Polacy są gotowi na to, żeby mieć prezydenta rozwodnika?
Myślałem, że zacznie pani tak po amerykańsku, najpierw miło, a potem dopiero... A pani od razu z grubej rury.
Reklama
Pan jest rozwodnikiem.
Byłem. Teraz mam szczęśliwą rodzinę, żonę…
Drugą.
Droga do miłości jest czasem kręta. I wie o tym wielu moich rodaków. Tamten etap jest zamknięty, to już za mną. Mam cudowną rodzinę, niedawno urodziła nam się córeczka. To moje pierwsze dziecko. Ten rok jest dla mnie najważniejszy, najpiękniejszy w życiu.
Jest pięć miesięcy do wyborów prezydenckich.
Zgadza się.
Pytam o to wszystko, bo prezydent powinien być nieskazitelny.
Myślę, że prezydent jest taki jak społeczeństwo, które go wybiera. Nie jestem ani lepszy, ani gorszy od moich rodaków. Jestem jednym z nich. Nie czuję się lepszy i nie będę prezydentem sumień Polaków. Chcę być – tylko i aż – dobrym prezydentem.
Prezydent ma być kimś ponadprzeciętnym, lepszym, zdolnym do reprezentowania 38 mln Polaków.
Pani mówi o kimś oderwanym od rzeczywistości. Mnie codzienność sprowadza mocno na ziemię. Wiem, że o wszystko trzeba walczyć, a jak się coś wywalczy, to rozpoczyna się walka, żeby to utrzymać. Obserwowaliśmy w polityce wielkie wybuchy poparcia dla partii, które dziś nie istnieją. Partia Wiosna Roberta Biedronia, która miała być nadzieją lewicy, nie przetrwała nawet roku.
Panie prezesie, pan chce być prezydentem Polski.
I nie jestem kimś ponadprzeciętnym, tylko jednym z obywateli, jednym z Polaków, który jest dobrze przygotowany do pełnienia tej funkcji. Doświadczenie w polityce, również to trudne, ma znaczenie. Prezydent ma być człowiekiem, który będzie przestrzegał zasad konstytucji, będzie przestrzegał prawa, próbował zmieniać życie swoich rodaków na lepsze, dążył do pomyślności obywateli, ich bezpieczeństwa, będzie wypełniał te nakazy i obowiązki, które zawarł w przysiędze. Teraz mamy prezydenta, który jest zaprzeczeniem tego wszystkiego.
Zna się pan z prezydentem Dudą jeszcze z Krakowa.
Razem byliśmy radnymi w Krakowie. Poznaliśmy się w 2010 r.
Jesteście po imieniu.
Jesteśmy, ale nic to nie zmienia w mojej ocenie prezydentury Andrzeja Dudy. To nie jest dobry czas dla rozwoju praworządności ani dla budowania dobrej pozycji Polski na arenie międzynarodowej, szczególnie w Unii Europejskiej. Andrzej Duda nie buduje wspólnoty narodowej. Nie jest samodzielnym politykiem, to wiedzą już wszyscy nasi rodacy, jest tylko podwykonawcą woli prezesa Kaczyńskiego, decyzji, które zapadają na Nowogrodzkiej.
W wywiadzie łatwo mówić.
To samo powiedziałbym Andrzejowi Dudzie prosto w oczy, twarzą w twarz. Powiedziałbym: Andrzeju, popełniłeś wiele błędów i nie budujesz wspólnoty, a pokrzykiwaniem na sędziów zagłuszasz swoje wyrzuty sumienia. Zresztą prezydent Duda często pokrzykuje. Jako prawnik, doktor nauk prawnych, doskonale wie, że nigdy nie powinien był się zgodzić na ustawy dotyczące sądownictwa wprowadzone przez PiS.
Pan broni sędziów.
Właśnie, nie o obronę sędziów tu chodzi, tylko o obronę prawa do sprawiedliwości dla każdego Polaka. Chodzi o zachowanie podstawowych praw obywatelskich gwarantowanych przez konstytucję i deklarację praw człowieka, czyli prawa do obrony, do uczciwego procesu, do rzetelnych i niezawisłych sędziów.
To są właściwie słowa polityków PiS.
Ale politycy PiS są w tym całkowicie niewiarygodni.
>>> CAŁY WYWIAD W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP