Pesymistyczne szacunki wzrostu PKB w tym roku snują już nie tylko analitycy prywatnych banków, ale także rząd i międzynarodowe instytucje. Wczoraj premier Donald Tusk przyznał, że bierze pod uwagę możliwość obniżenia prognozy rozwoju gospodarczego z 3,7 do 1,7 proc., a Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju skorygował swoje przewidywania dla Polski z 2,8 do 1,5 proc. Powód? Globalny kryzys finansowy i jego przełożenie na naszą gospodarkę.

Takie wyhamowanie wzrostu PKB oznacza większe bezrobocie i brak podwyżek. Przedsiębiorstwa będą osiągać mniejsze zyski, a część z nich zbankrutuje - pisze "Rzeczpospolita".