Po buksowaniu się kursów w okolicach wczorajszego zamknięcia rynek po południu ruszył na północ po opublikowaniu amerykańskich danych, w których nic strasznego się nie znalazło. Ostateczna weryfikacja spadku PKB za IV kw. była mniejsza niż oczekiwano, co miało być katalizatorem do wzrostów, ale według mnie to był tylko pretekst, gdyż już za chwilę skończy się nam I kw. obecnego roku i dane z końca grudnia to typowa musztarda po obiedzie. Tym niemniej reakcja inwestorów potwierdza fazę w jakiej się znajdujemy. Każda informacja jest dobra by wzmóc popyt. Byki zresztą opanowały nie tylko duże spółki, ale również małe i średnie. Szerokość rynku może zachwycać. Szczególnie jeżeli widzimy, że gorsza końcówka sesji doprowadziła do zamknięcia indeksu największych spółek około pół procentowymi spadkami, podczas gdy małe i średnie przedsiębiorstwa wciąż się zieleniły.

Coraz więcej osób pochlebnie wypowiada się o giełdzie czy gospodarce. Dzisiaj Andrzej Sławiński z Rady Polityki Pieniężnej stwierdził, że polska gospodarka prawdopodobnie ma już za sobą okres najsilniejszego spowolnienia. Podobnie azjatycka wyrocznia, Li Ka-shing, zachęca do zakupów akcji i nieruchomości. Taki optymizm może dziwić znając komentarze sprzed miesiąca, z których nie biło nic poza pesymistycznym nastawieniem.

Na rynku walutowym złoty się stabilizuje kolejny dzień. Takie niewielkie ruchy mogą zapowiadać jakieś zdecydowane wybicie i ustalenie średnioterminowego kierunku. Właśnie budująca się pozytywna masa krytyczna wśród inwestorów powinna umocnić naszą walutę i w końcu wybić ją z kanału trendu wzrostowego.