W ekonomii nie jest łatwo zachować otwarty umysł. Taki jest przynajmniej wniosek, jaki można wyciągnąć z doświadczeń wykładowcy Sakira Devrima Yilmaza z Uniwersytetu w Manchesterze.

Yilmaz podjął się nauczania studentów zagadnień, które nie znajdowały się w zwykłym programie nauczania. Wieczorami proponował nieformalny kurs, obejmujący tematykę związaną z ostatnim kryzysem ekonomicznym. Kursy obejmowały dzieła Hymana Minsky’ego na temat niestabilności rynków oraz historie baniek spekulacyjnych, manii i kryzysów.

Wydział ekonomii Uniwersytetu w Manchesterze odmówił dopuszczenia kursu do oficjalnej oferty programowej – chociaż ponad 250 studentów wyraziło zdecydowane zainteresowanie nim. Co więcej, uniwersytet zakończył niedawno, ku przerażeniu studentów, umowę z Yilmazem.

Kontrowersje, jakie powstały wokół Yilmaza, oddają szersze zjawisko protestów wśród studentów ekonomii. W ciągu ostatniego roku utworzyli oni 42 różne stowarzyszenia protestacyjne, w których brali udział przedstawiciele 19 krajów. Studenci są już znudzeni perwersyjnym wręcz zawężaniem ekonomicznego programu nauczania, które miało miejsce na przestrzeni kilku ostatnich dekad.

Reklama

Jeśli przyjrzymy się dyskusjom na blogach, wielu ekonomistów uważa, że uniwersytet postąpił słusznie, stawiając opór wykładowcy. Młode i podatne na wpływy umysły nie powinny być wystawiane na działanie różnych podejść do teorii ekonomii. Zamiast tego uczniowie powinni przyswajać klasyczny kanon wiedzy, oparty teorii racjonalnego wyboru oraz konwergencji ku łagodnej równowadze. Tymczasem koncepcje te w ostatniej dekadzie okazały się spektakularną klapą.

Sakir Yilmaz nie jest naiwnym studentem pierwszego stopnia, który jak dotąd nie doceniał dziedziny zaawansowanych matematycznych technik, stosowanych w ekonomii. Jest on posiadaczem tytułu naukowego doktora, który zna dobrze teorie i wyraźnie nie robi to na nim wrażenia. Podczas jednej z internetowych dyskusji wyjaśniał, że studenci potrzebują lepszego wglądu w różne matematyczne metody i podstawowe zasady nauk ścisłych. W ten sposób będą lepiej przygotowani do empirycznego osądu wiarygodności teorii i dostrzeżenia absurdalności założeń ukrytych w wielu modelach ekonomicznych, wykorzystywanych do wyjaśniania praw rządzących światem.

Yilmaz skarży się również, że wielu uczniów kończy naukę z błędnym przekonaniem, że idee stanowiące rdzeń ekonomii, oferują obiektywne i mające „naturalną wartość” sposoby oceny świata, pozwalając młodym osobom na śmiałe wypowiedzi dotyczące wpływu różnych polityk na dobrobyt społeczny. Dokonując takich ocen, absolwenci pozostają beztrosko nieświadomi ukrytych założeń. Yilmaz w tym obszarze z pewnością ma rację. Prominentni ekonomiści od czasu do czasu podejmują nawet ten temat, ale szybko przechodzą do standardowego nauczania, jak gdyby ów temat nie istniał.

>>> Blisko połowa zagranicznych studentów w Polsce to Ukraińcy. Mobilność studentów, wymianę pracowników naukowych czy wspólne projekty badawcze zakłada umowa podpisana dziś przez rektorów z Polski i Ukrainy. Czytaj dalej o coraz większej otwartości polskich uczelni wyższych

Czy rewolucja jest możliwa?

Krytyka Yilmaza jest nie do pojęcia przez większość ekonomistów głównego nurtu. Ekonomiści ci przypominają członków reżimu dojrzałego do rewolucji, którzy jednak zostali uwarunkowani w taki sposób, że nie rozumieją narzekań. Jak zresztą słusznie zauważył sam Yilmaz - nie można realistycznie oczekiwać od ludzi, którzy spędzili całe życie, pracując w oparciu o jeden akceptowany paradygmat, że zaakceptują, jakoby trwali całe życie w błędzie.

Dobrą wiadomością jest, że niektórzy z nich próbują słuchać. Wendy Carlin z University College London prowadzi projekt, którego celem jest zreformowanie brytyjskiego program nauczania w ekonomii. Również w Wielkiej Brytanii, ekonomistka Diane Coyle próbuje odróżnić pewne obszary w obecnym mainstreamie, które są użyteczne, na przykład projektowanie licytacji, od takich, w których brak prawdziwego zrozumienia otwiera drzwi do powstania ideologii (dotyczy to jej zdaniem makroekonomii).

Studenci naprawdę nie oczekują niczego rewolucyjnego. Chcą większej otwartości ekonomii na wskazówki i metody pochodzące z innych dyscyplin naukowych oraz większej szczerości co do tego, jakiej wiedzy może dostarczyć ekonomia, a jakiej nie. Każdy będzie pod wrażeniem elokwencji ich analizy potrzeb zmian edukacyjnych.

- Studenci nie skarżą się na to, że mainstreamowa ekonomia jest zła, ale że jej monopolistyczna pozycja jest szkodliwa dla naszej edukacji i nieuprawniona żadnymi przesłankami wyższej użyteczności ani wartości - napisał w dyskusji na blogu członek Post-Crash Economics Society, czyli jednej z protestujących grup z Uniwersytetu w Manchesterze. - Studenci powinni otrzymywać zestaw narzędzi niezbędny do oceny alternatywnych perspektyw ekonomicznych, a nie jedno stanowisko mówiące, które podejście jest właściwe” – dodał.

Rzecznik prasowy Uniwersytetu w Manchesterze powiedział, że zakończenie współpracy z Yilmazem nie miało nic wspólnego z jego pozaprogramową aktywnością nauczycielską i że uniwersytet zamierza dodać do swojego programu nauczania ekonomii moduł zawierający „alternatywne podejścia”. Jeśli reakcja uniwersytetu jest jakimkolwiek wskaźnikiem tego, jaka będzie odpowiedź establishmentu na żądania studentów, to do rewolucyjnych zmian w sposobie nauczania ekonomii jeszcze długa droga.

Mark Buchanan jest fizykiem teoretykiem oraz autorem książki “The Social Atom: Why the Rich Get Richer, Cheaters Get Caught and Your Neighbor Usually Looks Like You”.

>>> Czytaj także: Ile jest warta edukacja wyższa w USA? Mniej niż zero. Netto