Osłabienie krajowej waluty związane jest z fatalnymi nastrojami, jakie po chwilowej ich poprawie na początku roku, powróciły w ostatnich dniach na rynek. Choć wydaje się, że gorzej już być nie może, napływające dane są coraz słabsze.

Światowe giełdy kolejny dzień z rzędu odnotowują konsekwentne spadki. Bardziej pesymistycznie scenariusze przewidują, że globalna gospodarka pozostanie w recesji jeszcze w 2010 roku. Na fali złych nastrojów i ponownego wzrostu awersji do ryzyka, oprócz złotego tracą również pozostałe waluty regionu Europy Środkowo – Wschodniej. Z coraz większymi problemami boryka się Rosja – spadające ceny surowców, w tym ropy naftowej silnie uderzają w bilans płatniczy kraju, będącego największym eksporterem „czarnego złota” spoza OPEC. W obliczu tych problemów rubel znalazł się pod silną presją deprecjacyjną – do tej pory powstrzymywana była ona przez rosyjski bank centralny za pośrednictwem interwencji walutowych, jednak w wyniku ich drastycznego spadku w ciągu ostatnich kilku miesięcy, bank zaczął dokonywać kontrolowanej dewaluacji waluty krajowej. Według ostatniego oficjalnego oświadczenia pracownika banku w ciągu ostatnich pięciu dni, czterokrotnie zdecydowano się na dokonanie dewaluacji rubla.

Chociaż główną rolę w osłabieniu złotego odgrywają czynniki globalne, jednak także czynniki krajowe nie łagodzą presji deprecjacyjnej. Wczorajsze dane o inflacji konsumentów za grudzień wykazały jej spadek do poziomu 3,4 proc. Oznacza to, że w obecnej chwili wskaźnik CPI pozostaje wewnątrz dopuszczalnego przez NBP przedziału wahań 1,5 - 3,5 proc., co przemawia za dalszymi cięciami kosztu pieniądza przez RPP. Dziś na rynek napłyną dane dotyczące deficytu obrotów bieżących za listopad – oczekuje się, iż wzrósł on w porównaniu z październikiem do poziomu 2,2 mld euro. Znacząco gorszy od oczekiwań odczyt (np.: deficyt wysokości 3 mld euro) może wesprzeć notowania EUR/PLN na drodze ku poziomowi 4,3000.

Podczas wczorajszej sesji na światowych rynkach gościł silny pesymizm. Spotęgowały go odczyty danych ze strefy euro i Stanów Zjednoczonych, które okazały się gorsze od i tak już bardzo niskich prognoz. Produkcja przemysłowa w Eurolandzie spadła w listopadzie o 7,7 proc. r/r (oczekiwano zniżki o 5,9 proc.). Sprzedaż detaliczna w Stanach Zjednoczonych odnotowała w grudniu spadek o 2,7% m/m. Wskaźnik ten zniżkuje już 6 miesięcy, co jest najdłuższą tego typu serią od 1992 r. Jego ostatnie niskie odczyty negatywnie nastrajają przed publikacją danych na temat Produktu Krajowego Brutto Stanów Zjednoczonych w IV kwartale, gdyż wydatki konsumenckie stanowią w tym kraju ok. 2/3 PKB. Pesymistyczny obraz gospodarki USA został wczoraj również nakreślony w Beżowej Księdze Fed. Według przedstawicieli Rezerwy Federalnej, którzy raport ten tworzą, w minionym miesiącu sytuacja gospodarcza uległa pogorszeniu w niemal wszystkich regionach Stanów Zjednoczonych. Zadecydował o tym m.in. spadek sprzedaży detalicznej oraz utrudniony dostęp do rynku kredytów.

Reklama

Wspomniane doniesienia przyczyniły się do dalszego wzrostu awersji do ryzyka w szeregach inwestorów – pozbywali się oni ryzykowniejszych aktywów, co przełożyło się na silne spadki na światowych giełdach. Nieco mniejszy wpływ miały one na notowania walut rynków rozwiniętych. Ze względu na to, że pesymistyczne informacje napłynęły zarówno ze strefy euro jak i ze Stanów Zjednoczonych, ich publikacja nie była w stanie nadać zdecydowanego kierunku dla pary EUR/USD. Wartość euro wyrażana w dolarze spadła wczoraj do istotnego wsparcia usytuowanego w pobliżu poziomu 1,3100. Próba pokonania tego ograniczenia nie powiodła się, w związku z czym w notowaniach EUR/USD obserwowaliśmy odreagowanie. Na początku dzisiejszej sesji za euro płacono 1,3160 USD. Bariera 1,3100 z punktu widzenia analizy technicznej jest bardzo istotna – jej przebicie może dać impuls do spadku pary EUR/USD nawet w okolice 1,2500.

Dzisiaj w centrum uwagi inwestorów pozostawać będzie decyzja Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych (zostanie ona przedstawiona o godz. 13.45). Prognozy zakładają obniżkę kosztu pieniądza w strefie euro o 50 pb. Tego typu decyzja prawdopodobnie nie przyniesie większej reakcji rynku (niewykluczona jest nawet po niej niewielka realizacja zysków i wzrost kursu EUR/USD). Istotna może okazać się natomiast konferencja prasowa z udziałem szefa ECB, która odbędzie się o godz. 14.30. Jeśli J.C. Trichet wskaże na możliwość dalszego zdecydowanego luzowania polityki pieniężnej w Eurolandzie, co oznaczałoby sprowadzenie głównej stopy w okolice zero procent , inwestorzy prawdopodobnie przystąpią do silnej wyprzedaży euro.