W czasie deszczu dzieci się nudzą – śpiewała w „Kabarecie Starszych Panów” Barbara Krafftówna. Dodając słowami Jeremiego Przybory, że „Nie pogardzą również gratką / by drzemiącym dopiec dziadkom / Podpalając brody im…”. Znudzone dzieci to amatorzy nudy w porównaniu z dorosłymi. Ci, gdy przez dłuższy czas nie mają nic do roboty poza zaspokajaniem potrzeb życiowych, potrafią zainteresować się wszystkim, co destrukcyjne.

Honorowe piekło

„Piekło to nieustające wakacje – trwający wiecznie stan, w którym nie ma nic do zrobienia, za to jest wiele pieniędzy, które się na to wydaje” – taką wizję pośmiertnych mąk kreślił George Bernard Shaw. Przy czym wcale nie pisał tego w przymusowym zamknięciu. Wystarczyły mu obserwacje, jakie poczynił pod koniec XIX w. Dotyczyły one grupy ludzi, której amerykański socjolog Thorstein Veblen nadał w owym czasie miano klasy próżniaczej. Jej przedstawiciele za sprawą pozycji społecznej i majątku posiadanego z urodzenia, jeśli nie zechcieli, to nawet przez jeden dzień w życiu nie musieli pracować. To sprawiało, iż toczyli nieustanną i rozpaczliwą walkę z nudą.
W nowożytnej Europie „klasa próżniacza” zaczęła się rodzić, gdy rycerstwo – niezmuszone już do stałej wojaczki – przemieniło się w szlachtę. Samo znalezienie się w tym gronie nie uwalniało jednak jeszcze od pracy. Doglądający swych ziemskich posiadłości szlachcic wykonywał codzienne obowiązki wpisane w rytm pór dnia oraz roku. Jeśli ktoś zaniedbywał gospodarstwo oraz zarządzanie służbą i poddanymi, ryzykował rychłe kłopoty finansowe. Od takich zmartwień uwolniona została natomiast szlachta dworska. Ta najbardziej uprzywilejowana grupa powstała za sprawą pragmatyzmu monarchów, w czym prekursorami byli władcy Francji. Kolejni królowie zapraszali na swój dwór przedstawicieli znakomitych rodów, biorąc na siebie ich utrzymanie. Z bliska łatwiej dawało się ich kontrolować, do czego walnie przyczyniało się też uzależnienie finansowe. Na dłuższą metę utrzymywanie darmozjadów okazywało się najtańszym sposobem zapobiegania spiskom i rebeliom. Jedynym kłopotem było zapewnienie im zajęcia.
Reklama
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP