Australia od 26 lat nie doświadczyła recesji. Ale pod maską chwytliwych statystyk kryją się poważne wady australijskiego modelu gospodarczego.

Pierwszą i najbardziej oczywistą sprawą jest to, że gospodarka Australii jest wciąż zbyt uzależniona od „domów i dziur”. W części typowego cyklu biznesowego dobrobyt i dochód narodowy napędzane są eksportem i surowcami – szczególnie rudą żelaza, LNG oraz węglem – które pochodzą z dziur w ziemi. Na innych jego etapach niskie stopy procentowe i łatwa dostępność kredytów powodują wzrost cen nieruchomości, co wspiera aktywność gospodarczą. Te dwie siły połączyły się z jednym z najwyższych wskaźników wzrostu liczebności populacji wśród państw wysoko rozwiniętych (około 1,5 proc. rocznie, głównie z imigracji) pomagają wygenerować teoretycznie dobry wzrost.

Jednak duża część aktywności na rynku nieruchomości jest spekulatywna. Biorąc pod uwagę wskaźniki takie jak stosunek ceny do czynszu czy ceny do dochodu rozporządzalnego, ceny na australijskim rynku nieruchomości wydają się znacznie zawyżone.

PKB per capita Australii jest zasadniczo w stagnacji od 2008 roku. Przemysł wytwórczy kraju, który kiedyś zatrudniał bardzo dużą część społeczeństwa i stanowił ważny element gospodarki, coraz szybciej pustoszeje. Struktura kosztów jest wysoka. Tak jak w innych dziedzinach, wzrost produktywności jest bardzo powolny. Infrastruktura się starzeje i nie jest w stanie sprostać wymaganiom rosnącej populacji, szczególnie w dużych miastach. W rankingu Global Competitiveness Report na 2017 rok Australia zajmuje 21 miejsce, a na liście krajów, w których najłatwiej prowadzić biznes, jest na 15 pozycji.

Próby zdywersyfikowania gospodarki miały różne rezultaty. Turystyka i eksport usług, szczególnie w zakresie edukacji i opieki zdrowotnej, znacznie się rozwinęły. Ale nie zastąpi to dochodów z eksportu minerałów.

Reklama

Po drugie, na antypodach rośnie bomba zadłużeniowa. Całkowite zadłużenie w sektorze niefinansowym wynosi ponad 250 proc. PKB, czyli około 50 proc. więcej niż w 2010 r. Zadłużenie gospodarstw domowych jest na poziomie ponad 120 proc. PKB – to jeden z najwyższych odsetków na świecie. Stosunek zadłużenia gospodarstw domowych do dochodów od lat osiemdziesiątych wzrósł prawie czterokrotnie, osiągając rekordowy poziom 194 proc.

Do skali problemu przyczynia się stagnacja rzeczywistych dochodów, a także wysokie ceny nieruchomości i związane z tym zadłużenie hipoteczne. Pomimo rekordowo niskich stóp procentowych około 12 proc. dochodów jest w tej chwili przeznaczana na obsługę tego zadłużenia. To o jedną trzecią więcej niż w latach 1989-1990, kiedy stopy procentowe wynosiły prawie 20 proc.

Zadłużenie netto rządu, pozornie na niskim poziomie około 20 proc. PKB, jest tak naprawdę wyższe niż się wydaje. Dane te nie obejmują bowiem zadłużenia administracji stanowej, które powiększa poziom zadłużenia rządu o około 10 proc. Nie uwzględnia się też zobowiązań warunkowych ani zobowiązań ukrytych rządu. Odnosi się to przede wszystkim do dużego systemu bankowego Australii, którego wielkość to około 200 proc. PKB. W 2008 roku rząd został zmuszony do zabezpieczenia depozytów i pożyczek bankowych, żeby zapewnić im płynność. Co więcej, władze w sposób dorozumiany ponoszą część ryzyka związanego z partnerstwami prywatno-publicznymi zawiązywanymi w celu sfinansowania najważniejszej infrastruktury i usług, którym nie można pozwolić zbankrutować.

