W wyniku powodzi, która po przejściu huraganu Harvey nawiedziła Houston i okolice, zginęło ponad 40 osób. Mimo tego bilansu brytyjski dziennik chwali amerykańską reakcję na tę tragedię, oceniając, że skorzystano z doświadczeń po huraganie Katrina z 2005 roku, zdając się na lokalne władze i wykorzystując wiedzę lokalnych wolontariuszy.

"FT" podkreśla w artykule redakcyjnym, że "globalne ocieplenie jest faktem", a ekstremalne warunki pogodowe stają się coraz bardziej powszechne. Przykładem jest nie tylko amerykański sezon huraganowy, ale też monsun w Azji Południowo-Wschodniej, w wyniku którego ponad 1200 ludzi poniosło śmierć. "Jeśli stanowczo nie ograniczymy emisji dwutlenku węgla i nie będziemy budować bardziej wytrzymałych systemów, by radzić sobie ze skutkami emisji, koszty takich katastrof będą nadal rosnąć" - zaznacza.

Jak przypomina gazeta, wraz ze wzrostem globalnej temperatury o jeden stopień Celsjusza zdolność atmosfery do zatrzymywania wody wzrasta o 7 proc. "Oznacza to kolejne ekstremalne burze i powodzie. Chociaż żadna konkretna klęska żywiołowa nie może być przypisana wyłącznie globalnemu ociepleniu, to nie ma wątpliwości, że zwiększa ono ich częstotliwość i dotkliwość. Dlatego niedawne wycofanie się przez administrację Donalda Trumpa z porozumienia paryskiego w sprawie zmian klimatycznych było lekkomyślne" - ocenia "FT".

Według dziennika zachęcające jest to, że śladem USA nie poszły inne kraje, w tym dawni sceptycy tacy jak Indie. "FT" zauważa ponadto, że wiele stanów i miast amerykańskich nadal realizuje cele paryskie. "Takie podejście jest bezcenne, ale nic nie zastąpi zobowiązania USA, by kierować światowymi dążenia" - ocenia "FT".

Reklama

Dziennik przypomina, że USA pozostają drugim co wielkości emitentem CO2 po Chinach i przed Indiami. Tymczasem prezydent Trump zobowiązał się ożywić przemysł, który emituje najwięcej CO2, co według "FT" jest naganne od strony moralnej i krótkowzroczne od strony komercyjnej, biorąc pod uwagę konkurencyjność amerykańskich alternatywnych technologii energetycznych.

Powołując się na przykład Houston "FT" wskazuje również na pilną potrzebę budowy bardziej wytrzymałych systemów w USA. Chociaż w tym wieku w Houston doszło do licznych powodzi, to czwarte co do wielkości miasto USA nie wyciągnęło z nich wniosków. W ciągu dziewięciu lat tempo wzrostu ludności hrabstwa Harris, gdzie leży Houston, było najszybsze w kraju. Mimo to Houston jako jedyne spośród dużych amerykańskich ośrodków miejskich nie posiada przepisów o zagospodarowaniu przestrzennym ani kodeksów budowlanych. Dlatego utwardzono tam rozległe obszary prerii, okolice śródlądowych dróg wodnych oraz tereny zielone, aby umożliwić budowę mieszkań i centrów handlowych.

W rezultacie odporność Houston na powiedzie została drastycznie osłabiona. Pozwolenie deweloperom na budowanie właściwie wszędzie i tak jak im się podoba na pewno przyczyniło się do utrzymania niskich kosztów mieszkaniowych, ale rachunek za takie podejście jest wystawiany po każdej katastrofie naturalnej - podkreśla "FT". Przypomina, że koszty ostatniego huraganu oscylują wokół 75-90 mld dolarów i wciąż rosną.

W czasie gdy koszty globalnego ocieplenia stają się coraz bardziej namacalne, konieczne są kolejne działania publiczne - uważa "FT" i dodaje, że najbardziej podatne miasta muszą zmienić swoje priorytety rozwojowe. Czasy, w których branża budowalna dyktowała politykę mieszkaniową, powinny się skończyć. Władze w Waszyngtonie wykonały pożyteczną pracę, poprawiając sposób reagowania na katastrofy, ale "teraz muszą sprawić, aby prewencja stała się priorytetem w całym kraju" - pisze "Financial Times". (PAP)