"Szczyt unijny miał na celu załagodzenie skutków ekonomicznych po referendum w Wielkiej Brytanii, to się z pewnością udało, ponieważ rynki finansowe zaczęły się odbijać w górę, natomiast w sensie politycznym co prawda nastąpiło pewnego rodzaju uspokojenie, ale to uspokojenie poszło w kierunku, który był przyczyną Brexitu, czyli prób pogłębiania integracji" - powiedział PAP Drzonek, ekspert z Instytutu Politologii i Europeistyki US.

Jego zdaniem, szczyt miał też załagodzić bardzo niekorzystne wrażenie, jakie powstało po sobotnim spotkaniu sześciu ministrów spraw zagranicznych tzw. starej Unii. "Liderzy unijni chcieli na szczycie pokazać, że Unia Europejska jest całością" - podkreślił.

"Wypowiedzi liderów unijnych po szczycie, ale i przed szczytem, wskazywały na to, że znacząca część liderów UE wcale nie będzie żałować odejścia Wielkiej Brytanii z Unii, było to zwłaszcza widoczne w wypowiedziach niektórych polityków niemieckich. Wydaje się, że szczyt potwierdza podstawowe zagrożenie, które wiąże się z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, czyli doprowadzenie do pewnej nierównowagi w UE, która prowadzić może do zwiększenia współpracy z Rosją, poprzez Niemcy" - ocenił ekspert.

Jak podkreślił, istotną przeciwwagą dla polityki niemieckiej i budowania wzmożonych relacji niemiecko-rosyjskich, była zawsze Wielka Brytania.

Reklama

Drzonek zauważył, że na szczycie mocno zaznaczono, że nie ma potrzeby dokonywania zmian w traktatach europejskich. "Może to świadczyć o krótkowzroczności liderów unijnych, a z drugiej strony o obawie przed dokonywaniem zmian - bo przecież w niektórych krajach są możliwe referenda (w sprawie wystąpienia z Unii). To się może skończyć dosyć nieprzewidywalnie" - zaznaczył.

Zdaniem eksperta, decyzja "27" o braku nieformalnych negocjacji z Londynem oznacza, że przywódcy UE nie będą prowadzili rozmów, aby znaleźć jakąś formułę do powtórzenia referendum, czy do stworzenia specjalnych relacji między Unią a Wielką Brytanią, które pozwoliłyby Brytyjczykom na korzystanie z korzyści, płynących z bycia członkiem UE. "To jest usztywnione stanowisko" - ocenił Drzonek.

Dlatego - zaznaczył - stanowisko liderów unijnych po szczycie, że nie będzie nieformalnych negocjacji z Londynem - "wskazuje na to, że być może było niewyartykułowane wcześniej oczekiwanie na to, żeby Brytyjczycy pożegnali się z UE".

"Pewne działania liderów UE z ostatniego półrocza mogły wskazywać na to, że komuś z UE wręcz zależało, żeby sprowokować Brytyjczyków do głosowania za Brexitem, chodzi m.in. o podnoszenie kwestii imigranckich, w tym niebotyczną karę za odmowę przyjęcia imigranta. To mogło stanowić wodę na młyn tych, którzy chcieli wyjść z UE" - powiedział Drzonek.

Ekspert zwrócił też uwagę, że polskie pomysły na nowy traktat unijny powinny być poprzedzone rekonesansem dyplomatycznym, ale - przyznał jednocześnie - że ta propozycja została zgłoszona jedynie jako komentarz po Brexicie. "Nie przykładałbym do tego zbyt wielkiej wagi, natomiast niewątpliwie potrzebna jest zmiana wewnętrznej polityki UE, bo skutkiem tej polityki jest Brexit" - przekonywał Drzonek.