Pochodzący z Syrii Ahmed H. został w listopadzie 2016 roku skazany na 10 lat więzienia. Zarzucano mu, że w 2015 roku nielegalne przekroczył granicę Węgier oraz popełnił "czyn terrorystyczny", przewodząc grupie migrantów, która na węgiersko-serbskim przejściu granicznym w Roeszke zaatakowała węgierską policję, obrzucając ją m.in. kamieniami i butelkami.

Uzasadniając w czwartek swoją decyzję, sąd apelacyjny w Segedynie (Szeged) wskazał rozbieżności w zeznaniach policjantów o roli Ahmeda H. w starciach. Zaznaczył też, że choć istnieją dowody uzasadniające skazanie go, to sąd niższej instancji nie uzasadnił, dlaczego w postępowaniu uwzględnił jedne dowody, jednocześnie odrzucając pozostałe. Sąd stwierdził ponadto czasowe przesunięcia między przemową, jaką Ahmed H. wygłosił przez megafon, a rzucaniem kamieniami przez migrantów, co zdaniem sądu nie udowadnia związku przyczynowo-skutkowego i tym samym nie uzasadnia postawienia zarzutu o czyn terrorystyczny.

Ahmed H. pozostanie w areszcie podczas powtórzonego procesu, w którym orzekać będzie inny niż dotąd skład sędziowski. Prokuratura domagała się wyroku skazującego od 10 do 20 lat więzienia i nie zgadzała się na powtórzenie procesu.

"Decyzja sądu (apelacyjnego) to dla Ahmeda ważny krok na drodze do prawdy" oraz "sugeruje, że został niesłusznie skazany" - ocenił Aron Demeter, ekspert węgierskiego oddziału Amnesty International.

Reklama

Skazanie Syryjczyka w listopadzie zeszłego roku zostało skrytykowane przez organizacje praw człowieka, a w maju br. Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której ocenił wyrok w sprawie Ahmeda H. jako niesprawiedliwy. Węgierski premier Viktor Orban zarzucił PE, że "otwarcie staje po stronie terrorysty". W grudniu 2016 roku także Departament Stanu USA wyraził zaniepokojenie sprawą Syryjczyka, oceniając, że jest oparta na "szerokiej interpretacji definicji słowa +terroryzm+". (PAP)