Stąd też od rana optymizm dominował również w Europie i nie zepsuły go nawet publikowane indeksy PMI opisujące sektor usług w gospodarkach europejskich. Wciąż pokazują one że sytuacja jest zła, ale już nie wyznaczają nowych minimów.

WIG20 rozpoczął od 1,5 procentowego wzrostu, który w trakcie sesji był systematycznie powiększany. Od początku popyt największą uwagę przykładał do KGHM i dwóch największych banków, ale nie można było narzekać na szerokość ruchu. Z największych spółek jedynie PGNIG tracił, a pozostałe zyskiwały na wartości. W miarę spokojne budowanie wzrostów trwało do godz. 14. Potem popyt uderzył z całą siłą.

Sytuacji nie uspokoiły nawet raporty z amerykańskiego rynku pracy, które nie pokazały nawet najmniejszej poprawy sytuacji w tej części gospodarki. Wciąż ilość zwolnień znacznie przekracza nawet pesymistycznie prognozy. Mimo to inwestorzy szybko o danych zapomnieli i wyścig po akcje trwał. WIG20 zyskiwał już 4,6 proc., a jego dzienny wykres przypominał niemal euforyczną radość byków.

Dzisiejszy wzrost to trzecia sesja z rzędu kiedy krajowy rynek znacznie zyskuje. Długość tego ruchu przekracza już 100 pkt. i w czasie jego wyrysowywania nie było nawet najmniejszej korekty. Takie nieustanne podejście w oczywisty sposób każe zastanawiać się czy to już faktycznie koniec bessy i rynek powraca do wzrostów. Globalnie przyczyną wzrostów może być tani kredyt, który na świecie jest dostępny już od ponad 6 miesięcy. Stąd też poprawę widzimy na giełdach rynków wschodzących, a nie na najważniejszych parkietach świata, ponieważ chętniej inwestuje się na bardziej przecenionych giełdach. Poprawę na krajowym rynku można wiązać z coraz silniejszym złotym, który ewidentnie zachęca do zakupów inwestorów zagranicznych. Kolejne dni wciąż dają nadzieje na dalsze wzrosty, choć już niedługo rynek, choćby dla wychłodzenia rozgrzanych głów inwestorów powinien poddać się korekcie. Będzie ona tak długo bezpieczna i pożądana dopóki nie obniży WIG20 poniżej 1400 pkt.

Reklama

Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse