Pojawieniu się euro na Litwie towarzyszy wzrost cen na usługi i wiele rodzajów produktów spożywczych. Drobni przedsiębiorcy mają coraz to więcej powodów do narzekania, a większe firmy i przedsiębiorstwa widzą szanse na ekspansję na nowe rynki i tanie kredyty. Natomiast eksperci z banków uprzedzają, że należy się przygotować na dalszy wzrost cen.

Na cud przyjdzie zaczekać

- „Oczekiwać, aby kilka miesięcy po wprowadzeniu euro nasza gospodarka poszybowała wzwyż - byłoby naiwne. Być może będzie trzeba zaczekać dwa, trzy lata, aby pojawiły się pozytywne skutki”- powiedział podczas rozmowy z forsal.pl ekonomista, doradca prezesa SEB banku Gitanas Nausėda. Zdaniem Nausėdy, jednego z najbardziej znanych na Litwie ekonomistów, członkostwo w euro strefie nie stworzy ochronnego parasola nad krajem w razie ponownego uderzenia międzynarodowego kryzysu gospodarczego. - „Podczas kryzysu 2009 roku ucierpiały wszystkie kraje Unii Europejskiej bez względu czy miały euro czy nie. Najlepszym lekiem na wstrząsy kryzysu jest stabilny system finansowy oraz odpowiedzialna polityka budżetowa”- mówił Nausėda.

Ekspert zauważa również zjawisko stopniowego wzrostu cen głównie w gastronomii. Zdaniem ekonomisty, ceny w wielu kawiarniach oraz restauracjach z powodu euro wzrosły o 30 proc. Z tym akurat się nie zgadza Evalda Šiškauskienė, prezes Stowarzyszenia litewskich Hotelarzy i Restauratorów. - „Wzrost cen z powodu przejścia na euro? Nie, nie ma czegoś takiego. Jeżeli ceny rosną to z powodu wzrostu cen paliw, produktów spożywczych oraz pozostałych czynników rynkowych”- tłumaczyła forsal.pl Šiškauskienė. Bardziej natomiast widoczną zmianą, zdaniem Šiškauskienė jest to, że od chwili wejścia do euro strefy pozytywnie reagują turyści, którzy są skłonni wydawać więcej pieniędzy, lepiej się orientują w cenach usług w hotelach i restauracjach i nie muszą szukać banków, aby wymienić euro na lity.

Reklama

Za i przeciw

- „Decyzję rządu o wejściu do euro strefy, my drobni przedsiębiorcy, przyjęliśmy ze zrozumieniem i aprobatą. Na razie borykamy się z tym, że ceny poszybowały w górę, konsumpcja natomiast w dół. Ludzie wolą więcej oszczędzać, niż wydawać. Euro zamiast ułatwić naszą działalność mocno jak na razie ją skomplikowało” - skarżyła się forsal.pl Zita Sorokienė, przewodnicząca Stowarzyszenia Drobnych Przedsiębiorców i Handlowców Litwy. Sorokienė ma jednak nadzieję, że okres przejściowy po wprowadzeniu euro, podczas którego zazwyczaj rosną ceny, ma się ku końcowi. Zdaniem rozmówczyni, wprowadzenie euro jest o wiele bardziej korzystne dla większych, prowadzących międzynarodową działalność spółek i przedsiębiorstw niż drobnych przedsiębiorców i mikro biznesu.
„Euro dla nas przewoźników przede wszystkim oznacza to, że wszystkie rozliczenia z naszymi partnerami są w euro. Nie ma żadnych dodatkowych opłat związanych z przeliczaniem litów na euro i odwrotnie” – tłumaczył forsal.pl Erlandas Mikėnas, prezes stowarzyszenia litewskich przewoźników „Linava”. Zdaniem prezesa „Linavy” dzięki euro spółki przewoźników uzyskają również dostęp do niskooprocentowanych kredytów, co przełoży się na większe inwestycje w modernizację floty oraz dalszą ekspansję gospodarczą.
Ceny rosną

Jak wynika z najnowszych danych, które udostępnił litewski Departament Statystyki, na Litwie w górę poszły ceny warzyw, owoców oraz paliw. W ciągu pięciu miesięcy warzywa zdrożały o 30 proc., owoce – o 14 proc., paliwo o 1,9 proc. Ceny w sektorze usług (np. w gastronomii, naprawach sprzętu AGD, usług medycznych i telekomunikacyjnych oraz hotelarstwie) wzrosły o co najmniej 1,1 proc. i wykazują jak na razie tendencje ku ciągłemu wzrostowi. Nieco staniały natomiast wyroby mięsne oraz niektóre wyroby z nabiału.
„Aby mieć przeciętne miesięczne wynagrodzenie (obecnie na Litwie przeciętne wynagrodzenie to 2 278 złotych netto; minimalne – 1 362 złotych – Red.) na poziomie Unii Europejskiej, trzeba pogodzić się z tym, że ceny towarów i usług będą podobne do poziomu cen w Unii. Ceny towarów na Litwie są już prawie na poziomie unijnym, usług zaledwie na poziomie 40 proc. od średniej unijnej” – tłumaczy Nerijus Mačiulis, główny ekonomista banku Swedbank.