"Od paru miesięcy trwają rozmowy, negocjacje nauczycieli z minister edukacji Anny Zalewskiej. Nie przynoszą żadnych efektów. Nauczyciele słyszą, że nie ma pieniędzy w budżecie, słyszą, że ich zawód to zawód dla ludzi z pasją, z misją, tylko że pasją nie wykarmią swoich rodzin" – powiedziała posłanka Joanna Schmidt (Teraz!) w środę na wspólnej z Łobodą konferencji prasowej w Sejmie.

"Najwyższy czas, aby premier Morawiecki spotkał się z nauczycielami. Dziś dostarczyłam list to premiera z prośbą o pilne, natychmiastowe spotkanie z nauczycielami. W ubiegłym tygodniu na posiedzeniu komisji sejmowej apelowały o nie związki zawodowe" – poinformowała posłanka.

"Rozmawiałam z nauczycielami w Poznaniu, w swoim biurze poselskim. Są oburzeni sobotnią konwencją Prawa i Sprawiedliwości. Traktują ją jak wymierzenie im policzka. Nagle znajdują się kolejne miliardy złotych, których podobno niedawno nie było. Pani premierze, jak jest, czy są te pieniądze, skąd one nagle się wzięły" – pytała.

Podczas sobotniej konwencji PIS prezes partii Jarosław Kaczyński zapowiedział od 1 lipca wypłatę 500 zł na pierwsze dziecko i od maja wypłatę "trzynastki" dla emerytów w wysokości najniższej emerytury – 1100 zł. Ponadto PiS chce znieść podatek PIT dla pracowników do 26. roku życia i co najmniej dwukrotnie podnieść kwotę uzyskania przychodów, a także przywrócić zredukowane wcześniej połączenia autobusowe, co dotyczyć ma przede wszystkim mniejszych miast i wsi. Program ten ma kosztować 30-40 mld zł.

Reklama

W tym kontekście Schmidt mówiła też ogromnej frustracji wśród nauczycieli i dużym zagrożeniu protestami w dniach, kiedy mają się odbyć egzaminy: gimnazjalny i ósmoklasisty.

Do zapowiedzi protestu nauczycieli odniosła się również Dorota Łoboda. "W ostatnich latach organizowałam protesty rodziców przeciwko reformie edukacji. Te protesty organizowaliśmy wspólnie z nauczycielkami i nauczycielami. Apeluje teraz do rodziców, abyśmy ponownie stanęli razem, żebyśmy stanęli u boku nauczycieli, wsparli ich w słusznych żądaniach, bo to, czego się domagają, to nic nadzwyczajnego, to jest godna płaca za bardzo ciężką pracę, za trudną prace z naszymi dziećmi" – powiedziała.

"Odpierając argumenty, że nauczyciele posługują się naszymi dziećmi, że fundują im dodatkowy stres, planując strajk w czasie egzaminów, przypomnę, że największy stres, jaki naszym dzieciom zafundowano w ostatnich latach to nieprzemyślana reforma edukacji: to są przeładowane podstawy programowe, to kumulacja roczników, to wielki chaos i bałagan w szkołach, to szkoły pracujące w dużo większym stopniu w systemie zmianowym niż było do tej pory. To jest prawdziwy stres, którego nasze dzieci doświadczają na co dzień, a nie protest nauczycieli" – oceniła szefowa fundacji "Rodzice Mają Głos".

"Przywrócenie godności i prestiżu zawodowi nauczycieli leży w interesie nas wszystkich, nas rodziców, naszych dzieci i całego społeczeństwa. Nauczyciel, który będzie dobrze zarabiał, który nie będzie się martwił o los i byt swojej rodziny, będzie lepiej, mądrzej i spokojnie pracował z naszymi dziećmi" – mówiła Łoboda. "Apeluję do rodziców: poprzyjmy nauczycieli, nie podgrzewajmy atmosfery, nie straszmy naszych dzieci strajkiem. Apelujmy do pani minister edukacji i pana premiera, żeby spełnili żądania nauczycieli. Wtedy strajk się nie odbędzie" – powiedziała.

Pod koniec grudnia ubiegłego roku MEN skierowało do konsultacji społecznych projekt rozporządzenia w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia nauczycieli, które ma obowiązywać w 2019 r. Zgodnie z nim wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrośnie w tym roku od 121 do 166 zł brutto. Na początku lutego minister edukacji Anna Zalewska podpisała to rozporządzenie. Samorządy mają trzy miesiące na wypłatę podwyżek wraz z wyrównaniem od 1 stycznia tego roku.

Związki zawodowe oceniły tę propozycję resortu negatywnie. Przedstawiły swoje postulaty. Związek Nauczycielstwa Polskiego chce zwiększenia o 1000 zł tzw. kwoty bazowej służącej do wyliczania średniego wynagrodzenia nauczycieli. Forum Związków Zawodowych żąda zwiększenia o 1000 zł wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli na wszystkich stopniach awansu zawodowego. Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" żąda m.in. podniesienia płac w oświacie podobnie jak w resortach mundurowych, czyli nie mniej niż 650 zł od stycznia tego roku i kolejnych 15 proc. od stycznia 2020 r. do wynagrodzenia zasadniczego każdego nauczyciela bez względu na stopień awansu zawodowego.

W odpowiedzi na te postulaty minister edukacji zaproponowała związkowcom wprowadzenie dodatku dla rozpoczynających pracę w zawodzie "Stażyści na start", przywrócenie obowiązku corocznego uchwalania regulaminów wynagradzania nauczycieli i ich uzgadniania ze związkami zawodowymi zrzeszającymi nauczycieli. Wśród propozycji resortu była też zapowiedź, że każde zajęcia dodatkowe będą płatne przez zwiększenie liczby tzw. godzin do dyspozycji dyrektora szkoły. Minister zaproponowała również możliwość ubiegania się o dodatek za wyróżniającą pracę dla wszystkich nauczycieli bez względu na stopień awansu zawodowego.

Związkowcy uznali te propozycje za niesatysfakcjonujące, podtrzymali swoje postulaty. Na początku stycznia ZNP i Wolny Związek Zawodowy "Solidarność – Oświata", należący do FZZ, wszczęły procedury sporu zbiorowego prowadzące do strajku w oświacie. Prezes ZNP Sławomir Broniarz, pytany, czy strajk może się odbyć w czasie matur, egzaminów gimnazjalnych lub na zakończenie ósmych klas, przyznał, że termin ten jest "bardzo poważnie brany pod uwagę".

Oświatowa "Solidarność" powołała komitet protestacyjno-strajkowy, który zdecydował, że zawiesi wszelkie rozmowy z minister edukacji do czasu realizacji postulatów płacowych i przeprowadzi "radykalną krajową akcję protestacyjną 15 kwietnia". Na 15 kwietnia Centralna Komisja Egzaminacyjna wyznaczyła termin rozpoczęcia trzydniowego egzaminu ósmoklasisty. Komitet protestacyjno-strajkowy zdecydował też, że do 15 marca w szkołach i placówkach oświatowych mają się rozpocząć procedury sporu zbiorowego. (PAP)

Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka