Prezydent USA Donald Trump podjął już decyzję o zwolnieniu H.R. McMastera z funkcji prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa i obecnie szuka osoby, która mogłaby go zastąpić - pisze w piątek "Washington Post", powołując się na pięć osób zbliżonych do sprawy.

Trump dojrzał do usunięcia ze stanowiska McMastera, "którego nigdy nie polubił, ale jest gotów poczekać z realizacją tej decyzji, bo chce, żeby (McMaster) trzygwiazdkowy generał nie został upokorzony oraz żeby mocny kandydat był już wówczas gotów do przejęcia jego stanowiska" - przekazały źródła dziennika.

O tym, że decyzja w sprawie prezydenckiego doradcy już zapadła, miał według "WaPo" powiedzieć personelowi Białego Domu także szef kancelarii prezydenta John Kelly.

W rozmowie z Kellym Trump miał narzekać, że McMaster "to sztywniak", a jego relacje zdawane ze spraw związanych z bezpieczeństwem są zbyt długie i dotyczą rzeczy nieważnych. Wśród kilku kandydatów do objęcia po nim stanowiska jest według gazety m.in. były ambasador USA przy ONZ John Bolton oraz szef sztabu w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Keith Kellogg.

"Kellogg towarzyszy prezydentowi w licznych podróżach, po części dlatego że Trump lubi jego towarzystwo i uważa go za interesującą osobę. Bolton kilkakrotnie spotkał się z Trumpem i często zgadza się z instynktami prezydenta. Trump ponadto uważa, że Bolton, który regularnie wygłasza na jego temat pochlebne opinie w stacji Fox News, dobrze wypada w telewizyjnych wystąpieniach" - pisze "WaPo".

Reklama

Według informacji gazety część osób w Białym Domu wolałaby poczekać z dymisją McMastera, aż ten dosłuży się czwartej gwiazdki generalskiej lub zdobędzie "inną wygodną pozycję"- "chcą w ten sposób pokazać, że w administracji Trumpa możliwe jest pełnienie funkcji bez dotkliwej szkody dla własnej reputacji".

W Białym Domu panuje "granicząca z manią" atmosfera napięcia i niepewności, podsycana przez to, że Trump coraz mniej polega na swych doradcach i "nawet wysocy rangą urzędnicy mają problem z odróżnianiem plotek od prawdy" - pisze "WaPo". Jak relacjonuje, "urzędnicy w Białym Domu zaczęli typować między sobą, kto zostanie zdymisjonowany jako następny, mimo że nikt albo prawie nikt z nich nie dysponuje wiarygodnymi informacjami na ten temat". "Wiele z krążących plotek podsyca sam Trump, w rozmowach z doradcami i przyjaciółmi narzekając na innych urzędników lub rozmyślając na głos o tym, kto mógłby ich zastąpić" - dodaje dziennik.

>>> Czytaj też: Czaputowicz w Londynie: Jesteśmy pewni, że Rosja była zaangażowana w atak na Skripala