W Sudanie cały czas trwają protesty, które pięć dni temu doprowadziły do obalenia wieloletniego prezydenta tego kraju Omara Baszira, a obecnie odbywają się pod hasłami przekazania władzy cywilnemu rządowi przejściowemu.

W Chartumie rządzi jednak Tymczasowa Rada Wojskowa, której przewodniczy generał Abdel Fattah Burhani. Dwa dni temu Rada zdymisjonowała ministra obrony generała Awada Mohameda Ahmeda ibn Aufa, zmiana nastąpiła także na stanowisku szefa sztabu generalnego oraz szefa wywiadu.

We wtorek protesty przybrały na sile, przed budynkiem ministerstwa obrony gromadzi się coraz więcej demonstrantów. Żądają oni rozwiązania Tymczasowej Rady Wojskowej, mimo iż wojsko próbuje rozproszyć tłum. "Nie zamierzamy poddać się. To może być długa bitwa, ale musimy walczyć o nasze prawa" - cytuje agencja AFP jednego z demonstrantów.

Społeczeństwo przeciwne jest polityce Rady, która próbuje kontynuować idee Baszira. Przejawem tego jest m.in. poniedziałkowa decyzja o przedłużeniu misji wojskowej w Jemenie. "Dotrzymamy naszych zobowiązań zaciągniętych wobec koalicji, na której czele stoi Arabia Saudyjska, i pozostaniemy w Jemenie..." - oświadczył wiceprzewodniczący Rady Mohammad Hamdan Daglo (Himeidti).

Reklama

Armia została także wezwana przez Amnesty International do oddania Baszira pod Międzynarodowy Trybunał Karny, który wydał dwa nakazy aresztowania byłego prezydenta Sudanu i chce osądzić go za zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne i ludobójstwo w sudańskiej prowincji Darfur.

W Sudanie od połowy grudnia trwają antyrządowe protesty. Początkowo spowodowane były rosnącymi cenami, a także brakiem żywności i paliw, szybko jednak zaczęto domagać się dymisji rządzącego krajem przez prawie 30 lat prezydenta Omara Baszira. (PAP)