Kondycja finansów publicznych się pogarsza, ponieważ stabilne wzrosty w sektorze surowców nie rekompensują już słabości w kraju. Deficyt budżetowy odzwierciedla zmniejszającą się baza podatkowa i starzejącą się populację, która podnosi też koszty opieki zdrowotnej, opieki geriatrycznej i emerytur.

Wysoki poziom zadłużenia zwiększa ryzyko wystąpienia kryzysu bankowego, który wywołać mogą rosnące straty na kredytach mieszkaniowych. Australia jest tu szczególnie narażona, ponieważ w dużym stopniu polega na kapitale zagranicznym – zadłużenie zagraniczne netto wynosi ponad 50 proc. PKB, z czego duża część to pożyczki zaciągnięte przez banki na pokrycie różnicy pomiędzy kredytami, a depozytami krajowymi.

Tak wysoki poziom zadłużenia sprawia też, że rząd ma ograniczoną możliwość elastycznego działania. Obniżenie stóp procentowych okazało się nieskutecznym sposobem na pobudzenie gospodarki, ponieważ nadmiernie zadłużeni konsumenci niechętnie ponoszą dodatkowe wydatki. Jednocześnie łatwość zdobycia funduszy napompowała ceny domów i niektórych dóbr finansowych, co było korzystne dla najbogatszych i powiększyło nierówności w społeczeństwie.

>>> Czytaj też: Australia, czyli bomba zadłużeniowa z opóźnionym zapłonem

Bank centralny musi uważać, jeśli chodzi o ponowne podnoszenie stóp procentowych, ponieważ wyższe stopy mogą mieć duży wpływ na ceny nieruchomości oraz kredytobiorców znacznie obciążonych zadłużeniem. Celowe zmniejszanie wartości australijskiego dolara mogłoby z kolei wpłynąć na międzynarodową zdolność kredytową Australii i zmniejszyć popyt na australijskie papiery wartościowe. Dewaluacja mogłaby też zwiększyć inflację, co zwiększyłoby nacisk na oprocentowanie.

Bliskie stosunki polityczne Australii z USA, a także powszechne postrzeganie jej jako kraju europejskiego i chrześcijańskiego, komplikuje jej relacje handlowe z Azją. Dotyczy to w szczególności Chin, które pochłaniają ponad 30 proc. eksportu Australii.

Krytyka regionalnych rządów e strony Australii dotycząca praw człowieka i kary śmierci jest postrzegana jako ingerencja w sprawy krajowe. Azjaci szydzą z hipokryzji Australii, wskazując na długą historię złego traktowania rdzennej ludności kontynentu i niedawne traktowanie osób ubiegających się o azyl. Polityka imigracyjna Australii polegająca na przyjmowaniu „tylko białych” zakończyła się dopiero na początku lat 70. Ostatnie decyzje dotyczące ograniczenia inwestycji zagranicznych mają posmak skrywanej ksenofobii.

Niepewność i bezczynność polityczna tylko pogarszają wszystkie te problemy. W ciągu ostatnich ośmiu lat Australia miała sześciu premierów. Poparcie dla największych partii spada, mimo że zyskało kilka partii populistycznych. Rządy były zmuszone do działania w skomplikowanych koalicjach. Wrogo nastawiony Senat ograniczał możliwość ustanawiania prawa.

Zamiast szerzyć wiedzę o potrzebie daleko idących reform, rząd wydaje się skupiać na poszukiwaniu nowych sloganów – „inteligentne państwo”, „gospodarka wiedzy”, „boom idei”. Jeśli Australia chce pozostać „Krajem Szczęścia”, musi się w dużym stopniu zmienić – i to szybko.

>>> Czytaj też: W Australii świetna pogoda. Dla gospodarki