 22 proc. Zapowiadana przez Bachelet kolejna podwyżka nie wzbudza nadmiernych kontrowersji, tak długo jak będzie ona w rozsądnych granicach. Deklaracja Bachelet nie niepokoi głównych graczy w chilijskim przemyśle miedziowym, a jedynie niektóre najsłabsze firmy tej branży. Powszechnie uważa się, że niższe koszty produkcji z nawiązką zrekompensowałyby podwyżkę obciążeń fiskalnych.
Obecnie obowiązujące przepisy o opodatkowaniu firm w przemyśle miedziowym Chile pochodzą z lat 70. Od tego czasu przybyło wiele nowych kopalń oraz pojawiło się wielu inwestorów zagranicznych. Bachelet uważa, że obowiązujący system opodatkowania inwestorów zagranicznych jest (w całej gospodarce chilijskiej, nie tylko w górnictwie miedziowym) przestarzały i wymaga pilnego dostosowania do czasów współczesnych, a największe zmiany odczują nowi inwestorzy. Rozwiązanie licznych problemów społecznych kraju będzie możliwe pod warunkiem zwiększenia obciążeń fiskalnych dla sfer biznesu. Należy pamiętać o tym, że Chile konsekwentnie realizuje politykę nadwyżki budżetowej i nie zamierza zmieniać tej filozofii gospodarowania. Dla realizacji zwiększonych potrzeb społecznych (np. obniżenie kosztów edukacji, poprawa ochrony zdrowia i systemu emerytalnego) niezbędna jest korekta obciążeń podatkowych przedsiębiorstw krajowych i zagranicznych. Podkreśla się jednak, że nowe władze będą dążyły do rozsądnych rozwiązań kompromisowych.
W rzeczywistości inwestorzy zagraniczni w sektorze miedziowym (w tym KGHM) zmagają się w ostatnich 2–3 latach z drastycznym wzrostem cen energii elektrycznej, ostrymi regulacjami w dziedzinie ochrony środowiska, wzrostem kosztów pracy i ogólnym wzrostem kosztów wydobycia miedzi. Jednocześnie cena giełdowa miedzi nie wykazuje tendencji wzrostowej.
Reklama
Chile ma najwyższy koszt energii elektrycznej w Ameryce Łacińskiej (znacznie wyższy niż w sąsiednim Peru, które jest poważnym konkurentem w produkcji miedzi). W tej chwili wydatki na energię w tym kraju stanowią 20 proc. kosztów całkowitych wytwarzania miedzi (w 2020 r. osiągną poziom nawet 35–45 proc.). Kolejnym problemem są wyśrubowane przepisy w sferze ochrony środowiska naturalnego. Sprawiają one, że coraz trudniej jest uzyskać zgodę na realizację kolejnych projektów. Każdy projekt inwestycyjny musi być zgodny z prawem środowiskowym i za każdym razem sąd musi wyrazić zgodę na realizację inwestycji w danym miejscu. W sposób oczywisty inwestycje w przemyśle wydobywczym wywołują więcej kontrowersji odnośnie do środowiska naturalnego niż inwestycje w handlu, bankowości czy w edukacji. Przemysł wydobywczy musi zainwestować ogromne środki w kapitałochłonne odsalarnie wody, ponieważ w głównych ośrodkach wydobywczych na Atakamie nie ma już możliwości korzystania z wody górskiej. Szacuje się, że koszty budowy tych odsalarni przekroczą poziom 3 mld dol. (dotyczy to także kopalń miedzi KGHM w Sierra Gorda). >>> Czytaj więcej o inwestycji w Sierra Gorda
Od 2002 r. koszty produkcji miedzi w Chile wzrosły o 190 proc., a w ostatnim okresie rosną średnio o 20 proc. rocznie. Dla porównania średni wzrost kosztów produkcji miedzi na świecie był w tym samym okresie dwukrotnie niższy. Odrębną kwestię stanowią rosnące roszczenia wobec firm (w zakresie corporate social responsibility) ze strony społeczności lokalnych żyjących na obszarach, gdzie wydobywana jest ruda. Niekiedy żądania i protesty mieszkańców przybierają bardzo ostre i drastyczne formy.
Chilijska agencja ryzyka Feller Rate poinformowała, że wszystkie te czynniki zmniejszają radykalnie atrakcyjność inwestycyjną górnictwa w tym kraju. Oznacza to dla firm konieczność działania w nadchodzących latach w trudnych warunkach. Drastycznie ograniczy to zyskowność przedsiębiorstw. Wielu specjalistów sektora miedziowego zgadza się, że wysokie koszty są obecnie zaporą wobec inwestorów zagranicznych. Nikt jednak nie ma wątpliwości co do tego, że każda licząca się firma w branży miedziowej powinna być obecna w Chile. Szkoda tylko, że KGHM nie zainwestował tam już 10–15 lat temu. Byłby dzisiaj w zupełnie innej sytuacji. Długofalowe korzyści związane z obecnością KGHM w Chile są bezsporne. Wielkie firmy międzynarodowe w sektorze miedziowym (do których zalicza się także nasz KGHM) nie mogą pomijać w swoich projektach inwestycyjnych tego kraju. A o ostatecznym wyniku tej inwestycji przesądzi zarządzanie całym przedsięwzięciem, w tym umiejętności znalezienia wspólnego języka z chilijskimi instytucjami państwowymi i organizacjami społecznymi centralnymi i lokalnymi, do czego niezbędna jest odpowiednia ekspertyza. Wyzwanie przed KGHM jest zaś podwójne: nie tylko, żeby wyjść na swoje, lecz także żeby pokazać, że duże polskie firmy potrafią sobie dać radę jako gracze globalni.

>>> Polecamy: KGHM wejdzie na Czarny Ląd? "Afryka jest kontynentem przyszłości"

ikona lupy />
Ryszard Piasecki profesor w Uniwersytecie Łódzkim oraz w SAN, były ambasador RP w Chile / Dziennik Gazeta Prawna