To będzie trudny rok dla samorządów. Kryzys finansowy i spowolnienie gospodarki spowodują, że trudno będzie im zrealizować rozbudowane plany inwestycyjne. Pod znakiem zapytania stanie realizacja wielu miejskich inwestycji. Większość z nich miała być sfinansowana kredytem.
- W tym roku potrzeby pożyczkowe 12 największych polskich miast skupionych w Unii Metropolii Polskich są szacowane na ponad 6 mld zł. Natomiast w perspektywie najbliższych pięciu lat wyniosą one aż 40 mld zł - mówi GP Danuta Kamińska, skarbnik Katowic i szefowa komisji skarbników UMP.
To olbrzymia kwota, jeśli weźmie się pod uwagę to, że łączne wydatki dwunastki planowane na ten rok wyniosą 36 mld zł. Oznacza, to że miasta muszą pożyczyć co szóstą złotówkę.
- W przypadku gdyby wszystkie samorządy zrealizowały całość planowanych wydatków na 2009 rok, to skala koniecznego do pozyskania finansowania może przekroczyć 15 mld zł - ocenia Mateusz Kazimierczak z BGK.
Reklama

Nie ma kredytów

Samorządy będą miały problem z pozyskaniem takich kwot. Banki niechętnie udzielają kredytów nie tylko dla przedsiębiorców. Także samorządom jest trudniej niż kilka miesięcy temu pożyczyć pieniądze. I to mimo tego, że cieszą się one większym zaufaniem niż inne podmioty. - O ile w ubiegłym roku dostawaliśmy od banków liczne propozycje wzięcia kredytu, to teraz są one raczej zainteresowane pozyskaniem naszych depozytów - mówi Danuta Kamińska.
- Konkurencja wśród samorządów o finansowanie zewnętrzne będzie duża. Era tanich i szybkich kredytów minęła dawno również dla samorządów - ocenia Barbara Sajnaj, skarbnik Poznania. Samorządowcy wskazują, że kredyty będą dla nich trudniejsze do zdobycia nie tylko ze względu na ich rosnącą cenę (bo rosną marże bankowe, oprocentowanie czy wymogi posiadania dodatkowych zabezpieczeń). Banki nie chcą już pożyczać im pieniędzy na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Tymczasem montaż finansowy wieloletnich planów inwestycyjnych opierał się na długofalowym kredytowaniu. Skutek może być jeden - odkładanie inwestycji na później lub rezygnacja z projektów.

Spadające dochody

Tomasz Andryszczyk, rzecznik warszawskiego ratusza, przyznaje, że podczas prac nad budżetem na 2009 rok doszło do modyfikacji planów inwestycyjnych stolicy. - Część inwestycji ma zagwarantowane środki na prace projektowe, ale nie ma już zabezpieczonych środków na realizację - mówi Tomasz Andryszczak. Pierwszeństwo w realizacji będą miały strategiczne projekty infrastrukturalne, finansowane ze środków unijnych, oraz te, z których miasto będzie mogło odzyskać VAT.
Dodatkowo problemy z finansowaniem inwestycji pogłębią się w skutek spadających dochodów samorządów. Wszystkie zdają sobie sprawę z grożącego im w tym roku niebezpieczeństwa, choć dane za styczeń nie są jeszcze złe. - Spadek dochodów będzie widać dopiero w połowie roku. Do tej pory dochody z PIT są nawet wyższe niż w roku ubiegłym - mówi Edyta Tombarkiewicz z gdańskiego urzędu miasta.
Najbardziej zagrożone gwałtownym spadkiem są wpływy z podatku dochodowego: CIT i PIT, bo pogarsza się sytuacja przedsiębiorstw. Nie pomaga wprowadzenie dwóch niższych stawek w podatku dla osób fizycznych. Dojdą do tego spadki wpływów z innych danin, jak np. podatku od czynności prawnych. Warszawa szacuje, że z tego powodu straci w tym roku 100-150 mln zł. Należy także pamiętać, że wzrost bezrobocia pociągnie za sobą konieczność poniesienia wydatków na pomoc społeczną, co także negatywnie wpłynie na możliwości finansowe samorządów.
Na razie samorządy ograniczają się do obserwowania sytuacji i nie zakładają szybkich zmian w swoich budżetach. Tym bardziej że już podczas pracy nad nimi zakładały niższe wpływy z podatków.
- Zakładamy, że wpływy z danin publicznych i opłat lokalnych nie będą niższe niż w 2008 roku. Obawy budzić może jedynie realizacja dochodów z PIT i CIT. W przypadku znaczącego spadku dochodów z tego tytułu nie wykluczamy ograniczenia planowanych wydatków - mówi Adam Wasilewski, prezydent Lublina.

Poszukiwanie kapitału

Samorządy szukają alternatywnych sposobów pozyskania kapitału. Kilka dni temu Warszawa ogłosiła program inwestycji w trybie partnerstwa publiczno-prywatnego. Poznań nie wyklucza, że będzie emitował euroobligacje. Inne samorządy mogą kusić inwestorów swoimi obligacjami, choć w ubiegłym roku spora część emisji nie doszła do skutku. W grę wchodzą także środki unijne oraz kredyty z banków międzynarodowych.
- Wysłaliśmy do Europejskiego Banku Inwestycyjnego wstępne zapotrzebowanie na pozyskanie kredytu na finansowanie inwestycji w tym roku i w latach następnych na łączną kwotę 710 mln zł - mówi Edyta Tombarkiewicz z Urzędu Miasta Gdańsk.
NIŻSZE KOSZTY BUDOWY SĄ SZANSĄ DLA SAMORZĄDÓW
Firmy budowlane chcą coraz mniejszych pieniędzy na realizację miejskich inwestycji. Dzięki temu samorządy mogą zaoszczędzić nawet 30 proc. ich kosztów.
Kryzys dla samorządów oznacza także oszczędności na przetargach na miejskie inwestycje. Jak wynika z szacunków GP, samorządy, które aktualnie rozstrzygają przetargi, mogą liczyć nawet na 30 proc. oszczędności w porównaniu z kosztorysami. Kryje się za tym walka firm budowlanych o zamówienia. Załamanie gospodarki uderzyło przede wszystkim w budowlankę, która walcząc o przeżycie, decyduje się na niższe wynagrodzenia.
Spadek kosztów na inwestycje jest bardzo wyraźny, gdy porówna się go z cenami w podobnych przetargach, rozstrzyganych przed rokiem. Wówczas to wykonawcy żądali przeważnie cen o kilkadziesiąt procent przewyższających kosztorys.
- Najniższa oferta w przetargu na wybudowanie Mostu Północnego w Warszawie była niższa o około 200 mln zł od kosztorysu miasta i niższa aż o 600 mln zł od najniższej oferty w unieważnionym w 2007 roku przetargu na zaprojektowanie i wybudowanie tej przeprawy - mówi GP Tomasz Andryszczyk, rzecznik prasowy warszawskiego ratusza. Wkrótce rozstrzygnięty zostanie przetarg na budowę II linii stołecznego metra. Zaoszczędzone w tym projekcie w miejskim skarbcu pieniądze mogą zostać przeznaczone na inne, odłożone przez ratusz, inwestycje.
Sygnały o oszczędnościach na przetargach płyną z całej Polski. Na przykład w Poznaniu pierwsze w tym roku przetargi na roboty drogowe pokazały 10-proc. spadek cen. Według przedstawicieli poznańskiego urzędu miasta to dopiero początek. Magistrat ma dopiero przed sobą rozstrzygnięcie dużych przetargów. - Jednak duża liczba ofert pokazuje, że rynek zamówień się zmienia z rynku wykonawcy na zamawiającego. Spadek cen oznacza niższe wydatki na inwestycje, które pozwolą na zbilansowanie budżetu w sytuacji spadku dochodów budżetu - ocenia Barbara Sajnaj, skarbnik Poznania.