Władze Iraku zaprzeczyły, by doszło do jakiejkolwiek koordynacji w tej sprawie między Bagdadem a Ankarą i zażądały od Turcji całkowitego wycofania wszystkich wojsk tego kraju z Iraku. Chodzi w szczególności o bazę w rejonie Basziki w prowincji Niniwa.

„Obecność sił tureckich w Iraku jest sprzeczna z konwencjami międzynarodowymi i zasadą wzajemnego szacunku między suwerennymi państwami” - podkreślił iracki MSZ w opublikowanym oświadczeniu.

Tureckie bombardowanie w zdominowanym przez jazydów Sindżarze miało miejsce raptem jeden dzień po rozmowach w Ankarze premiera Iraku Hajdara Dżawada al-Abadiego z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. Mimo oświadczenia irackiego MSZ w piątek doszło do kolejnego nalotu, tym razem w rejonie Kandil, gdzie mieści się główna kwatera polowa Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).

Głównym celem tureckiego ataku był jazydzki dowódca lokalnych oddziałów związanych z PKK Ismail Ozden, znany bardziej pod pseudonimem Zeki Szingali. To właśnie on w sierpniu 2014 roku dowodził operacją ratunkową w Sindżarze, w wyniku której PKK uratowała 36 tys. jazydów, otwierając dla nich bezpieczny korytarz do Syrii. Jazydzi z Sindżaru uciekli nim przed masakrą, jakiej dokonywało wówczas Państwo Islamskie (IS).

Reklama

W piątek na kurdyjskich terenach w Iraku i Syrii doszło do wielu marszów protestacyjnych w związku ze śmiercią Zekiego Szingalego. W al-Kamiszli, jednym z głównych miast Demokratycznej Federacji Północnej Syrii (DFPS), kilka tysięcy demonstrantów przeszło ulicami miasta, niosąc flagi z wizerunkiem uwięzionego w Turcji lidera PKK Abdullaha Ocalana. Widoczne były również flagi lokalnych sił chrześcijańskich Sutoro.

Oświadczenia potępiające naloty wydało też wiele organizacji i partii kurdyjskich, w tym reprezentowana w tureckim parlamencie Ludowa Partia Demokratyczna (HDP). W sobotę w Sindżarze mają się odbyć uroczystości pogrzebowe Zekiego Szingalego, na które już w piątek wyjechały tysiące Kurdów z Syrii.

Z al-Kamiszli Witold Repetowicz (PAP)