Choć ani prezydent USA Donald Trump, ani prezydent Iranu Hasan Rowhani nie wykluczają bezpośredniego spotkania w najbliższych tygodniach, pomysł ten ma wielu przeciwników, którzy mogą chcieć go storpedować - analizuje w środę dziennik "Washington Post",

Spekulacje na temat możliwego spotkania obu prezydentów pojawiły się w czasie zakończonego w poniedziałek szczytu G7 w Biarritz. Ani jeden, ani drugi nie odrzucił w sposób kategoryczny tego pomysłu, choć Trump uzależniał to od tego, czy będą "właściwe okoliczności", zaś Rowhani - od zniesienia sankcji gospodarczych. Jak się przypuszcza, do ich rozmowy mogłoby dojść podczas wrześniowej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ.

Jednak jak pisze "Washington Post", pomysł takich rozmów ma wielu przeciwników, którzy mogą chcieć go storpedować. "Ale o ile dążenie Trumpa do dialogu z Rowhanim może zmniejszyć ryzyko konfliktu, jest ono sprzeczne z poglądami niektórych jego najbliższych sojuszników, zarówno w kraju, jak i za granicą" - pisze "WP".

Jak wskazuje gazeta, sugestia Trumpa, że będzie dążył do prostej umowy obejmującej kwestie nuklearne oraz pociski balistyczne zaprzecza stanowisku przedstawionemu przez Mike'a Pompeo, jego "zawsze lojalnego" sekretarza stanu, który na początku roku wyszczególnił 12 warunków do tego, by Iran mógł wrócić do negocjacji.

Podobnie złożona przez Trumpa w poniedziałek deklaracja, że USA nie będą dążyć do zmiany władz w Iranie jest sprzeczna z tym, co publicznie mówi jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton. Takie stanowisko jak Bolton prezentuje też prezydencki prawnik Rudy Giuliani.

Reklama

Przeciwko rozmowom z Iranem mogą być główni sojusznicy USA na Bliskim Wschodzie. Jak zwraca uwagę "WP", kraje takie jak Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie popierają Trumpa właśnie z powodu jego twardej polityki wobec Iranu, bo obawiają się zarówno jego programu nuklearnego, jak i regionalnych wpływów Teheranu, więc rozmowy z tamtejszym reżimem mogą uznać za kapitulację.

Najbliższy z regionalnych sojuszników Trumpa, izraelski premier Benjamin Netanjahu - dla którego rozmowy amerykańskiego prezydenta z Rowhanim tuż przed wyborami parlamentarnymi byłyby zupełną katastrofą - może wręcz wziąć sprawy w swoje ręce. Tak według "WP" należy postrzegać wzmożenie w ostatnich dniach izraelskich nalotów na cele w Libanie, Syrii i Iraku.

"Jeśli proponowane spotkanie Trump-Rowhani dojdzie do skutku, będzie to dzięki wysiłkom amerykańskiego lidera" - podkreśla "Washington Post". Ale zaraz dodaje, że największa przeszkoda do tego znajduje się nie w Waszyngtonie, lecz w Teheranie, bo jak przypomina, irański prezydent ma nad sobą zwierzchnika w postaci najwyższego przywódcy duchowego, ajatollaha Alego Chameneia, który wielokrotnie wykluczał rozmowy z USA.

>>> Czytaj też: Boeing pozwany za odrzutowce 737 Max 8. Rosyjska firma chce odszkodowania