Odniósł się tym samym do promocji samochodów elektrycznych przez niektórych polityków w Europie kosztem innych napędów.

"Rządy powinny być technologicznie neutralne, nie powinny nam wybierać konkretnych rozwiązań, tak jak to czasami ma miejsce z samochodami elektrycznymi. Czym więcej władze ingerują, tym gorzej. Jednak to nie zmienia faktu, że należy zmierzać w kierunku elektryfikacji, ponieważ musimy chronić środowisko" - podkreślił na marginesie salonu samochodowego w Genewie.

W grudniu 2018 roku negocjatorzy PE i państw członkowskich Unii Europejskiej zawarli kompromis w sprawie nowych zaostrzonych celów emisji CO2 dla pojazdów. Do 2030 roku nowe samochody osobowe w UE będą musiały ograniczyć emisję CO2 o 37,5 proc., a samochody dostawcze o 31 proc. w porównaniu z 2021 rokiem.

To podniesienie poprzeczki ustawionej przez Komisję Europejską, która w listopadzie 2017 roku zaproponowała, by średni cel emisji CO2 nowych samochodów osobowych i dostawczych był mniejszy o 30 proc. w 2030 roku w porównaniu z rokiem 2021. Bardziej restrykcyjne normy emisji dwutlenku węgla w pojazdach mają pomóc UE w wypełnianiu zobowiązania wynikającego z porozumienia paryskiego. Tego typu regulacje wywołały niepokój w przemyśle motoryzacyjnym.

Reklama

"W ubiegłym roku myśleliśmy +jak sprzedamy tyle samochodów elektrycznych, aby zrównoważyć limity CO2?+ Braliśmy pod uwagę różne scenariusze, w tym plany awaryjne zakładające uruchamianie usług carsharingu w 10 różnych krajach z 500 samochodami w każdym. Tym samym moglibyśmy zarejestrować 5 tys. pojazdów elektrycznych. Dziś problem wygląda zupełnie inaczej. Jesteśmy pewni, że sprzedamy wystarczającą ilość takich samochodów w Europie, aby zmieścić się poniżej limitu 95 gramów. Zastanawiamy się tylko, ile pojazdów możemy wyprodukować, ile baterii otrzymać, ponieważ zapotrzebowanie przekracza nasze oczekiwania" - powiedział dyrektor operacyjny europejskiego oddziału firmy KIA.

Obecne regulacje UE zakładają, że w 2021 roku średni limit emisji CO2 dla floty nowych samochodów wynosi 95 gramów na km.

KIA oczekuje, że w 2019 roku sprzeda w Europie ok. 20 tys. samochodów elektrycznych. Herrera dodał, że rok później prognoza wynosi 35 tys. Taka liczba pozwoli wywiązać się z wymogów UE. Dyrektor operacyjny podkreślił, że na rosnącą popularność marki miała m.in. wpływ 7-letnia gwarancja. Dzięki niej można było przekonać europejskich klientów. Firma też aktywnie inwestuje w sport, który zdaniem Herrery jest świetną platformą do promocji dla jego firmy.

"Uważam jednak, że jeśli otrzymamy więcej baterii i zwiększymy moce produkcyjne, to sprzedamy jeszcze więcej pojazdów elektrycznych. Gwałtowna zmiana, którą obserwujemy, jest zwykle napędzana przez władze. Na przykład we Francji dostaje się 6 tys. euro wsparcia w przypadku zakupu auta elektrycznego. Zezłomowanie starego pojazdu to dodatkowe 2,5 tys. euro. To powoduje, że rynek gwałtownie przestawia się na samochody elektryczne" - dodał Herrera.

Podczas targów motoryzacyjnych w Genewie KIA pokazała m.in. nowy samochód elektryczny e-Soul. Według danych JATO Dynamics w 2018 roku najpopularniejszym samochodem elektrycznym był Nissan Leaf (ponad 38 tys. sprzedanych egzemplarzy). Na kolejnych miejscach znalazły się Renault Zoe (ponad 21 tys.) i VW Golf (ponad 21 tys.). KIA Soul była na 9. miejscu ze sprzedażą na poziomie ponad 6,5 tys. sztuk.

>>> Czytaj też: Volvo Polska dostarczy 5 autobusów hybrydowych do Koszalina