Minuteman III w powietrzu – rutyna czy demonstracja siły?
5 listopada z bazy Vandenberg w Kalifornii wystartowała rakieta Minuteman III – jedyna obecnie czynna międzykontynentalna balistyczna rakieta lądowego bazowania w arsenale USA. Test zakończył się sukcesem: pocisk przeleciał ponad 6,7 tys. kilometrów i trafił w wyznaczony cel na Pacyfiku. Oficjalnie Pentagon zapewnia, że to rutynowy test, zaplanowany z dużym wyprzedzeniem.
Jednak w obecnym kontekście międzynarodowym trudno mówić o przypadku. Zaledwie kilka dni wcześniej władze Rosji pochwaliły się udanym testem podwodnego systemu „Posejdon” oraz rakiety „Burewiestnik”. W odpowiedzi były prezydent Donald Trump zasugerował, że USA powinny również rozważyć wznowienie testów jądrowych. Choć formalnie Biały Dom utrzymuje, że nie planuje rzeczywistych wybuchów jądrowych, a jedynie „subkrytyczne” próby bez detonacji, to sygnał jest jednoznaczny: USA wracają do aktywnej polityki nuklearnej.
Sentinel – nowa broń Ameryki
Jednym z głównych tematów niepokoju Kremla jest nowa generacja amerykańskiej broni strategicznej. Na szczególną uwagę zasługuje rozwijany właśnie program nowej międzykontynentalnej rakiety balistycznej o nazwie LGM-35A Sentinel. To właśnie ten projekt ma w ciągu dekady zastąpić przestarzałe Minutemany, które służą od lat 70.
Nowa rakieta tworzona jest w ramach programu GBSD (Ground Based Strategic Deterrent), którego koszt szacuje się na ponad 100 miliardów dolarów. Sentinel ma być nie tylko szybszy, celniejszy i trudniejszy do przechwycenia, ale przede wszystkim bardziej „cyfrowy” i elastyczny – z możliwością szybkiej zmiany celów i konfiguracji uzbrojenia.
Zasięg Sentinela ma wynosić aż 13 tysięcy kilometrów, co oznacza, że może on dosięgnąć dowolnego miejsca na globie. W rakiecie przewidziano wykorzystanie nowoczesnych głowic nuklearnych W87-1, które będą zdolne do przenoszenia większego ładunku z większą precyzją. System będzie oparty na nowoczesnej infrastrukturze startowej, obejmującej zmodernizowane silosy, centra dowodzenia i nową łączność. Wszystko to ma na celu stworzenie „żywej” platformy, która będzie mogła funkcjonować przez kolejne 50 lat.
Co istotne! Sentinel ma być odporny na cyberataki i próby zakłóceń elektronicznych, co wpisuje się w coraz bardziej cyfrowy wymiar współczesnych konfliktów.
Rosyjskie obawy: Europa pod amerykańskim parasolem jądrowym
Podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Rosji głównym motywem było zagrożenie ze strony rozmieszczenia amerykańskich systemów ofensywnych w Europie. Szczególne poruszenie wywołały informacje o planowanym rozlokowaniu hipersonicznych pocisków Dark Eagle w Niemczech, które mogłyby dotrzeć do centralnej Rosji w ciągu zaledwie 6–7 minut.
To czas, który drastycznie skraca możliwość reakcji i podejmowania decyzji przez rosyjskie dowództwo, co w ocenie Moskwy może zachwiać równowagą strategiczną. Dodatkowo Kreml zwraca uwagę na fakt, że USA wycofały się z szeregu kluczowych traktatów zbrojeniowych (INF, traktatu o otwartym niebie czy układu o obronie przeciwrakietowej), co tylko pogłębia wzajemną nieufność.
Do tego dochodzi jeszcze jeden aspekt: reaktywacja starych bombowców B-52H, które USA przystosowują do przenoszenia nowych typów broni jądrowej, w tym krążących rakiet LRSO (Long Range Stand Off). Jeden z takich samolotów zauważono niedawno nad Kalifornią z nietypowym ładunkiem testowym pod skrzydłem, co tylko podsyciło spekulacje.
Powrót do „grzyba”? Rosja rozważa własne testy jądrowe
Odpowiedź Kremla? Przygotowanie do własnych testów. Minister obrony Andriej Biełousow wprost zaproponował wznowienie prób jądrowych na archipelagu Nowa Ziemia. Choć na razie mowa jedynie o analizie i planowaniu, sygnał jest wyraźny: Rosja nie pozwoli, by USA uzyskały strategiczną przewagę.
Putin zlecił ministerstwom i służbom specjalnym opracowanie propozycji dotyczących formy i zakresu możliwych testów. Głosy z Moskwy są zgodne – USA zmierzają ku złamaniu moratorium na próby jądrowe, więc Rosja musi być gotowa odpowiedzieć symetrycznie. W tle pojawiają się także obawy o możliwe rozmieszczenie rakiet z głowicami jądrowymi na Ukrainie czy w Azji, co zwiększyłoby presję na Rosję z dwóch stron.
Nowy wyścig zbrojeń coraz bliżej
Coraz więcej ekspertów mówi wprost – świat znów zmierza ku nowej wersji zimnej wojny. O ile w przeszłości układy rozbrojeniowe i wzajemna kontrola utrzymywały równowagę, to obecnie obie strony systematycznie z tych mechanizmów rezygnują. USA rozwijają swoje strategiczne zdolności ofensywne, Rosja nie chce zostać w tyle. Obydwa mocarstwa testują, modernizują, szkolą i straszą, a napięcie narasta. Mimo że nikt nie mówi głośno o wojnie nuklearnej, to coraz więcej decyzji podejmowanych jest z myślą o tym, co „mogłoby się wydarzyć”.