W połowie maja w Chinach, na pierwszym szczycie poświęconym wizji Nowego Jedwabnego Szlaku, spotkają się delegaci z ponad 70 państw uczestniczących w tym projekcie. Także z Polski. Chiny chcą się zaprezentować się jako wschodzące i pewne swych racji i interesów mocarstwo.

Nie tylko o splendor i ogromne wydatki na ten szczyt przeznaczone tu chodzi: wydarzenie, w którym weźmie udział 28 liderów państw, ma być dowodem, że Chiny jako druga gospodarka świata z coraz większym rozmachem i z pewnością siebie wchodzą na światową scenę. Nowy Jedwabny Szlak promowany od jesieni 2013 r. i już obudowany instytucjonalnie – bankiem AIIB oraz specjalnym funduszem finansującym inwestycje – mają stanowić namacalny dowód nowej chińskiej asertywności. Szczyt w Pekinie ma przypieczętować nowy układ, nową mocarstwową rolę Chin na globie.

Chiny w przemarszu

Ta inicjatywa, początkowa zwana Jeden Szlak, Jedna Droga (One Belt One Road, OBOR), a ostatnio skrócona do nazwy Szlak i Droga, ma być dowodem nowego chińskiego rozmachu i potencjału wielkiego mocarstwa, którym Chiny były przez wieki. Premier Li Keqiang w jednym z wywiadów stwierdził, że jeśli będzie trzeba Chiny przeznaczą na inwestycje związane z OBOR nawet 1,4 bln dol. Niektórzy specjaliści uważają, że może to być nawet suma jeszcze większa. Dla porównania: Amerykanie na słynny Plan Marshalla, czyli odbudowy Europy ze zniszczeń II wojny światowej, przeznaczyli w dzisiejszych dolarach sumę 80-90 mld.

Szczyt w Pekinie ma jeszcze jeden wyraźny cel: zaprezentować światu potencjał, zachęcić do współpracy, nagłośnić własne propozycje, ciągle jeszcze w świecie zachodnim niedostatecznie znane.

Reklama

Nowy Jedwabny Szlak idzie na zachód, nade wszystko ku Europie. Nie idzie o zapewnienie sobie nowych surowców czy rynków zbytu. To Chiny już sobie zagwarantowały w minionych dwóch dekadach – w Afryce, Azji, Rosji czy Ameryce Łacińskiej. Mając zaplecze surowcowe, mogą skupić się na innych celach i zadaniach: dać nowe możliwości chińskim firmom i inwestorom.

>>> Czytaj też:Wszystko co trzeba wiedzieć o Nowym Jedwabnym Szlaku [ANALIZA]

W roku 2014 dokonał się w ChRL przewrót iście kopernikański. Inwestycje z Chin wychodzące po raz pierwszy przekroczyły inwestycje zagraniczne do Chin wpływające. I ta tendencja ma być utrzymana, z tym, że pod kontrolą władz.

Znaleźć nowe możliwości dla własnego szybko rosnącego potencjału, w tym dla własnych nadwyżek kapitałowych, a nade wszystko szukać rynków z nowymi i nowoczesnymi technologiami – to chiński plan na najbliższe lata. Chiny właśnie wkraczają w nową fazę swojej już blisko 40-letniej transformacji, którą sami nazywają „innowacyjną”. Chodzi więc o dostęp nie do surowców czy rynków, ale nowych technologii, w tym tych z najwyższej światowej półki.

To jest kontekst, o którym musimy pamiętać w państwach takich jak Polska, która też na ścieżce Jedwabnego Szlaku się znalazła. Chińczycy w Polsce nie są już tylko komiwojażerami i handlarzami wciskającymi nam nadmiar własnego towaru. Teraz lokują w Polsce swoje banki, firmy, specjalistów. Chcą transferu nauki, edukacji, a nade wszystko wysokich technologii.

Polska w łańcuchu projektów

Pod koniec kwietnia przy Politechnice Poznańskiej powstało pierwsze tego typu w Polsce Centrum Badawcze Nowego Jedwabnego Szlaku, w dużym stopniu finansowane przez stronę chińską. Dyrektor Centrum prof. Teofil Jasionowski mówi, że stronie chińskiej chodzi o poszukiwanie nowych rozwiązań w takich dziedzinach jak elektronika, telekomunikacja, technologie informatyczne, ale także architektura czy budownictwo. Takie projekty mają być w ramach Centrum wspierane, tacy specjaliści mają otrzymywać stypendia a nawet intratne kontrakty, gdy ich pomysły będą dawać szansę na podwyższenie chińskiej innowacyjności.

Swoich ścieżek i dróg w kontaktach z chińskimi partnerami – nieco innymi – poszukuje także Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu, wykorzystujący inicjatywę współpracy z 2012 roku, w ramach formuły 16 +1 (16 państw a naszego regionu – bałtyckich, wyszehradzkich i bałkańskich z Chinami.

Ta formuła, zaprezentowana w Warszawie przez byłego premiera Wen Jiabao jeszcze przed prezentacją koncepcji OBOR jest w chińskich zamysłach ściśle z Jedwabnym Szlakiem powiązana. Potwierdzają to pierwsze tego typu chińskie publikacje poświęcone współpracy gospodarczej i inwestycyjnej – a nie tylko handlowej – z naszym regionem.

