Chodzi o sprzedaż przez ogromny fundusz, którego wartość przekroczyła bilion dolarów, aktywów które posiada w sektorze naftowym i gazowym. W grę wchodzą akcje (między innymi takich gigantów jak Exxon Mobil oraz Royal Dutch Shell) o wartości 40 mld dol. Jeśli transakcje dojdą do skutku, to będą przełomowym momentem dla całego sektora paliw kopalnych.

Norwescy prawodawcy z parlamentarnej komisji finansów nie rozumieją krytyki, jaka spadła na głowę dyrektora generalnego norweskiego funduszu majątkowego Yngve Slyngstada. Wiosną zadecydują, czy pozbyć się swoich udziałów w gazowych i naftowych spółkach.

CEO funduszu zaprezentował dane i analizy, które wskazują na to, że wycofanie środków przez fundusz może mieć ekonomiczne uzasadnienie. Zgadzają się z nim przedstawiciele opozycyjnych partii.

- Nie uważam, by komisja finansów czuła się wprowadzona w błąd danymi, które jej przedstawiliśmy – powiedział Bjornar Moxnes z lewicowej partii Raudt. Fundusz powinien jego zdaniem przestać inwestować w sektor paliw kopalnych z powodu zmian klimatycznych.

Reklama

Kontrowersje wybuchły po tym, jak Slyngstad powiedział w zeszłym miesiącu, że gdyby fundusz wycofał się z sektora energetycznego wcześniej, to osiągnąłby znacznie wyższe stopy zwrotu. Ekonomiści skontrowali. Stwierdzili, że analizy funduszu są błędne, bo opierają się na historycznie wysokich cenach ropy, co wypacza wyniki.

Fundusz przedstawił swoje wnioski miesiąc po tym jak rządowy panel ekspertów stwierdził, że dezinwestycja w surowce nie przyniesie wielkich korzyści. Profesor ekonomii Knut Anton Mor określił dane przedstawione przez fundusz jako „niebezpiecznie populistyczne”.

Rządowa większość popiera propozycję funduszu, ale negatywna rekomendacja ekspertów może skomplikować sprawę.

>>> Polecamy: Korea Północna zachęca zagranicznych inwestorów na nowej stronie internetowej