"Chcemy zbudować ten gazociąg" - powiedziała. "Nie możemy jednak czekać na Nord Stream, by znów dostawać gaz" - dodała, żądając od Moskwy i Kijowa jak najszybszego rozwiązania sporu o przesył surowca.

Putin powiedział, że w świetle obecnego kryzysu tym wyraźniej widać, jak bardzo potrzeba dodatkowych dróg tranzytu gazu. "Ten projekt nie jest skierowany przeciwko komukolwiek" - oświadczył rosyjski premier.

Premier Rosji zarzucił w piątek Unii Europejskiej, że w konflikcie gazowym de facto wspiera Ukrainę.Po spotkaniu w Berlinie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel Putin oświadczył, że odmowa obarczenia Ukrainy winą za trwający kryzys jest równoznaczna ze wspieraniem Kijowa.

Unia próbuje stawiać ultimatum

UE postawiła w piątek kolejne ultimatum Rosji i Ukrainie, których spór blokuje dostawy gazu, w tym do Unii. Rozmowy w celu wznowienia dostaw rosyjskiego gazu były, są i będą prowadzone na najwyższych szczeblach w wielu krajach, lecz na razie konkretów i gazu brak.

Unia Europejska kolejny raz zażądała w piątek wznowienia dostaw gazu i zagroziła Ukrainie i Rosji, że jeśli to nie nastąpi w ten weekend, to dokona rewizji stosunków z obydwoma krajami.

"Gaz musi płynąć. Jeśli nie będzie to rozwiązane w ten weekend i gaz nie popłynie, to będziemy musieli w przyszłym tygodniu przyjrzeć się punkt po punkcie stosunkom z Ukrainą i Rosją" - powiedział na briefingu rzecznik Komisji Europejskiej (KE) Johannes Laitenberger.

Potwierdził, że unijny komisarz ds. energii Andris Piebalgs i czeski minister przemysłu i handlu Martin Rziman w sobotę wezmą udział w ukraińsko-rosyjskim spotkaniu na wysokim szczeblu.

UE od początku konfliktu wyraża opinię, że jest to "bilateralny spór handlowy"; odmówiła przy tym wskazania winnego. Zmuszona coraz bardziej dotkliwymi konsekwencjami braku gazu w niektórych krajach, UE coraz bardziej angażuje się jednak w mediację i rozstrzygnięcie sporu.

Cierpliwość Unii Europejskiej w sprawie ukraińsko-rosyjskiego konfliktu gazowego wyczerpała się - oświadczył w piątek Mirek Topolanek, premier Czech, sprawujących obecnie przewodnictwo w UE.

Ukraina próbuje tworzyć antyrosyjski front

W Kijowie w piątek doszło do rozmów prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki z przedstawicielami państw poszkodowanych w wyniku ukraińsko-rosyjskiego sporu o gaz. Juszczenko spotkał się z prezydentem Słowacji Ivanem Gaszparoviczem i premier Mołdawii Zinaidą Grecianii. W Kijowie jest także Michał Kamiński, wysłannik prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego.

Spotkanie przedstawicieli państw poszkodowanych w wyniku braku dostaw gazu z Rosji zapowiadane było na Ukrainie jako szczyt bezpieczeństwa energetycznego. Komentatorzy przypuszczali, że Juszczenko organizuje je jako przeciwwagę dla zaplanowanego na sobotę w tej samej sprawie szczytu w Moskwie.

Jeszcze w piątek rano rzeczniczka prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki Iryna Wannikowa zapewniła PAP, że do Kijowa przyjadą prezydenci Polski, Słowacji i Litwy, lecz ostatecznie przyjechał tylko prezydent Słowacji.

Na konferencji prasowej po spotkaniu z szefem ukraińskiego MSZ Wołodymyrem Ohryzką przybyły na Ukrainę szef polskiego MSZ Radosław Sikorski powiedział, że "Polska niezmiennie popiera rozwiązania rynkowe i transparentne, a sprzeciwia się monopolowi".

Zaznaczył, że nasz kraj będzie wspierał w UE "prawdziwą dywersyfikację". "To znaczy taką, która będzie dywersyfikowała i źródła, i trasę przesyłu energii do UE" - wyjaśnił.

Nawiązując w piątek do kryzysu gazowego, minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział, że kryzys w zaopatrzeniu Europy w gaz został wywołany sztucznie, gdyż "Ukraina nie była przygotowana na warunki rynkowe" i postanowiła "przerwać dostawy".

Wyraził przy tym nadzieję, że "na sobotni szczyt w Moskwie przyjadą ci, którym zależy na rozwiązaniu problemu" zagwarantowania tranzytu rosyjskiego gazu do Europy.

Putin chce rozmawiać

Przybyły w piątek do Berlina premier Rosji Władimir Putin zadeklarował pomoc, jak to ujął, "partnerom ukraińskim" bez "wdawania się w to, kto ma rację, a kto nie". Agencja AFP zwraca uwagę na złagodzenie tonu wobec Ukrainy.

