Mało kto wie, że młodzi w ubiegłym wieku rozpoczęli nie tylko rewolucję kulturową z 1968 r. Druga była rewolucja komputerowa, do której także doprowadzili młodzi pasjonaci, tyle że informatyki. Założyciel Microsoftu Bill Gates programować zaczął jeszcze przed 20. rokiem życia. Człowiek odpowiedzialny za upowszechnienie komputerów osobistych w domach, współzałożyciel Apple’a Steve Wozniak, zabawę z elektroniką zaczął tuż po osiągnięciu pełnoletniości.
Reguła ta jest aktualna także dzisiaj, kiedy komputerowa rewolucja przeniosła się z realu do sieci: zarówno Google, jak i Facebook zostały założone przez dwudziestoparolatków, a wielu programistów wchodzi na ścieżkę późniejszej kariery jeszcze przed pójściem do liceum.
Podobnie było w przypadku Piotra Imbierowicza (rocznik 1992), założyciela firmy programistycznej Rails Masters z Wrocławia. Nazwa pochodzi od Ruby on Rails – frameworka, czyli zestawu gotowych rozwiązań i instrukcji dla danego języka programistycznego (w tym przypadku jest to Ruby, w którym specjalizują się programiści firmy). Młody programista posiadanie własnej, dobrze prosperującej działalności kwituje krótko: – Jestem szczęśliwy.
Reklama

Biznes to przestrzeń, w której przedsiębiorca ma swobodę działania

W jego mniemaniu własny biznes to przestrzeń, w której przedsiębiorca ma swobodę działania, i miejsce, w którym robi się rzeczy przydające się innym ludziom. A to, jak sam mówi, sprawia największą satysfakcję. – Kiedyś stworzyliśmy system zarządzania magazynem dla firmy z Irlandii. Po jakimś czasie właściciel napisał do nas, że dzięki naszej pracy jest w stanie zaoszczędzić na kilku pracownikach, a to dużo w przypadku biznesu zatrudniającego 10–15 osób – wspomina Imbierowicz.
– Jakiś czas temu pracowałem w firmie zatrudniającej 200–300 osób. Marnowałem tam mnóstwo czasu. Niejednokrotnie musiałem czekać tydzień, aż ktoś mi odpowie na e-maila, bo akurat ma na głowie mnóstwo ważniejszych projektów niż mój. A ja chciałem działać, robić coś przydatnego dla ludzi – wspomina.
Rails Masters tworzy szeroko rozumiane oprogramowanie dla biznesu. Nie znaczy to, że opracowują systemy informatyczne dla banków lub korporacji. Koncentrują się raczej na usługach dla małych i średnich przedsiębiorstw. Soft – jak się mówi w branżowym slangu na oprogramowanie – który tworzą, zazwyczaj ma postać aplikacji dostępnej z poziomu przeglądarki internetowej. Jak mówi właściciel firmy, mają także kilka ciekawych zleceń od start-upów z branży medycznej. Z własnej inicjatywy pracują zaś nad systemem do zarządzania danymi klientów i koordynowaniem pracy w klubach fitness.
Imbierowicz przygodę z programowaniem zaczął w wieku 15 lat, kiedy był w drugiej klasie gimnazjum. Doszedł do wniosku, że jego rodzicom – właścicielom siłowni i klubu fitness – do promocji interesu przydałaby się własna strona internetowa. Znalezienie dzisiaj w sieci internetowego kursu dowolnego języka programowania nie jest trudne, ale siedem lat temu wymagało to odrobiny samozaparcia. Mimo to Imbierowiczowi udało się dotrzeć do szablonów gotowych witryn i materiałów mówiących, jak je modyfikować. Wkrótce strona była gotowa, a wykonawca zakochał się w programowaniu.
Pierwsze poważne pieniądze na sofcie zarobił cztery lata później, kiedy był już w klasie maturalnej. – Po prostu któregoś dnia zorientowałem się, że to, co lubię robić, przydaje się innym i chcą mi za to płacić – wspomina. Wszedł więc na serwis ze zleceniami na wszelakie prace Oferia.pl, na którym zleceniodawcy umieszczają zadania, a wykonawcy licytują się na koszt wykonania. Ostateczna decyzja jednak zależy do zleceniodawcy. Miała to być aplikacja służąca do zbierania informacji o klientach – leadów. Leadem jest każda informacja kontaktowa, jaką pozostawiamy na jakiejś stronie internetowej, deklarując potencjalne zainteresowanie danym produktem. Firmy na ich podstawie budują bazy możliwych klientów.
Na studiach Imbierowicz zaczął polować na następne zlecenia, a zadowoleni klienci polecali go swoim znajomym. Średnio udawało mu się podejmować jednego, czasem dwóch na miesiąc.
– Nie było praktycznie zadania, którego bym się nie podjął. Jeśli miałem o czymś chociaż ogólne pojęcie, to chętnie się w to angażowałem. Ewentualne braki w wiedzy uzupełniałem już przy realizacji – wspomina młody programista.

Każdy się czegoś uczy

Jak sam mówi, jedyna rzecz, której musiał się nauczyć, to komunikacja z klientem.
– Zleceniodawcy projektów informatycznych nie zawsze mają świadomość, że jeśli życzą sobie dołączenia nowych funkcjonalności na późnym etapie projektu, to może pociągać to za sobą konieczność przepisania na nowo jednej piątej kodu. A to oczywiście wydłuża czas realizacji – wyjaśnia Imbierowicz.
Dlatego jedną z kluczowych kompetencji, jaką musiał posiąść, jest umiejętność porozumienia się co do technicznej strony przedsięwzięcia, jak sam to nazywa, zarządzania potrzebami klienta. – Niektórzy klienci przychodzą z jakimś problemem i do razu proponują rozwiązanie. Tymczasem my, dzięki posiadanej wiedzy technicznej, możemy zaproponować coś skuteczniejszego, jeśli tylko zaznajomimy się z charakterystyką danej branży – mówi.
Firma Rails Masters powstała w ramach Dolnośląskiego Akademickiego Inkubatora Przedsiębiorczości, który mieści się na terenie Wrocławskiego Parku Technologicznego. Jak zapewnia Imbierowicz, jest to doskonałe miejsce dla młodych firm programistycznych.
– Zdarza się tak, że idę do kuchni umyć kubek, a wracam ze zleceniem – śmieje się. Pomimo młodego wieku działalność pozwala mu na samodzielne utrzymanie. Zresztą nie działa już sam. Przez rok Rails Masters urosło na tyle, że w tej chwili zatrudnia czterech współpracowników, znajomych studentów z Wydziału Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego. Trafili do Imbierowicza dzięki funduszom unijnym, za które opłacano im staż w Rails Masters jako studentom kierunku zamawianego. Jak zapewnia właściciel firmy, Polska stała się już dla nich odrobinę za ciasna i przez najbliższe lata będą się starali wyjść ze swoimi usługami za granicę.