Po przeliczeniu 95 proc. głosów ze środowego głosowania PTI może liczyć na 116 z 270 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym; do samodzielnego rządzenia potrzebne jest 137 mandatów. Rzecznik PTI oznajmił, że jego ugrupowanie już rozpoczęło rozmowy koalicyjne.

Według niepełnych jeszcze wyników 62 mandaty otrzyma rządząca do tej pory Pakistańska Liga Muzułmańską Nawaz (PML-N), a 43 zdobyła Pakistańska Partia Ludowa (PPP) Bilawala Bhutto Zaddariego, syna zabitej w zamachu w 2007 roku byłej szefowej rządu w Islamabadzie Benazir Bhutto.

Kierowana przez przebywającego w areszcie byłego premiera Pakistanu Nawaza Sharifa PML-N wygrała natomiast wybory do zgromadzenia w najludniejszej pakistańskiej prowincji - Pendżabie. Uzyskała tam 127 miejsc w 297-osobowym zgromadzeniu, przy 117 mandatach dla PTI.

Jak podała komisja wyborcza, frekwencja w głosowaniu wyniosła 52 proc. - o dwa punkty procentowe mniej niż w wyborach cztery lata temu.

Reklama

Khan już w czwartek, po przeliczeniu blisko połowy głosów, ogłosił zwycięstwo swojej partii. "To będzie pierwszy rząd, który nie będzie stosował żadnych politycznych represji" - zapowiedział w powyborczym przemówieniu transmitowanym przez telewizję. Były sportowiec obiecał, że jego gabinet będzie pomagał najbiedniejszym Pakistańczykom, walczył z korupcją oraz stosował takie samo prawo wobec każdego.

Odnosząc się do polityki zagranicznej, Khan zapowiedział m.in. dążenie do pokoju w Afganistanie oraz lepszych relacji z Iranem. Podkreślił, że Pakistan, jedyne muzułmańskie państwo posiadające broń nuklearną, oraz Indie powinny rozstrzygnąć spór dotyczący Kaszmiru na drodze negocjacji. "Wykonajcie krok w naszym kierunku, a my wykonamy dwa w waszym" - wezwał władze w Delhi. Dotychczasowe relacje ze Stanami Zjednoczonymi ocenił jako "jednostronne". "USA myślą, że dają Pakistanowi pieniądze, by ten walczył za nich. Przez to Pakistan sporo wycierpiał" - powiedział.

Oficjalne ogłoszenie pełnych wyników jest opóźnione - jak podała komisja wyborcza - z powodów technicznych i spodziewane jest w piątek. Sharif zapowiedział, że nie zaakceptuje rezultatów. Jego sympatycy zarzucają armii, że ingerowała w przebieg głosowania na korzyść PTI.

Lider PML-N oświadczył na Twitterze, że "demokratyczny proces" w Pakistanie "cofnął się o dekady". "Gdyby mandat do sprawowania władzy był przekazany sprawiedliwie, zaakceptowalibyśmy wynik (wyborczy)" - dodał. Khan zobowiązał się w czwartek do zbadania wszystkich oskarżeń o domniemane fałszerstwa wyborcze.

Ponad 11 tys. kandydatów ubiegało się w środę o 270 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej parlamentu Pakistanu, oraz o łącznie 577 miejsc w czterech zgromadzeniach prowincji.

Nowy pakistański rząd będzie musiał zmierzyć się z wieloma poważnymi i palącymi problemami, od panującego w kraju kryzysu gospodarczego i walutowego, przez pogarszające się relacje z USA, po coraz dotkliwsze niedobory wody w całym kraju.

Występujący przeciwko korupcji Khan obiecał zwolennikom "islamskie państwo dobrobytu", a swoją populistyczną kampanię przedstawiał jako walkę o obalenie chciwej elity politycznej, która hamuje rozwój kraju. Odpierał zarzuty o otrzymywanie wsparcia od wojska, które przez wiele lat rządziło Pakistanem i nadal kontroluje ważne stanowiska w polityce bezpieczeństwa i zagranicznej. (PAP)

mobr/ ap/