Biorąc jednak pod uwagę całkiem niedawną sesję z 12 listopada (kiedy to znany powszechnie bank inwestycyjny zawyżył kurs na fixingu) oraz stanowisko KNF i zarządu GPW w obu sprawach, należałoby zapewne powstrzymać się od jakichkolwiek prognoz. Do tej pory wygląda bowiem na to, iż warszawski parkiet jest „rynkiem regulowanym” tylko z nazwy.

Środa, zgodnie z oczekiwaniami, przyniosła na giełdy amerykańskie ochłodzenie wtorkowego entuzjazmu. Dow Jones, po ostatnim wzroście w związku z obniżeniem przez FED kosztu pieniądza, spadł wczoraj o 1,12%. W obliczu postępującej recesji, iskierkę nadziei mogła wzbudzić spółka Macy's, której kurs, pomimo spadku indeksów, zwyżkował o ponad 18%. Nastroje inwestorów poprawiła informacja, że wielkiemu detaliście udało się podpisać z Bank of America oraz JP Morgan umowę kredytową na kwotę ponad 2 mld USD. Wiele amerykańskich sklepów było zmuszonych zamknąć biznes na długo przez świętami Bożego Narodzenia, dlatego informacje o udzielonych kredytach przyniosły sektorowi zdecydowaną ulgę.

Coraz większego rozgłosu nabiera również sprawa Bernarda Madoffa, która może okazać się jednym z największych oszustw na Wall Street. Domniemane 50 mld USD, które zdefraudował Madoff prędzej czy później będą musiały odbić się na, i tak już naruszonym, zaufaniu inwestorów do rynku. Cała sprawa stawia również pod znakiem zapytania skuteczność systemu regulacyjnego i regulatorów, dlatego też wewnątrz SEC (Securities and Exchange Commission) zostanie przeprowadzone dochodzenie. Ma ono wyjaśnić, dlaczego skandal został ujawniony dopiero po interwencji wysoko postawionych pracowników samego Madoffa.

Rynki azjatyckie za to w większości kontynuowały środowe wzrosty. Nikkei225 zyskał około 0,6%, ciągnięty w górę przez spółki sektora finansowego. Zyskiwały one w oczekiwaniu, że Bank of Japan podąży za decyzją FED i obetnie stopy procentowe do poziomu bliskiego 0%. Problemem dla zależnej w dużej mierze od eksportu japońskiej gospodarki jest najmocniejszy od 13,5 roku względem dolara jen, dlatego też minister finansów Shoichi Nakagawa nie wyklucza interwencji państwa na rynku walutowym.

Reklama