Reuters pisze, że Putin ma się spotkać w sobotę w Moskwie z premier Ukrainy Julią Tymoszenko, by rozmawiać o gazie.

Tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę do UE ustał 7 stycznia. Rosjanie tłumaczyli, że do wstrzymania dostaw zmusiła ich Ukraina, która podkrada paliwo. Ukraińska firma Naftohaz usprawiedliwiała się, że z dostaw dla odbiorców europejskich pobiera wyłącznie tzw. gaz techniczny.

A Kijów się kłóci. Ze sobą

W przededniu tzw. szczytu gazowego w Moskwie, na którym ma być omówione wznowienie tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę do Europy Zachodniej, główni politycy w Kijowie ponownie zaprezentowali w piątek diametralnie odmienne stanowiska wobec tego problemu.

Prezydent Wiktor Juszczenko oświadczył, że sprawę dostaw gazu z Rosji dla Ukrainy należy rozpatrywać w jednym pakiecie z kwestią jego tranzytu przez Ukrainę. Premier Julia Tymoszenko, która udaje się w sobotę do Moskwy na spotkanie z premierem Rosji Władimirem Putinem, oznajmiła, że jest zupełnie innego zdania.

"Kwestia dostaw gazu i kwestia tranzytu powinny być rozpatrywane w jednym pakiecie" - podkreślił Juszczenko w przeprowadzonej w godzinach wieczornych rozmowie z unijnym komisarzem ds. energetyki Andrisem Piebalgsem.

Podobną opinię wyrażało wcześniej szefostwo ukraińskiej państwowej spółki paliwowej Naftohaz. Jeszcze przed 7 stycznia, kiedy Rosja całkowicie odcięła dostawy surowca dla UE, Naftohaz oświadczał, że nie ma prawa przesyłania gazu do Europy, o ile Gazprom nie podpisał z nim umów tranzytowych.

Premier Tymoszenko oznajmiła tymczasem, że Ukraina traktuje dostawy błękitnego paliwa i jego przesyłanie do UE jako dwa odrębne problemy.

"Pragnę podkreślić, że rząd Ukrainy nie wiąże kwestii zawarcia umowy o dostawach gazu ziemnego dla Ukrainy z kwestią odnowienia dostaw gazu dla Europy. Byłoby to bezpodstawne i nieodpowiedzialne" - głosi oświadczenie szefowej rządu, opublikowane na jej stronie internetowej.

Tymoszenko podkreśliła w nim, że w sobotnich rozmowach gazowych z premierem Rosji będzie trzymać się wyłącznie jednej, rządowej linii.

Zaznaczyła, że negocjowane w ostatnich dniach grudnia ukraińsko- rosyjskie umowy gazowe były już prawie zawarte, gdy w rozmowy włączyły się "wszystkie siły polityczne Ukrainy związane układami korupcyjnymi z pośrednikiem z szarej strefy, spółką RosUkrEnergo, które doprowadziły do zerwania kontraktów".

"Ukraińscy politycy zajmują się tym rujnowaniem (stosunków gazowych) do dziś. Położę temu kres" - czytamy w oświadczeniu pani premier.

Tymoszenko skrytykowała jednocześnie kancelarię Juszczenki za ataki pod jej adresem i poprosiła prezydenta, by na czas jej rozmów w Moskwie "odebrał wolność nieuczciwego słowa swoim nieodpowiedzialnym kancelistom".

Premier mogła tu mieć na myśli jednego z wiceszefów kancelarii Juszczenki, Romana Bezsmertnego. Oświadczył on w ubiegłym tygodniu, że sztucznie wywołany przez Moskwę kryzys gazowy miał wzmocnić notowania Tymoszenko przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie, które mają się odbyć za kilkanaście miesięcy. Miało o tym świadczyć milczenie szefowej rządu w sprawie konfliktu.

Bezsmertny przypomniał, że Tymoszenko wraz ze swym rządem miała cały rok na uregulowanie kwestii cen rosyjskiego gazu, ale tego nie uczyniła.

"Dziś, gdy cały świat z uwagą obserwuje ukraińsko-rosyjski konflikt gazowy, premier Ukrainy przejawia zadziwiającą apatię. Oczywiście, nie chce ona denerwować Władimira Putina, swego kolegi i cichego patrona. W sytuacji, gdy Rosja zachowuje się jak mafioso, szefowa rządu powinna bronić interesów narodowych, jednak Julia Tymoszenko świadomie usunęła się w cień, co oznacza, że wspiera Moskwę w realizacji scenariusza +wykręcania rąk+ Ukrainie" - podkreślił przedstawiciel Juszczenki.

Bezsmertny przypomniał, że podobne stanowisko premier Tymoszenko zajęła podczas sierpniowego konfliktu między Moskwą a Tbilisi, gdy "wszelkimi sposobami wykręcała się od publicznego potępienia rosyjskiej agresji wojskowej wobec niepodległej Gruzji".