Euro zdrożało wczoraj do 4,31 zł, a dolar do 3,28 zł. Osłabienie złotego to po prostu efekt braku strony kupującej, w połączeniu z negatywnym nastawieniem inwestorów do walut z naszego regionu - mówi Rafał Uss z Raiffeisen Banku.
Dodaje, że sygnałem do spadków mogły być raporty banków inwestycyjnych dotyczące perspektyw naszej gospodarki. Na przykład JP Morgan obniżył prognozę wzrostu PKB dla Polski z 1,5 proc. do 0 proc. Do tego podał swoje przewidywania dotyczące skurczenia się gospodarek Czech o 2 proc. czy Węgier o 3 proc., co wpłynęło na niechęć inwestorów do posiadania walut z naszego regionu w swoim portfelu.
- Choć na naszym rynku wiarygodność analiz JP Morgan została nadszarpnięta, to na świecie jest to nadal istotny sygnał dla inwestorów - komentował makler z jednego z domów maklerskich.
Nieco bardziej optymistycznie patrzą na gospodarkę analitycy Morgan Stanley, którzy co prawda obniżyli prognozę wzrostu PKB Polski z 2,5 proc., ale do 1,1 proc. Równolegle skorygowali w górę ten wskaźnik na 2010 r. (z 3,1 proc. do 3,2 proc.).
Reklama
- W porównaniu z innymi krajami w regionie perspektywy gospodarcze Polski wyglądają lepiej, mamy relatywnie mocne fundamenty. Dlatego, choć kurs złotego pozostanie zmienny, to wydaje się, że jego potencjał do osłabiania się ulega wyczerpaniu - mówi Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK.
Dodaje, że na złotym cały czas piętno odciska sprawa opcji walutowych, ale wraz z rozliczeniami takich umów ten problem będzie tracił na znaczeniu.
- Przebicie poziomu 4,3-4,4 zł za euro może być sygnałem, że po szybkim i gwałtownym osłabieniu złotego w najbliższych dniach kurs euro może spaść do poziomu 4,22-4,24 zł - mówi Rafał Uss.
Pogarszające się oceny polskiej gospodarki i osłabienie złotego pociągnęły za sobą wczoraj także warszawską Giełdę Papierów Wartościowych. WIG20, indeks największych i najbardziej płynnych spółek, rozpoczął pierwszą w tym tygodniu sesję od niewielkich wzrostów, ale po południu zaczął silnie zniżkować, choć przy niskich obrotach. Indeks zakończył dzień spadkiem o 3,55 proc.
- Kiedy inwestorzy pozbywają się waluty, pozbywają się też aktywów w niej denominowanych - mówi Tomasz Jerzyk, analityk DM BZ WBK.
I szacuje, że po przebiciu wsparć indeks może na kolejnych sesjach podążyć w kierunku minimów obecnej bessy w okolicach 1500 punktów. Nieco lepiej najbliższe perspektywy GPW ocenia Marek Przytuła, makler Millennium DM. - Nie ma powodów fundamentalnych do tak dużej przeceny. Na następnych sesjach spodziewam się umocnienia indeksów - mówi Marek Przytuła.