"Z terytorium USA stale organizowana jest ogromna liczba cyberataków na różne organizacje rosyjskie, przeciwko osobom fizycznymi i prawnym" - powiedział Pieskow w środę. Zastrzegł, że nie wypowiada się o tym, "kto może stać za tymi atakami".

"Kiedy mówi się o rozmaitych rosyjskich hakerach, to my mówimy, że patrzymy, kto atakuje np. stronę internetową prezydenta (Rosji Władimira Putina). Tam stale dokonywane są ataki w ogromnej liczbie, z Europy, z Ameryki Północnej" - powiedział przedstawiciel Kremla.

Ocenił, że zapewne możliwe jest wpływanie z terytorium USA na funkcjonowanie internetu w Rosji. Wskazał w tym kontekście na przyjmowaną w Rosji ustawę zakładającą stworzenie środków, które zapewniłyby funkcjonowanie rosyjskiego segmentu internetu w warunkach odłączenia go od globalnych serwerów.

"To nie jest związane z izolacją naszego kraju, z zamknięciem. Jest to związane z ochroną od podobnego rodzaju niezgodnych z prawem działań" - oświadczył Pieskow.

Reklama

Dziennik "Washington Post" podał w środę, że amerykańskie wojsko odcięło od internetu działającą na polecenie Kremla Agencję Studiów Internetowych, nazywaną "fabryką trolli"; zdaniem USA próbowała ona zakłócać przebieg wyborów do Kongresu USA w 2018 roku. Blokada ta nastąpiła w dniu wyborów, 6 listopada 2018 roku, oraz co najmniej jeden dzień po nich, podczas zliczania głosów. Celem blokady - jak podają cytowani przez "WP" urzędnicy - było "powstrzymanie Rosjan przed rozwinięciem kampanii dezinformacyjnej, która podałaby w wątpliwość wyniki wyborów".

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)