Decyzja w tej sprawie musiałaby zapaść jednomyślnie, a tej wśród stolic unijnych nie było. Formalnie propozycja legislacyjna Junckera została odrzucona w poniedziałek bez dyskusji przy okazji posiedzenia unijnych ministrów odpowiedzialnych za zatrudnienie, politykę społeczną, zdrowia i ochrony konsumentów. "Brak jednomyślności wynika z chęci nominowania komisarzy przez Rumunię i Estonię" - powiedziało we wtorek PAP źródło unijne.

Sprawa miała dotyczyć piątki komisarzy, bo tylu zostało wybranych do Parlamentu Europejskiego. Miejsce w PE wywalczyli wiceszef KE Frans Timmermans (Holandia), wiceszef KE ds. euro Valdis Dombrovskis (Łotwa), wiceprzewodniczący KE ds. jednolitego rynku cyfrowego Andrus Ansip (Estonia), a także komisarz UE ds. polityki regionalnej Corina Cretu (Rumunia) oraz komisarz UE ds. społeczeństwa i gospodarki cyfrowej Marija Gabriel (Bułgaria). Ostatecznie mandat zdecydowała się przyjąć tylko dwójka Cretu i Ansip, bo reszta może liczyć na nominację do przyszłej KE.

Juncker argumentował już kilka tygodni temu, że nie ma sensu, by stolice wysyłały do Brukseli swoich komisarzy zaledwie na cztery miesiące, bo jesienią kończy się kadencja obecnej KE. Wskazywał przy tym na koszty - około miliona euro - jakie wiążą się z odprawami, świadczeniem emerytalnym dla komisarza niezależnie od czasu sprawowania przez niego urzędu, zmianą miejsca zamieszkania itp.

"Żałujemy, że Rada zdecydowała o odrzuceniu tej propozycji. Odpowiedzialność za to leży teraz całkowicie po stronie Rady" - napisała PAP rzeczniczka KE Mina Andreewa.

Reklama

Estonia zdecydowała się na nominowanie kandydata, który miałby dokończyć kadencję obecnej Komisji jak i sprawować urząd w przyszłej KE. Z listu premiera tego kraju Juri Ratasa do Rady UE wynika, że Tallin chce wysłać do Brukseli byłą minister gospodarki i infrastruktury 42-letnią Kadri Simson.

Rumunia wybrała inne podejście. Premier tego kraju Viorica Dancila poinformowała unijne stolice za pośrednictwem fińskiej prezydencji, że nominuje byłego ministra obrony, byłego europosła, 70-letniego Ioana-Mirce Pascu, jednak tylko do obecnej Komisji.

Niezależnie od tego, czy Juncker jest zadowolony z decyzji stolic, czy nie, musi teraz zastosować normalną procedurę, która opisana jest w art. 246 unijnego traktatu.

Przewiduje ona, że państwa członkowskie proponują zastępców na ustępujących komisarzy, po czym przewodniczący KE przeprowadza rozmowę kwalifikacyjną z kandydatami. Na razie nie ma ustalonego terminu.

"Nie mam do ogłoszenia żadnych dat ewentualnej rozmowy kwalifikacyjnej przewodniczącego Junckera z dwoma proponowanymi kandydatami na komisarzy" - oświadczyła Andreewa. Przypomniała przy tym, że zgodnie z unijnym prawem to szef KE decyduje o wewnętrznej organizacji kierowanej przez siebie instytucji.

Gdy obecni komisarze z Estonii i Rumunii ogłosili, że odchodzą do europarlamentu zdecydowano, że ich teki (rynek cyfrowy i politykę regionalną) zostaną przekazane innym komisarzom. Rynek cyfrowy przypadł wiceszefowi KE Maroszowi Szefczoviczowi, a polityka regionalna Johannesowi Hahnowi.

Unijna procedura przewiduje kilka kroków zanim wysłannicy stolic będą mogli zająć swoje stanowiska w Komisji. Rada UE, która formalnie podejmuje decyzję, powinna skonsultować się w tej sprawie z Parlamentem Europejskim.

Juncker po przeprowadzeniu rozmów kwalifikacyjnych informuje PE, jaką tekę zamierza powierzyć kandydatowi na komisarza. Później odbywa się przesłuchanie kandydata na posiedzeniu odpowiedniej komisji. Dopiero po tym następuje mianowanie kandydata przez Radę, przy zgodzie szefa KE. Aby wszystkie te kroki zostały wykonane przed przerwą wakacyjną, przesłuchanie kandydatów musi się odbyć najpóźniej do 24 lipca, bo po tym dniu nie zbierają się już komisje PE. Wznowienie ich prac planowane jest na wrzesień.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)