W połowie tego roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję przepisów, która zaniepokoiła przedsiębiorców z sektora transportowego z Polski i kilku innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej.

Zgodnie z propozycją firmy transportowe będą musiały gwarantować kierowcom pracującym przy przewozach międzynarodowych płacę minimalną obowiązującą w państwach, które przyjmują tych pracowników, jeśli kierowca spędzi więcej niż trzy dni w miesiącu w danym kraju.

Propozycja KE to złe wiadomości dla polskich firm, które są bardzo poważnym graczem na tym rynku w Europie. Jeśli wejdzie w życie, zmniejszy to konkurencyjność naszych przedsiębiorstw wobec firm z Europy Zachodniej.

We wtorek do Brukseli na spotkanie unijnych ministrów odpowiedzialnych za transport przyleciał szef resortu infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk. Zaznaczył, że jego obecność w Brukseli jest związana z "kolejną odsłoną walki o polski transport międzynarodowy, o transport międzynarodowy w Europie, o swobodę świadczenia usług, a także o firmy transportowe innych krajów europejskich".

Reklama

"Po raz kolejny potwierdziliśmy dziś, że protekcjonistyczne zabiegi Niemiec czy Francji nie mogą wziąć góry nad swobodą świadczenia usług, m.in. w zakresie międzynarodowego transportu. Cieszymy się bardzo, że potwierdziliśmy dzisiaj jedność Grupy Wyszehradzkiej, która mówi jednym głosem" - powiedział minister, dodając, że także inne państwa popierają stanowisko Polski.

"To już 14 państw wraz z Grupą Wyszehradzką. To nie tyle satysfakcja, co nadzieja. To też efekt naszych zabiegów, starań, które prowadzimy już od wielu miesięcy. Mamy nadzieję, że przyniosą one skutek" - zaznaczył.

Jak dowiedziała się PAP ze źródeł dyplomatycznych, poza Polską w tej grupie są: Czechy, Słowacja, Węgry, Litwa, Łotwa, Rumunia, Chorwacja, Słowenia, Hiszpania, Portugalia, Wielka Brytania, Irlandia, Malta.

"Nasze propozycje to przede wszystkim wyłączenie z dyrektywy o delegowaniu tranzytu, 10 dni dla operacji w transporcie międzynarodowym i 7 dni dla kabotażu, bez wskazania ilości operacji. To nasze podstawowe oczekiwania. Wydaje się, że (...) ministrowie transportu państw, które maja odmienne zdanie, tzw. grupy paryskiej, rozumieją nasze obawy, rozumieją powody, dla których mówimy jednym głosem" - powiedział.

Wiceminister infrastruktury Justyna Skrzydło podkreśliła, że kompromis 14 krajów był zainicjowany i budowany przez polską stronę. "To jest potwierdzenie polskiego punktu widzenia, który nie znalazł odzwierciedlenia w dyrektywie o delegowaniu, co spowodowało, że głosowaliśmy przeciwko tej dyrektywie. Dzisiejsza debata na Radzie potwierdza, że mieliśmy rację" - zaznaczyła.

Adamczyk był dopytywany, czy nie ma zagrożenia, że grupa 14 państw w toku kolejnych spotkań w tej sprawie zacznie się kruszyć. "Dzisiaj przed Radą UE (spotkaniem ministrów - PAP) spotkaliśmy się w gronie Grupy Wyszehradzkiej poszerzonej o państwa, które nas wspierają. (...)W sumie 14 państw mówi dziś jednym głosem. To nie tak, że one mają wątpliwości" - zaznaczył.

Zdaniem ministra w tej sprawie trzeba będzie znaleźć kompromis, jednak taki, "który nie pozwoli szkodzić przedsiębiorcom w transporcie międzynarodowym". "Protekcjonistyczne zabiegi nie mogą wziąć góry, nie mogą niszczyć wolnego przepływu usług" - podsumował.

Kwestia transportu drogowego jest związana także z projektem dyrektywy o pracownikach delegowanych, która jest już na bardzo zaawansowanym etapie prac w instytucjach unijnych. Obecne przepisy UE wymagają, by pracownik delegowany za granicę otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła. Propozycja nowelizacji dyrektywy w tej sprawie przewiduje wypłatę takiego samego wynagrodzenia, jak w przypadku pracownika lokalnego. Jest ona niekorzystna z punktu widzenia gospodarczych interesów Polski, która deleguje najwięcej pracowników do innych krajów unijnych.

Pod koniec października Rada Unii Europejskiej (skupiająca kraje członkowskie) przyjęła stanowisko w sprawie pracowników delegowanych przy sprzeciwie m.in. Polski i Węgier. Warszawa chciała, by dyrektywa nie odnosiła się bezpośrednio do transportu, jednak nie znalazło się to ostatecznie w propozycji Rady, która większością zdecydowała, że techniczne szczegóły dotyczące transportu drogowego znajdą się w kolejnych dyrektywach.

>>> Czytaj też: Wykonaliśmy drogowy skok, ale wciąż budujemy chaotycznie i bez planów