Ośrodki badawcze, które mają pracować na rzecz Jedwabnego Szlaku powołano po 2013 r. na niemal wszystkich znaczących chińskich uczelniach, ale tylko w niektórych ośrodkach powstały równocześnie zespoły, zajmujące się Europą Środkową i Wschodnią. Wiodący pośród nich Instytut Europy przy Chińskiej Akademii Nauk Społecznych w Pekinie (CASS) zorganizował pod koniec kwietnia w Budapeszcie pionierską konferencję, mającą na celu zbudowanie sieci think tanków w ramach 16 + 1. Inny wiodący chiński ośrodek, Instytut Europejski OBOR, organizuje podobne forum zaraz po szczycie OBOR, 21-22 maja. Także w Budapeszcie.

>>> Czytaj też:Zapominamy o COVEC i wyciągamy rękę do Chińczyków

Władze węgierskie jako jedyne w regionie otwarcie promują swoją strategię otwarcia na Wschód, której brakuje w Polsce i w innych państwach regionu. Dzięki temu chińskie ośrodki i inicjatywy szybko znajdują partnerów węgierskich, chociaż publikacje CASS jednoznacznie wskazują, iż dla strony chińskiej nie mniej ważny od woli politycznej jest potencjał danego państwa. Największy ma w regionie Polska, dlatego Chiny bezustanne pukają do naszych drzwi.

Ubiegłoroczna wizyta chińskiego prezydenta Xi Jinpinga w naszym kraju nie przełożyła się dotąd na wiele nowych przedsięwzięć i projektów, a wizyta pani premier na szczycie OBOR będzie miała raczej ceremonialny charakter. Dlatego daje się zauważyć nowe, pragmatyczne podejście strony chińskiej: jak nie wychodzi z władzami centralnymi, należy zadziałać na mniejszą skalę w regionie i podpisywać umowy z władzami samorządowymi.

Ponieważ ministerstwo obrony miało opory, by przekazać stronie chińskiej działkę pod inwestycje w Łodzi, chińscy inwestorzy trafili do pobliskiego Kutna. W ostatnim roku nabyli też, dla przykładu, produkującą skanery medyczne firmę Nuctech w Kobyłce pod Warszawą, zainwestowali (firma Sinohydro) w linie energetyczne między Chełmem a Lublinem, a firmy Shanghai Electric oraz Pinggai wygrały przetarg na budowę sieci wysokiego napięcia mającej połączyć Żarnowiec z przedmieściami Gdańska.

Podobnie jest w innych krajach regionu. W ostatnich dniach ogłoszono, że Chińczycy przejęli kontrolę nad węgierską inwestycją znanej firmy gospodarstwa domowego Bosch (oczywiście, za zgodą jej centrali), a duże firmy zaangażowane są w modernizację lotniska w Lubljanie oraz portów morskich w Chorwacji, Bułgarii i Rumunii. W tych dwóch ostatnich państwach, przy mniejszym rozgłosie niż w przypadku elektrowni Paks na Węgrzech modernizowanej przy pomocy Rosjan, Chińczycy zaangażowali się w budowę reaktorów jądrowych, a w Bułgarii dodatkowo budują fabrykę własnych samochodów o nazwie Great Walls.

Narodowość kapitału uwiera przy przejęciach

Chińskie projekty w Europie Zachodniej są znacznie bardziej spektakularne. Podczas gdy w naszym regionie te inwestycje liczone są w milionach dolarów, to na zachodzie kontynentu w miliardach. Niemieckiego potentata technologicznego, firmę Kuka specjalizującą się w robotach przemysłowych, chiński inwestor kupił za ponad 6 mld dol.

Chińczycy wyraźnie stawiają na fuzje i przejęcia, nie są zainteresowani inwestycjami typu greenfield, czyli budową własnych fabryk. Komisja Europejska niejednokrotnie dawała do zrozumienia, że ma duże zastrzeżenia co do transparentności projektu Nowego Jedwabnego Szlaku. Oficjalnie dała temu wyraz w specjalnym komunikacie pod koniec lutego. Europa próbuje blokować chińskie posunięcia, ale historia Kuki pokazała, że najczęściej przegrywa (więcej w tekście obok).

Według danych przedstawionych przez niemiecki instytut Mercatur oraz grupę Rhodium, chińskie inwestycje zagraniczne w 2016 r. pobiły rekordy i sięgnęły 189 mld dolarów, w tym na terenie UE 37,1 mld, co oznacza wzrost aż o 77 proc. w stosunku do roku poprzedniego. W tym samym czasie inwestycje firm z krajów UE w Chinach sięgnęły ledwie 8,4 mld dol. Jak widać, mamy do czynienia z nową ekspansją, z czego czas najwyższy zdać sobie sprawę

Liu Zuokui z CASS, jeden z najlepszych chińskich specjalistów zajmujących się relacjami Chin i Europy, dobrze zdefiniował problemy, jakie napotykamy we wzajemnych stosunkach: chodzi o odmienne przepisy i bariery technologiczne, ale także o różnice w mentalności biznesowej (my kładziemy nacisk na instytucje i normy, oni na personalne powiązania i umowy), oraz brak zaufania wynikający z wzajemnej niewiedzy.

Po raz pierwszy w całych długich chińskich dziejach doświadczamy sytuacji, gdy w ich interesie leży bliska współpraca gospodarcza z Polską i państwami naszego regionu. Możemy na tym skorzystać. Lub stracić. Czy już wiemy, jak wkroczyć na Jedwabny Szlak?

Autor: Bogdan Góralczyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.