"Paolo Savona, który będzie ministrem ds. europejskich w nowym populistycznym rządzie Włoch, określił euro jako 'niemiecką klatkę'" - wskazuje znany komentator ds. polityki zagranicznej w artykule pt. "Włochy, demokracja i klatka euro". Przypomina, że Savona, krytyk euro, uważa, że polityka ustalana w Brukseli i Berlinie ogranicza działania demokratycznie wybranych rządów.

Problem jednak w tym, że największą przeszkodą dla zdolności Włoch do prowadzenia luźniejszej polityki fiskalnej nie są przepisy UE, ale poziom długów tego kraju - zauważa Rachman. "Co więcej, nie tylko Włosi są zamknięci w klatce. Niemcy mogły prosperować od czasu wprowadzenia wspólnej waluty, ale ich przyszłość jest nierozerwalnie związana z losami sąsiadów, którzy mieli mniej szczęścia" - tłumaczy.

"Jednak nowy rząd Włoch obiecał, że zostanie wewnątrz 'klatki euro' w najbliższej, dającej się przewidzieć przyszłości. (...) Tak naprawdę koalicja Ligi i Ruchu Pięciu Gwiazd została zaakceptowana przez prezydenta Włoch dopiero po zablokowaniu eurofobicznego Savony na jeszcze bardziej newralgicznym stanowisku ministra finansów. (...) I tak populistyczny rząd po raz kolejny został zmuszony powrócić do ortodoksji UE poprzez kombinację Brukseli, Berlina i rynków. Jedyną nowością jest to, że tym razem stało się to jeszcze przed zaprzysiężeniem nowego gabinetu" - wskazuje publicysta.

Jak pisze, krytycy UE od dawna argumentowali, że "schemat ten pokazuje, iż UE jest w zasadzie niedemokratyczna". Savona przedstawił tę sprawę w niedawno wydanej książce, "twierdząc, że włoski rząd, kierowany przez Silvio Berlusconiego, został w 2011 roku zdławiony przez presję francusko-niemiecką i że był to +niedemokratyczny akt typowy dla filozofii, która dominuje w działaniach UE+" - przypomina komentator "FT".

Reklama

Wskazuje, że "debata nad tym, czy UE jest antydemokratyczna, musi się we Włoszech pojawić na nowo". "Nawet jeśli włoski rząd unika podejmowania jakichkolwiek wysiłków na rzecz opuszczenia strefy euro, nadal wydaje się prawdopodobne, że będzie ścierał się z władzami UE, zarówno w zakresie polityki fiskalnej, jak i imigracji" - zauważa. Dodaje, że Matteo Salvini, przywódca Ligi i nowy minister spraw wewnętrznych Włoch, obiecał przyspieszyć deportacje i zatrzymania do 500 tysięcy nielegalnych imigrantów, co może wywołać niepokój w Berlinie, a także potencjalnie naruszyć prawo unijne.

"Liga chce również wprowadzić 15-procentowy podatek liniowy od dochodu, a Ruch Pięciu Gwiazd, jej partner koalicyjny, optuje za powszechnym dochodem podstawowym" - wymienia Rachman. "Razem polityki te są receptą na wysadzenie w powietrze unijnego limitu 3 proc. deficytu budżetowego" - dodaje.

Jeśli włoski rząd zlekceważy unijne reguły fiskalne, reakcja Brukseli i Berlina będzie ostra - ostrzega. "Kiedy Włochy znajdą się pod presją rynków obligacji, tacy politycy jak Savona czy były minister finansów Grecji Janis Warufakis powrócą do argumentu, że elita UE spiskuje przeciwko woli narodu" - przewiduje.

Zwraca uwagę, że "największą przeszkodą dla swobody Włoch w obniżaniu podatków i zwiększaniu wydatków jest raczej poziom długów kraju, a nie unijne przepisy". "Zadłużenie Włoch sięga ponad 130 proc. PKB i w wartościach bezwzględnych Włochy są trzecim krajem na świecie, po USA i Japonii (pod względem wielkości zadłużenia). Jakiekolwiek odczucie, że Włochy rezygnują z dyscypliny fiskalnej lub, co jeszcze bardziej dramatyczne, planują powrócić do lira, prawdopodobnie spowodowałoby włoski kryzys zadłużeniowy, niezależnie od twierdzeń UE" - uważa komentator.

"Ale są też inne aspekty członkostwa w strefie euro, które naprawdę ograniczają swobodę Włochów w prowadzenia własnej gospodarki. Przystępując do euro, Włochy straciły zdolność dewaluacji swojej waluty w celu przywrócenia konkurencyjności lub nakręcania inflacji w celu zredukowania wartości swych długów" - przypomina Rachman. "Niektórzy twierdzą, że były to złe nawyki, których Włochy musiały się pozbyć. Ale po dekadzie słabego wzrostu gospodarczego wielu Włochów z nostalgią wraca do 'starych złych czasów' inflacji i dewaluacji" - dodaje.

"Polityki te mogą zostać przywrócone tylko, jeśli Włochy opuszczą strefę euro. A każdy wysiłek, by to zrobić i wrócić do lira, może wywołać ucieczkę kapitału z Włoch i kryzys finansowy. W tym sensie euro jest 'klatką'. Ale klatka jest nieodłącznym elementem oryginalnego projektu wspólnej waluty, a reguły fiskalne UE są jedynie dodatkową cechą" - zauważa publicysta "FT".

Jego zdaniem "Niemcy także zamknięci są w klatce obok Włochów". "Podczas gdy niemiecka gospodarka wyraźnie mocno rozwijała się w porównaniu z gospodarkami znacznej części południowej Europy, przyszłość Niemiec jest nierozerwalnie związana z przyszłością sąsiadów, którzy mieli mniej szczęścia" - tłumaczy Rachman. Według niego kryzys finansowy, wywołany ewentualnym rozpadem strefy euro, nie ograniczałby się do południowej Europy. "Niemieckie banki i oszczędzający ludzie szybko znaleźliby się w niebezpieczeństwie. Wynikająca z tego pożoga gospodarcza może zniszczyć nie tylko wspólną walutę, ale i samą UE, a wraz z nią ponad 50 lat niemieckiej polityki zagranicznej" - podkreśla komentator "Financial Timesa".

>>> Polecamy: Unia Europejska siedzi na bombie? Francuskie media: Włochy to nie Polska