Ustępujący minister - kojarzony z polityką rządu w okresie poprzedzającym prawybory prezydenckie i późniejszą deklarację głównych pretendentów do fotela: kandydata centrolewicowej opozycji Alberto Fernandeza i sprawującego urząd centroprawicowego prezydenta Mauricia Macri - zostanie zastąpiony przez Hernana Lacunzę, ministra gospodarki w rządzie prowincji Buenos Aires.

W niedzielnych prawyborach prezydenckich prezydent Macri, realizujący kurs bolesnych wolnorynkowych reform, poniósł dotkliwą porażkę, zdobywając zaledwie 32 proc. głosów, podczas gdy jego czołowy przeciwnik, kandydat opozycji i zwolennik państwowego interwencjonizmu Alberto Fernandez - aż 47,6 proc.

Prawybory uchodzą za ważny sprawdzian nastrojów społecznych przed właściwymi wyborami szefa państwa, które w tym roku odbędą się 27 października.

Obserwowany od poniedziałku spadek notowań peso, a także argentyńskich akcji i obligacji to wyraz zaniepokojenia inwestorów tym, że opowiadający się za wolnorynkowymi mechanizmami Macri może nie zapewnić sobie reelekcji, a jego następca będzie dążył do przywrócenia populistycznej polityki gospodarczej.

Reklama

"Nicolas Dujovne odchodzi, gdy sytuacja gospodarcza kraju staje się coraz bardziej poważna w związku z woltą, jakiej dokonał zainteresowany reelekcją w październiku prezydent Macri" - pisze w komentarzu Agence France Presse.

W liście, jaki ustępujący minister gospodarki skierował na ręce prezydenta, Dujovne napisał, że jest "przekonany o tym, iż okoliczności wymagają odnowy w sferze zarządzania gospodarką". List został opublikowany na stronie internetowej dziennika "La Nacion".

Obecna sytuacja gospodarcza Argentyny daleka jest od dobrej - roczna stopa inflacji w kraju wynosi 55 proc., a bezrobocie sięga ponad 10 proc. Gospodarka sparaliżowana jest dwoma kryzysami walutowymi z 2018 r., przez które peso utraciło połowę swej wartości, a kraj musiał zwrócić się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego o pożyczkę w wysokości ponad 57 mld USD. Mimo to w tym roku przewidywany jest spadek PKB w tym kraju o 1,2 proc., a ożywienie gospodarcze i wzrost PKB o 2,2 proc. prognozowany jest dopiero na drugą połowę przyszłego roku.

Skala poniedziałkowego tąpnięcia na argentyńskim rynku finansowym nie ma precedensu od 2001 roku, gdy kraj pogrążył się w kryzysie gospodarczym i musiał zawiesić spłaty zadłużenia zagranicznego.

Po porażce w niedzielnych prawyborach prezydent Macri podjął szereg działań, które "mają złagodzić skutki kryzysu gospodarczego odczuwane przez zwykłych Argentyńczyków". Macri ogłosił m.in. obniżkę podatków, zwiększenie państwowych dopłat i zamrożenie na 90 dni cen paliwa. Zapowiedział też obniżenie podatku dochodowego dla osób zatrudnionych, zwiększenie państwowych wydatków na świadczenia społeczne, premie dla osób zatrudnionych w sektorze publicznym i podniesienie wynagrodzenia minimalnego. Ponadto przez blisko trzy miesiące ceny paliwa mają pozostać na stałym poziomie.

Bezpośrednio po prawyborach ich zwycięzca Alberto Fernandez i urzędujący prezydent zadeklarowali, że będą wspólnie pracować na rzecz poprawy sytuacji gospodarczej w kraju. Argentyński rynek pozytywnie zareagował w czwartek na te pojednawcze deklaracje obu głównych pretendentów do prezydentury.

Kurs peso wzrósł wcześniej w czwartek o 7 proc., kończąc dzień ze zwyżką 5 proc., do poziomu 57,4 peso za dolara. Jak się uważa, szanse nabycia argentyńskiej waluty za potencjalnie najniższą cenę dodatkowo wzmogły popyt na nią.

Czwartek był także pierwszym dniem, w którym bank centralny nie przeprowadzał aukcji dolarów ze swych rezerw w celu wzmocnienia peso. Od czasu prawyborów sprzedał łącznie 503 mln dolarów. (PAP)

mars/